​„Wytrzymałem szarpane tempo rywali” - Kacper Stępniak i Piotr Ławicki o IM Floryda

Kacper Stępniak i Piotr Ławicki, zawodnicy Pho3nix GVT Team, zamiast w odwołanym IRONMAN Israel w niedzielę 5 listopada wystartowali w IM na Florydzie. Stępniak, zajmując drugie miejsce – pokonał pełen dystans z czasem 7:42:03 – okazał się sensacją tych zawodów. Świetny występ zaliczył także Ławicki, który złamał 8 godzin i z czasem 7:58:45 zamknął pierwszą dziesiątkę.

Decyzja o starcie w IM na Florydzie zapadła w ostatniej chwili. Jaka pierwsza myśl pojawiła się w Waszych głowach?

Kacper Stępniak: Rzeczywiście pierwotnie planowałem start w IRONMAN Israel. Niestety z wiadomych przyczyn zawody się nie odbyły i trzeba było znaleźć awaryjne rozwiązanie. Termin wyścigu na Florydzie był ten sam, jedynym problemem była zmiana strefy czasowej, ale wylądowaliśmy tam 7 dni przed startem, więc sprawnie wygraliśmy walkę z jetlagiem.

Piotr Ławicki: Ja poczułem ekscytację i ulgę, że jednak uda się jeszcze pościgać w tym sezonie. Po dobrym występie w Malborku byłem bardzo głodny chociażby jednego wyścigu przed ostatecznym końcem sezonu.

Obaj czuliście się przygotowani do tego startu? Który to był IM w życiu?

: To mój drugi pełny dystans i to równo dwa miesiące po debiucie. Ponieważ przygotowania i same treningi przebiegały zgodnie z planem i bezproblemowo, zarówno przed startem, jak i podczas zawodów byłem pewny siebie i spokojny.

KS: Mimo problemów zdrowotnych na kilka tygodni przed startem, związanych z kontuzją kolana i chorobą czułem się dobrze przygotowany. Cały rok trenuję pod okiem specjalistów z Pho3nix GVT Team, dzięki czemu przed każdym startem idealnie trafiam z formą.

To końcówka sezonu, więc trudno było się zmobilizować do takiego wysiłku?

: Mając przed sobą tak ogromne wyzwanie i wyścig takiej rangi, nie miałem żadnego problemu ze znalezieniem motywacji. Do tego momentu po prostu systematycznie i sumiennie pracowałem, więc nie potrzebowałem żadnej dodatkowej zachęty.

KS: Od początku przyjęliśmy z trenerem Zbyszkiem Gucwą założenie, że pod koniec roku wystartuję na pełnym IM. Dzięki temu w szczycie sezonu mogłem zaliczyć więcej startów na dystansie o połowę krótszym i byłem do tego wyzwania przygotowany.

W jaki sposób i czy w ogóle było konieczne modyfikowanie Waszych planów treningowych przed samymi zawodami?

KS: Przygotowując się do pełnego dystansu skupiłem się raczej na dłuższych i spokojniejszych treningach. Dodatkowo bardzo dbałem, aby nie złapać infekcji. Przygotowania do zawodów w listopadzie w Polsce nie należą do najłatwiejszych.

: Obserwowałem aktualne parametry własnego organizmu i samopoczucie na treningach, w oparciu o to na bieżąco modyfikowałem plan treningowy.

Doskwierał Wam jetlag? Czy zdążyliście zaadaptować organizm przed zawodami?

: Przybyliśmy z Kacprem na miejsce tydzień przed wyścigiem, mieliśmy więc wystarczająco dużo czasu na aklimatyzację. Jetlag nie był problemem. Dla mnie największą niedogodnością, z uwagi na mój wzrost, jest podróżowanie samolotem. Jestem wysoki i zawsze mam zbyt mało miejsca na nogi. Po wielogodzinnych podróżach przez kilka dni jestem strasznie pospinany i ociężały, ale po mniej więcej czterech dniach wszystko wraca do normy.

Co było największym zaskoczeniem w tych zawodach?

: Na szczęście nic! Byliśmy z Kacprem bardzo dobrze przygotowani i dzięki temu wszystko przebiegało gładko i spokojnie. Trasa i warunki pozwalały na szybkie i komfortowe ściganie.

KS: Myślę, że mój wynik na mecie mógł być jednym z większych zaskoczeń podczas IRONMAN Floryda. Chyba nikt nie stawiał na to, że ukończę te zawody na drugim miejscu.

A jak z samopoczuciem przed wyścigiem i w trakcie? W którym momencie każdy z Was zrozumiał, że ma szansę na dobry wynik?

: Przed wyścigiem czułem się bardzo dobrze. Jak wspomniałem, przed samymi zawodami spędziliśmy na Florydzie tydzień, to wystarczyło, żeby w pełni się zaaklimatyzować i odpocząć po podróży. Na trasie czułem się świetnie, rywalizacja przebiegało według wcześniejszych założeń. Ruszając na trasę biegową zrozumiałem, że mam szansę powalczyć o TOP10. Wymagało to skrajnego wysiłku fizycznego i psychicznego, ale wywalczyłem to!

KS: Na kilka dni przed czułem się znakomicie i nie przejmowałem się wyścigiem, ale dzień przed startem zaczął się stres. Wciąż jestem „żółtodziobem” jeśli chodzi o zawody na tak długim dystansie i nie do końca wiem, czego się spodziewać. Na początku etapu kolarskiego zorientowałem się, że znalazłem się w sześcioosobowej ucieczce, wiedziałem, że to może być dla mnie szansa na dobry rezultat.

Z której części tego startu jesteście najbardziej, a z której najmniej zadowoleni?

KS: Rower zdecydowanie wyszedł wyśmienicie, wytrzymałem szarpane tempo, jakie serwowali rywale i dzięki temu zająłem tak wysokie miejsce. Nie jestem zadowolony z biegania. Podczas tego etapu nie do końca radzę sobie z właściwym jedzeniem w trakcie tak długiego wyścigu. Miałem wrażenie, że pod koniec biegu mój organizm nie przyswajał już ani płynów, ani węglowodanów tak jak powinien, co spowodowało dużą redukcję tempa na ostatnich kilometrach.

: Standardowo najgorzej poszło mi pływanie. Dodatkowo zdecydowanie nie sprzyjał mi start bez pianek. Miałem więc dużą stratę po wyjściu z wody, ale starałem się tym nie przejmować. Na biegu za to pokazałem, że jestem na świetnym poziomie, uzyskałem trzeci czas tego etapu spośród wszystkich zawodników, przebiegłem maraton w 2 godziny i 42 minuty. Bardzo mnie to satysfakcjonuje.

Jakie plany na ostatnie tygodnie roku? Jeszcze jakieś starty czy teraz już tylko odpoczynek?

KS: Kilka dni odpoczynku i wracam do treningów. Przede mną jeszcze jeden start, tym razem w Bahrajnie, na dystansie 1/2 IM.

: Dla mnie najbliższe tygodnie to odpoczynek. Po zrobieniu dwóch IRONMAN-ów w ciągu dwóch miesięcy jestem naprawdę wyczerpany. Organizm potrzebuje spokoju i regeneracji.

Wspomnieliście przed tym wywiadem, że są ludzie, którym zawdzięczacie wyjazd na Florydę.

KS: W pierwszej kolejności podziękowania należą się mojej żonie Kamili, która znosi moje treningi i wspiera mnie jak nikt inny w mojej przygodzie sportowej. Dziękuję wszystkim, którzy mi kibicowali wirtualnie i na miejscu. Dostałem po wyścigu mnóstwo wiadomości z gratulacjami. Oczywiście ogromne podziękowania dla fundacji Pho3nix i całego klubu Pho3nix GVT Team, bez was by mnie tu nie było.

: Bardzo dziękuję mojej całej drużynie Pho3nix GVT za ten sezon. Jestem niezwykle wdzięczny Zbyszkowi Gucwie, że we mnie uwierzył i wyciągnął pomocną dłoń na początku tego roku. Dziękuję wszystkim osobom zaangażowanym w działalność GVT! Tworzymy niesamowity team i razem możemy osiągnąć wielkie rzeczy. A co do samej Florydy, szczególne podziękowania należą się panu Jackowi Bazanowi, który wsparł mocno sam wyjazd na zawody do USA i bardzo pomagał nam na miejscu. Jak widać, triathlon to nie do końca sport indywidualny. Siła jest w drużynie!


o autorze

Paweł Waloszczyk

Twórca portalu, absolwent Politechniki Śląskiej który zamiast pisać o tym co zrobić by sprzęt rowerowy był lepszy, co robił przez ostatnie lata, postanowił sam się za to zabrać. Pasjonat nowych technologii i materiałów. 

Powiązane posty


komentarze

Powiązane treści

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl