Ekoi Forest sprawdzony
Trochę to trwało, ale w końcu jest!
W Skandynawii powiadają, że nie ma złej pogody – jest tylko złe ubranie. Możliwe. Natomiast dla mnie, pogoda ma znaczenie, i ta za oknem naprawdę nie sprzyja już jeździe na rowerze. W grudniu co prawda udało mi się wyskoczyć do lasu – teraz jednak robię przerwę. Odstawiłem na półkę kask, który towarzyszył mi ponad pół roku. Przyszedł czas na refleksję i podsumowanie tego okresu.
Ekoi Enduro Forest – bo o nim mowa – to niespodzianka przez duże „N”. Kiedy zobaczyłem ten kask wiedziałem, że muszę go sprawdzić. Markę Ekoi znam od dawna. Ale jakoś nigdy nie kojarzyłem jej z kolarstwem górskim. Jakież było moje zdziwienie gdy na targach rowerowych zobaczyłem ich kaski do znacznie bardziej ekstremalnej odmiany kolarstwa niż szosowe, a mianowicie do enduro. Towarzyszący mi kolega od razu przymierzył go na swej głowie i stwierdził, że jest „fajny”.
Kask naprawdę zrobił na mnie ogromne wrażenie. Z początku nawet myślałem, że patrzę na Foxa. Ale jednak nie. Przez głowę przemknęła mi myśl, że może to już czas zastąpić mojego, nieco wysłużonego Bell’a 4forty czymś nowym. Po kilku tygodniach był w moich rękach. Po kilku dniach testów już wiedziałem, że zostanie ze mną na dłużej. A po kilku miesiącach mogę powiedzieć o nim coś więcej niż tylko, że jest - „fajny”.
Kask dostępny jest w trzech rozmiarach – S, M i L – i w czterech kolorach – czarny, szary, zielony i niebieski - w każdej opcji kolorystycznej daszek ma minimalnie inny odcień niż reszta skorupy. Warto tutaj wspomnieć, że daszek jest nieruchomy.
Do testu dostałem wersję szarą, która od razu przywołała na myśl kolor z palety Audi – Nardo Grey. I ten kolor najbardziej mi się podoba. W niebieskim ponoć mi „do twarzy”, ale kłócił się z kolorem roweru - problemy pierwszego świata, wiem. Zielony – soczysty jak oliwki, przypomina mi odcieniem Giro Manifest, którego testowałem kilka lat temu – mimo „kosmicznych” technologii, Manifest wzornictwem ustępuje młodszemu, francuskiemu konkurentowi. A czarny? Czarny jest najbezpieczniejszym wyborem bo czarny pasuje do wszystkiego. Ale powiem, że to Gray is New Black...
Wygląd. Kwestia gustu, a z gustami się nie dyskutuje. Jednak są firmy, które wyznaczają trendy – jak np. Troy Lee Designs i firmy jak np. FOX czy Bell „naśladujące” lansowaną przez nie modę. To światowi gracze, a ich loga znane są na całym globie. Ekoi w świecie rowerowym jest firmą dobrze znaną, która ma apetyt by ugryźć kawałek tego górskiego tortu i depczące po piętach największym. Dlaczego tak uważam? Ponieważ ich kask niczym nie odstaje od ścisłej czołówki. Wykonanie, technologia i wzornictwo to najwyższa półka. Francuzi doskonale rozumieją rynek i podążają za głównym nurtem. Rozpoznawalność w świecie MTB może nie jest tak wielka jak innych marek ale to może się bardzo szybko zmienić gdy ich kask założy na swoją głowę bardziej znany zawodnik. W tym przypadku wystarczy tylko tyle, bo mamy do czynienia ze świetnie wykonanym i bardzo dobrze prezentującym się kaskiem. Jest też dobrze wycenionym produktem. Kilka miesięcy temu wersja z MIPSem kosztowała ponad 800 złotych. Niedawno jednak kask ten na swej drodze napotkał spory „drop”, a dokładniej mówiąc „price drop”. Producent oferuje teraz wysoką przecenę.
Kask jest bardzo wygodny. Termoformowana pianka z miękkimi gąbkami zapewnia wysoki komfort, a 18 otworów wentylacyjnych skutecznie chłodzi głowę w upalne dni. Gdy robi się chłodniej warto zabrać ze sobą jakieś cienkie nakrycie głowy bo można zmarznąć. Jest minimalnie bardziej przewiewny niż Bell 4Forty. Ciekawostką są też wentylowane paski, zakończone magnetyczną klamrą Fidlock. Kto zna ten wie, jak praktyczne jest to zapięcie.
A wszystko doszło pięknie opakowane i z okularami.
Kilka miesięcy temu wersja z MIPSem kosztowała ponad 800 złotych. Niedawno jednak kask ten na swej drodze napotkał spory „drop”, a dokładniej mówiąc „price drop”. Producent oferuje teraz dużą - bo 50 procentową - przecenę.
MIPS® Evolve Core dba o nasze bezpieczeństwo podczas upadków i chroni głowę podczas urazów obrotowych. Wspomniany wcześniej nieruchomy daszek nie jest wcale minusem konstrukcji – dzięki swojej sztywności zapewnia ochronę nie tylko przed słońcem, ale także przed drobnymi gałęziami. Więcej o tym rozwiązaniu możecie poczytać na stronie producenta.
A wszystko przyszło pięknie zapakowane i zabezpieczone przed otarciami. Kask miał swój dedykowany pokrowiec, okulary natomiast specjalny woreczek. Tutaj warto wspomnieć, że okulary Ottimo w tym brokatowym wydaniu nadają się nie tylko na rower, ale też na imprezę w stylu lat 80-tych. Takie Miami Vice. Ale o tym w innym teście…
komentarze