Lightweight - Frame Your Wheels

Myślisz: samochód sportowy. Mówisz: Ferrari. Myślisz: ultralekki rower szosowy. Mówisz: Lightweight. Na świecie jest naprawdę niewiele firm wzbudzających tak ogromne emocje. Jedną z nich jest właśnie niemiecki Lightweight, produkujący z karbonu bardzo lekkie koła, ramę oraz komponenty pokroju siodełko, sztyca, itp. Właściwie to nie wiem, dlaczego o tym piszę - wszyscy dobrze wiecie, czym dla świata rowerowego jest Lightweight, a ja miałem tą niekłamaną przyjemność przetestować dla Was ich najnowsze dziecko: ramę Urgestalt wraz z kołami Meilenstein Obermayer.

Przesyłka z Friedrichshafen dotarła do mnie pod koniec października, co można było uznać za dobry znak. Nie spadnie jeszcze śnieg i będzie można spokojnie pośmigać na rowerze. Bo wiecie, pogoda w Polsce jest na tyle nieprzewidywalna, że w listopadzie można spodziewać się zarówno śniegu, jak i wczesnego lata. Mnie, każdemu podług zasług, trafiła się przyjemna jesień z lekkimi elementami zimy. Ideał. Udało mi się przejechać kilkaset kilometrów, nota bene w przeróżnych warunkach pogodowych, a nic tak dobrze nie odzwierciedla charakteru sprzętu, jak jego test w każdych warunkach.

Rama

Dostając do testów Lightweight'a tak naprawdę za cel postawiłem sobie skupienie się na właściwościach jezdnych ramy oraz kół, bo te właśnie elementy są najbardziej znane i cenione wśród zawodników oraz amatorów szosowych. Urgestalt, bo taką nazwę nosi szkielet roweru, po raz pierwszy jako namacalny prototyp miałem okazję zobaczyć nieco ponad rok temu. W naturalnym kolorze karbonu robił naprawdę niezłe wrażenie, szczególnie kiedy brało się go do ręki. 

Podobnie jest i teraz. Czarny mat przykuwa wzrok, a jego delikatne detale sprawiają, że kupujący ma wrażenie prawdziwego luksusu. Ciężko się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, zważywszy na fakt, że set rama + widelec + sztyca kosztuje blisko 4500 EUR. Tak, dobrze widzicie. Za tą cenę niejeden z Was byłby w stanie kupić sobie naprawdę fajną szosę, lecz nie tak fajną, jaką jest Lightweight. Rama, w porównaniu do konkurencji, wagowo nie powala na kolana. 

Dla przykładu rozmiar 58 to dokładnie 928g, sztyca to 322g, a widelec 214g. Ja miałem okazję jeździć na 56, więc możecie sobie odjąć parę gram w dół. Nie mogłem tego zweryfikować namacalnie, bo po prostu nie chciało mi się rozbierać całego roweru na części, by go poważyć. Ale nie o to przecież w testach chodzi, nie samymi liczbami człowiek żyje. Sami Niemcy wypowiedzieli się na temat swojego projektu, że "to nie jest niemiecki rower". 

Lightweight przez wielu był uważany za firmę, która goni króliczka doskonałości, ich koła były (i nadal są) obiektem westchnień wielu, wiele ich jest testowanych, a za mało jeżdżonych. Czas było to zmienić. Urgestal jest tego najlepszym przykładem. "Frame your wheels" - taki napis widać na górze i jest to chyba najlepsze motto zestawu. Rama jest kompatybilna zarówno z elektronicznymi, jak i mechanicznymi grupami szosowymi. Ja posiadałem w swoim zestawieniu DuraAce Di2, która w śliczny sposób została schowana w ramie, dzięki wewnętrznemu prowadzeniu pancerzy linek hamulcowych. Jednak jeśli ktoś z Was będzie chciał założyć wersję mechaniczną - nie problem, zamontowano przelotki umożliwiające poprowadzenie linek przerzutek. Ciekawym rozwiązaniem jest mocowanie sztycy. 

Sztyca sama w sobie nie jest okrągła, ale elipsowata, co sprawia, że rower jest bardziej aerodynamiczny. Jej mocowanie ukryto... w dolnej części górnej rury ramy. Patent z jednej strony jest świetny, ponieważ jadąc, sztyca pracuje, poprawiając nasz komfort jazdy. Z drugiej zaś strony miałem spore problemy z tym, żeby podnieść siodełko do góry i nie porysować sztycy. Problemem jest także to, że trzeba ją przykręcić naprawdę solidnie, inaczej ma ona tendencję do tego, żeby delikatnie opadać w dół. Za pierwszą przejażdżką było to nieco frustrujące, jednak po mocniejszym dokręceniu problem ustąpił. 

Czy rama jest sztywna? Jest. Czy jest komfortowa? Jest. To, co przede wszystkim można o niej powiedzieć to jest ona idealnym balansem pomiędzy ramą typowo zawodniczą, a amatorską. Ciężko jest mi ja w jakiś konkretny sposób zaklasyfikować, ponieważ zarówno zawodowiec, jak i amator będą z niej zadowoleni. Mnie udało się na niej uzyskać pozycję na tyle wygodną, że kilka godzin spędzonych w siodełku nie sprawiło jakichkolwiek bólów kręgosłupa, itp. Na pewno zasługą tego były także...

Koła

Meilenstein Obermayer to najwyższy model z gamy producenta, jeżeli chodzi o koła do jazdy "na co dzień". Z tabelki producenta możemy wyczytać, że są to w pełni karbonowe koła, wysokość obręczy to 47,5mm, waga przodu 395g, tyłu 540g, co daje nam naprawdę rewelacyjne 935g za set. 

Dodając do tego szytki Continentala, mamy przed sobą zestaw będący w stanie sprostać każdym polskim dziurom. Możecie mi wierzyć, lub nie, ale Lightweight'a nie oszczędzałem. Większość testów na Zachodzie jest przeprowadzana na pięknym, gładkim asfalcie. U nas trzeba liczyć się z "kraterami", szczególnie jeżeli przejeżdża się przez głęboką prowincję. Meilenstein Obermayer jest wyjątkowym doświadczeniem, ponieważ jazda na tym zestawie sprawia, że na nowo jesteśmy w stanie odkryć radość z przemieszczania się szosówką. 

Szytki oraz w pełni karbonowe koła (ręcznie robione, co zresztą widać w pewnych delikatnych przebarwieniach obręczy) dają genialne czucie szosy, pozostając przy tym wyjątkowo sztywne. Lightweight daje na rower limit wagowy 120kg - to także coś znaczy. A, zapomniałbym o najważniejszym. 

Koła w połączeniu z hamulcami DuraAce hamują, a obręcze nie przegrzewają się. Ma to o tyle duże znaczenie, że mając przed sobą kilkunastu kilometrowy zjazd, nie zagotujemy klocków i nadal będziemy mogli zahamować w dowolnym momencie. Za tą całą przyjemność będziemy musieli jednak znowu słono zapłacić - 4700 EUR. Jedyny problem, jaki możecie napotkać w trakcie użytkowania tego setu to... silny wiatr boczny. Jazda na wysokim profilu w trakcie porywistego wiatru sprawia, że momentami trzeba walczyć o życie i utrzymanie w miarę poprawnego toru jazdy. Zajmowanie jednego pasa jezdni jest ogólnie rzecz ujmując utrudnione :)

Komponenty

Z rzeczy, które chciałbym jeszcze dokładniej opisać w teście to kierownica Rennbugel. Mój rozmiar to 420mm o wadze 168g. Model z gatunku klasycznych - tak można o nim powiedzieć. 

Nie jest stricte kierownicą aero, przez co osoby przyzwyczajone do bardziej obłych kształtów mogą czuć się odrobinę niekomfortowo, jednak mnie to zupełnie nie przeszkadzało. Większość swojego życia przejeździłem na tego typu kierownicach, więc i przyzwyczajenie robi swoje. 

Kierownica zarówno w dolnym jak i górnym chwycie dobrze się trzyma, a dolny chwyt ma jeszcze to do siebie, że potrafi nieznacznie pracować pod naciskiem naszym, a także dziur, po jakich jedziemy. Taki dodatkowy element komfortu. Cena? 370 EUR.

Osprzęt

Lightweight'a wyposażono w kompletną elektroniczną grupę Shimano DuraAce Di2. W tym przypadku za ceną ok. 10 tys. zł otrzymujemy sprawnie działające narzędzie do wygrywania wszystkiego. 

Problem pojawia się wtedy, kiedy musimy coś w naszej grupie wyregulować i sięgamy po instrukcję ze strony Shimano. Powiem Wam tyle - obejrzyjcie sobie jakiś poradnik wideo w sieci, albo zapytajcie znajomego, który ma coś takiego u siebie w domu. Regulacja to tak naprawdę kilka sekund, w porównaniu do tego, ile czasu zejdzie Wam na studiowanie zawiłości technologicznych poradnika. Jednak raz wyregulowana działa precyzyjnie w każdym calu: przednia przerzutka automatycznie dostosowuje się do przełożenia, jakie mamy z tyłu i działa pod naprawdę każdym obciążeniem. 

Nie udało mi się zmusić jej do kapitulacji, pomimo usilnych starań. Podobnie rzecz ma się z tyłem. Jedyne do czego nie mogłem się przyzwyczaić i co tak naprawdę w pewien sposób odpycha mnie od elektroniki w systemie przerzutek jest to, że nie można dokładnie poczuć momentu zmiany. Klik i... tyle. Mechanicznie. 

Kolejny problem to baterie w nadajnikach i ich konieczność ładowania. Co, jeżeli bateria pada nam, a my mamy do domu blisko 50 km? Trzeba dzwonić po jakieś koło ratunkowe. Mnie osobiście taka sytuacja się nie zdarzyła, jednak znam kilka osób, które utknęły z pustą baterią pośrodku niczego. Mało komfortowe. Żeby nie było, że ciągle narzekam - ergonomia jest na najwyższym poziomie, mamy możliwość podpięcia wszystkiego pod komputer i tak naprawdę jeździmy na tym, na czym na co dzień ścigają się zawodnicy Pro Tour'u.

Słowo na koniec

Jeżdżąc na Lightweight'cie mamy świadomość tego, że pod sobą posiadamy coś ekskluzywnego i unikatowego. To nie masówka, a coś, co zostało zaprojektowane z niemiecką dokładnością i precyzją. Obcujemy z produktem, za którym każdy świadomy kolarz obróci głowę, a ten mniej świadomy po prostu spojrzy i powie "O, ładny rower". Dla jednych konserwatywny i nudny, dla innych po prostu piękny - czarny mat ma wiele odcieni. Czy warto wydać małą fortunę, by cieszyć się Urgestaltem? Nie mnie to chyba oceniać, bo ja w tym rowerze się po prostu zakochałem i nie mogę już na niego patrzeć w sposób bardziej obiektywny i krytyczny.  Zamieniając w nim parę elementów na lżejsze, zostałby on z pewnością rowerem moich marzeń. Magia, ale na pewno nie świąt.

Oceny:

  • Wyposażenie: 5 
  • Wykonanie: 5 
  • Sztywność: 4,5
  • Cena: 2

Dystrybutorem marki Lightweight w Polsce jest firma Veloart ( www.veloart.pl ).


o autorze

Jarosław Lesisz

Z wykształcenia polonista, z zamiłowania fan dwóch kółek i wszystkiego związanego ze sprzętem rowerowym. Współzałożyciel oraz redaktor kultowego bikepl.com, twórca największego (jak na tamte czasy) forum rowerowego.

komentarze

WiadomościWszystkie

GalerieWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl