MTB Trophy 2011 - Dzień 2
Po nocnych opadach ranek przywitał zawodników delikatnym chłodem, który jednak w miarę podnoszenia się słońca ustępował powoli przyjemnej temperaturze. Dziś był idealny dzień na 2 część epickiej przygody firmowanej przez Grzegorza Golonko.
Trasa została w całości poprowadzona poza granicami Polski i przebiegała przez Czechy i Słowację. Trzeba przyznać że Wiesiek i Bob odwalili kawał dobrej roboty, idealnie wpasowując się z jakością trasy w to, do czego przyzwyczaiła nas ekipa G&G - 85 km kilometrów i 2700 metrów przewyższenia, na prawdziwie górskiej trasie wymagającej doskonałego przygotowania zarówno od zawodnika jak i sprzętu.
Paweł:
„Na trasę wybrałem się razem z Veną. Kto się ścigał jeszcze niedawno, ten wie kto to jest. Niezwykle sympatyczny Czech, który kilka lat temu potrafił skutecznie zaleźć za skórę naszym zawodnikom. Vena z równie wielką fantazją jak jeździł na rowerze, prowadzi samochód terenowy, jednak dzięki temu dowozi nas w takie miejsca, gdzie musielibyśmy się nieźle zmachać żeby tam dotrzeć. Jazda pod górę z 30% przechyłem to nie problem.
Po kilku skokach tętna w okolice 200, dojechaliśmy na miejsce 1 punktu z którego robiliśmy zdjęcia. Nie musieliśmy czekać długo, gdy na górce pojawił się Bartek Janowski, jak się później okazało kolejny raz triumfujący w tegorocznym Trophy. Bartek minął moje stanowisko tak szybko. że nie zdążyłem się usadowić w rozpadlinie skalnej, która stanowiła doskonały punkt obserwacyjny i zdjęciowy. Po kilku minutach zaczęli pojawiać się kolejni zawodnicy. Zjazd, o którym mowa był jednym z ciekawszych miejsc na trasie dzisiejszego etapu, choć nie jedynym. W zasadzie jednym z wielu, bo w opinii zawodników z którymi rozmawiałem na mecie, dziś było wszystko co mogło być - kamienie, korzenie, trochę asfaltu, mnóstwo zjazdów i podjazdów - jednym słowem zero nudy - PURE MTB. Niektórzy startujący po dzisiejszym etapie, podjęli decyzję o wycofaniu się z imprezy, która przerosła ich oczekiwania. „Nie ma lipy”. Po wycofaniu się z dalszego wyścigu rozmawiałem z Izą Cieniuszek, która choć nie miała już dziś siły żeby skończyć etap, jutro jeśli będzie mogła wystartuje już bez numeru, choćby tylko po to, żeby przeżyć tą górską przygodę do końca.
Przenieśliśmy się na kolejny punkt obserwacyjny, dochodzimy na miejsce - szok. Kilkuset metrowy zjazd usiany korzeniami i siodłami z których trzeba zjechać i zaraz podjechać, tylko po to, żeby metr dalej pokonywać już gęstą plątaninę korzeni i wszystko biegnące w dół. Jest wesoło. Pomimo przejechania olbrzymiego dystansu, uczestnikom Trophy żadne niedogodności nie są w stanie zepsuć dobrego nastroju”.
Z takimi samymi opiniami spotykamy się już na mecie:
- "Było bardzo ciężko, ale jadę dalej"
- "Dziś było wszystko co mogło być"
- "Fantastyczna przygoda"
- "Jestem ujechany, ale muszę zdobyć kolejną koszulkę finishera"
Jutro królewski etap z podjazdem pod Wielką Raczę i sumą przewyższeń dochodzącą do 3150m.
Zapraszamy do galerii z pierwszego i drugiego dnia MTB Trophy 2011. Przypominamy również o konkursie "Znajdź Swoją Twarz".
komentarze