Setka Pauliny - "Jezioro Orawskie tour"

Droga z Czarnego Dunajca do Jabłonki.

O wpływie ziemi orawskiej na moją duszę przypomniałam sobie dzisiaj podczas prywatnego touru ;) Plan był taki, żeby wystartować o 8, no może o 9 z N.Targu ale jak to z planami bywa – nie wypalił. Wyruszyłam o 10 ;) Kierunek – Jabłonka, Boberov, Namestovo, Trstena, Ciche, N.Targ. „Równe ponad” 100km z małą przerwą na jedzenie, a że połowa wypadła akurat nad jeziorem Orawskim do jedzenia doszło zamoczenie nóg.

Panoramka. 

W Polsce sytuacja meteorologiczna przedstawiała się następująco – temperatura wyjściowa wynosiła ok 24stC, co 20min rosła o kolejne 2stopnie, żeby oscylować między 30 a 34stC. W Polsce moja średnia była bliska 30km/h więc nie czułam tej super temperatury. Jeno tylko przekroczyłam granicę! Widok pięknych, zadbanych pól uprąwnych, chmur na niebie – jak się okazało później, deszczowych – no idylla jak się patrzy. Temperatura spadła o 6(!) stopni, mnie już zrobiło się chłodno :P

Słowacka idylla. 

Takie było 1sze wrażenie, które minęło na kolejne 40km – asfalt, który w zimie może i daje większą przyczepność, ale gdybym miała wybór, to wolałabym chyba jechać po kostce bauma niż po tym asfalcie. Albo po polskim asfalcie z dziurami. Po 53km nastała pora na jedzonko.

Przerwa nad jeziorem. 

W sumie to nigdy nie lubiłam jezior, wydają mi się niebezpieczne, do tego ta brudna, całkowicie nieprzejrzysta woda, muł… Sam syf, wiecie.

Mulaste wybrzeże :P 

Po przejechaniu może 5km od pit-stopu zauważyłam piękne cumullusy oraz ścianę deszczu gdzieś w oddali i już wiedzialam, że zmoknięcie jest nieuniknione, schowałam aparat i telefon do najbardziej suchego miejsca w plecaku i ruszyłam w otchłań deszczu. 2 przymusowe przerwy miałam z powodu ulewy, w końcu stwierdziłam, że przemoczone ciuchy mnie skutecznie oziębiają i pojechałam w deszczu like a PRO.

Cumullus deszczus słowakius. 

No rain, no drain. W sumie to nawet nie było na co patrzeć na tej Słowacji. Nudy.

Ciemno, zimno i ten asfalt… 

Kolarzy- ziomków minęłam może z 50-ciu a tylko jedna grupka złożona z może 5-ciu się ze mną pozdrowiła, a reszta… Odwracała głowy w drugą stronę i udawała, że nie widziała mojego gestu. Nadęte bufony. U nas jednak lepsza kultura :) Ale przynajmniej kierowcy w puszkach normalnie wyprzedzają.

autoportret na Polskiej ziemi ;)


komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl