Paulina i Paweł. Zakochani w sobie i kolarstwie.

Kilka lat temu zrodziła się myśl w ich domowym zaciszu, by po powrocie Pauliny Brzeźnej Bentkowskiej z kolarskiej emigracji w zachodnim klubie zawodowym na stałe do domu, spróbować zbudować od podstaw działającą na podobnych zasadach kobiecą grupę kolarską w naszym kraju. Z dużą cierpliwością i dyplomatycznym podejściem do tak poważnego biznes planu jej mąż Paweł Bentkowski ( również były zawodnik szosowy ) podwinął rękawy i zaczął z pomocą żony rozmowy z potencjalnymi sponsorami, bez których kolarskie zaplecze tak odważnego projektu nie miało by racji bytu. Jak widać, od kilku sezonów, owoce tej pracy i pomysłu zbierane są pełnymi koszami. Pozwoliliśmy sobie zajrzeć nieco w życie prywatne tej zgranej pary.

W jakich okolicznościach poznaliście się?

Chcielibyśmy powiedzieć, że poznaliśmy się gdzieś na imprezie, wakacjach nad morzem czy na ulicy, gdy ja się potknęłam a Paweł pomógł mi wstać, ale prawda jest taka, że poznaliśmy się w grudniu 1997 roku na zgrupowaniu kadrowym w Polanicy Zdrój. Podobno gdy Paweł mnie zobaczył pomyślał „to będzie moja żona!” No i los tak chciał, że jesteśmy już 7 lat po ślubie.

Swój dom stworzyliście w okolicy Krakowa, czy przeprowadzka na stałe służy Paulinie, czy też tęskni za domem rodzinnym i znajomymi pozostawionymi w Sobótce?

Chciałbym żeby Paulina już nie tęskniła, ale tęskni i to nawet bardzo. Tak naprawdę jest rozdarta pomiędzy Małopolską a Dolnym Śląskiem i nie ukrywa tego, że jej serce zaczyna mocniej bić gdy tylko zbliża się do okolic Sobótki i na widoku pojawia się góra Ślęża. Jak ona to mówi „ lubię wracać do swojej „Olesznianki”. (Paulina pochodzi ze wsi Oleszna- przypis redakcji)

Ty Paweł prowadzisz równolegle z aktywnością w klubie swoją prywatną działalność. Jak udaje się Wam łączyć obowiązki z dwóch odmiennych dziedzin na co dzień?

Nie jest to łatwe, ale jest to możliwe. Na pewno wymaga to dobrej organizacji i wsparcia drugiej osoby. Prowadzę zakład hydrauliczny razem z ojcem i jego pomoc w tym przypadku jest bardzo istotna i przydatna. A odnośnie kolarstwa to prowadzimy to wspólnie; ja i Paulina, więc uzupełniamy się. Myślę, że do tej pory udaje się nam to pogodzić, bo oboje mamy tą samą pasję, akceptujemy swoje inne potrzeby i obydwoje jesteśmy dla siebie bardzo wyrozumiali.

Które z Was trzyma koło steru w codziennych sprawach życia rodzinnego ? (zakupy, pomysły na aktywność poza sportową itp.)

To moja rola (mówi Paulina). Ja zdecydowanie więcej czasu spędzam w domu, więc wychodzi to samo z siebie. No chyba, że jestem w Olesznej to wtedy Paweł musi radzić sobie sam.

Pytanie z kuchennej beczki, które z Was gotuje, jeśli macie na to akurat czas?

Przeważnie gotuje Paulina, ale ani ona ani ja nie lubimy przesiadywać zbyt długo w kuchni. Jeśli jeszcze Was interesuje czy Paulina dużo eksperymentuje w kuchni to odpowiedź brzmi - nie. Nie przepada za nowościami dlatego jej kuchnia jest prosta, ale smaczna.

Foto: Dariusz Krzywański

Podziwiamy Was za wytrwałość i wybieranie sobie ambitnych celów związanych z przyszłością kobiecej grupy kolarskiej, którą stworzyliście sami od podstaw. Co was mobilizuje do tak trudnego działania na naszym rodzimym podwórku sportowym?

Pasja i miłość do roweru. Paulina kilka lat ścigała się na zachodzie w grupach UCI i po powrocie do kraju chciała, aby tu u nas dziewczyny mogły zasmakować, choć odrobinę zawodowstwa. Nie rozwija się to w tempie o jakim marzyliśmy, ale co roku jesteśmy o krok bliżej do tego co sobie pewnego dnia wyśniliśmy.

Znalezienie ludzi, którzy podzielą Wasz entuzjazm kolarski i pomogą Wam w budowaniu zaplecza startowego jest w naszych realiach trudnym zadaniem. Mamy jednak wrażenie, że ludzie i firmy, które Was wspierają, widzą w tym projekcie spory potencjał.

Na naszej drodze pojawiły się odpowiednie osoby w odpowiednim momencie. Do tej pory jeszcze się pojawiają a jak już się pojawią to staramy się zrobić wszystko by ich przy sobie zatrzymać i by byli zadowoleni z naszej współpracy. Tak było z Pauliną i Panem Władysławem Piszczałką. Po latach ponownie spotkali się na Balu Dolnośląskich Kolarzy i Prezes firmy MAT zaczął ponownie wspierać ją w jej przygotowaniach i startach. Ja np. wysłałem propozycję współpracy do firmy Velo i jak się niedawno dowiedziałem od Tomasza Radzkiego (prezes firmy VELO - przypisał redaktor) miała ona już wylądować w koszu, ale na szczęście jeden telefon zmienił jej los. W sporcie tak samo jak i w życiu czasami potrzebne jest szczęście.

Jakie macie plany startowe na ten sezon? Zdominowanie polskiej areny, czy wyprawa na podbój Europy?

Trafione w sedno. Chcemy zarazem zdominować polskie podwórko jak i podbić jakąś część Europy. Planujemy około 5-6 wyścigów zagranicznych i wierzymy w to, że dziewczyny są w stanie zaznaczyć tam swoją obecność.

Foto: Dariusz Krzywański

Skład Waszej ekipy w każdym sezonie nieustannie się zmienia, macie duży talent do wyławiania dziewczyn z kolarskim charakterem. Ciężko nie zapytać, czy będzie to kiedyś grupa, do której mocne zawodniczki będą same chciały przejść?

Taki jest nasz cel. Dużo jeździmy po wyścigach i obserwujemy to, co się na nich dzieje. Dodatkowo Paulina jest w centrum zamieszania, w peletonie i cały czas ma pod lupą inne zawodniczki. Nie ukrywamy, że niektóre z dziewczyn nie wykorzystały swojej szansy, inne zbyt szybko zakończyły karierę a jeszcze innym zdrowie pokrzyżowało plany. Być może przez to, że grupę prowadzimy razem w sensie: mężczyzna i kobieta dobrze nam to na razie wychodzi. To, że kiedyś trenowałem a potem pomagałem Paulinie w jej przygotowaniach nauczyło mnie pracy z dziewczynami, bo jest ona jednak troszeczkę inna niż z chłopakami.

Już trzy duże talenty wspólnie doszlifowaliście i wypuściliście na wielkie wody kobiecego World Touru. W której z dziewczyn widzicie kolejny diamencik?

W każdej z naszych dziewczyn widzimy diamencik, inaczej nie zawracalibyśmy im głowy. Kolarstwo to bardzo ciężki sport, więc albo trzeba mieć charakter albo zdrowie. Jeśli się ma obie te cechy, można zostać MISTRZEM. Także każda z nich ma szansę zajść bardzo daleko. Musi ją tylko wykorzystać i przede wszystkim zrozumieć, że wszystko co robi, co je, ile odpoczywa i jak się prowadzi, to robi to tylko i wyłącznie dla siebie. Jeśli będzie za dużo ważyć, to jej będzie ciężko pod górę nie nam. Jak zarwie noc to ona będzie się męczyć na treningu czy wyścigu, nie my. Prowadzenie grupy można porównać z prowadzeniem firmy. Każdy musi wiedzieć po co w niej jest i co ma robić. Gdy odnosimy sukces, to jest to sukces całej ekipy i wszyscy się cieszymy. Jeśli jest porażka, to jest to nasza porażka a nie porażka jednej osoby. Według nas szacunek i zrozumienie dla drugiej osoby to podstawa.

Paulina, czy masz wciąż tak dużą motywację jak do tej pory, by ścigać się na najwyższym poziomie? I kiedy zobaczymy Cię w roli trenerki kobiecej kadry narodowej?

Niestety, ale chyba już nie. Czuje się zawodniczką spełnioną. W tym roku coś się we mnie zmieniło, pojawiły się inne cele, marzenia i pragnienia. Może po prostu w końcu wydoroślałam. Może to też dlatego, że tej zimy nie przepracowałam tak jak należy, bardziej poświęciłam się grupie i teraz na treningach z dziewczynami jest mi po prostu ciężko. Jest to dla mnie coś nowego, coś czego jeszcze do końca nie akceptuję. Być może gdy ponownie poczuję „dobrą nogę”, to chęć to bardzo ciężkiej pracy powróci...

A czy kiedyś zostanę trenerką kobiecej kadry narodowej? Nie wiem, czas pokaże, życie samo ułoży.

Z niecierpliwością czekamy już na otwarcie sezonu w Sobótce, by zobaczyć jak Wam podaje noga. Czekamy na efektowna powtórkę z zeszłej wiosny. Życzymy Wam dużej wytrwałości, cierpliwości i szczęścia na szosie z wiatrem w plecy. I do zobaczenia w Sobótce .

Dziękujemy i serdecznie pozdrawiamy czytelników Velonews.


o autorze

Piotr Szafraniec

Kolarz, kucharz, akrobata. Dwukrotny Mistrz Polski Dziennikarzy w kolarstwie szosowym.

komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl