Test licznika GPS GARMIN EDGE 520
Konkurencja na rynku zaawansowanych liczników rowerowych w ostatnim czasie mocno się rozrosła. Okres monopolu Garmina zdaje się powoli kończyć. Nic więc dziwnego, że producent urządzeń z serii Edge regularnie wprowadza na rynek nowe, coraz to bardziej zaawansowane komputery rowerowe. Kolejny licznik Garmina został oznaczony numerem 520 i, nie tylko w mojej ocenie, jest to produkt bardzo udany.
Od kilku lat wszystkie moje rowery zaopatrzone są w uchwyt, w którym na każdym treningu pojawia się niezawodny, niezastąpiony i ponadczasowy Garmin Edge 500. Niegdyś spełnienie marzeń każdego młodocianego kolarza - dzisiaj old school w czystej postaci. Jeśli dobrze liczę to od premiery "pięćsetki" minęło dobre sześć lat, a mimo to nadal jest chyba jednym z najczęściej występujących liczników rowerowych w środowisku kolarskim. Po dotykowych Edge 510, 800, 810 i 1000, Garmin robi krok w tył i wypuszcza model 520 bez dotykowego ekranu. Ale czy na pewno jest to krok w tył?
W moim mniemaniu ekran dotykowy w liczniku rowerowym nie jest do niczego potrzebny. Co prawda muszę się przyznać, że podobnie twierdziłem na początku ery dotykowych smartfonów, ale po prostu do niektórych rzeczy trzeba dojrzeć (i oczywiście dać czas technologii na rozwój). Edge 520 testowałem w warunkach jesienno-zimowych i nie wyobrażam sobie obsługi dotykowego ekranu licznika w grubych, rowerowych rękawiczkach, natomiast fizyczne przyciski sprawdzają się zawsze znakomicie. W mojej ocenie to zdecydowanie zaleta nowego modelu.
W kwestii wyglądu też nie powiem złego słowa. Nowy Edge na
kokpicie prezentuje się schludnie i nowocześnie, nie jest też przesadnie duży.
Solidna obudowa z wytrzymałego
materiału; wyraźny, kolorowy wyświetlacz; pięć intuicyjnych przycisków obsługi menu
po bokach oraz dwa obsługujące trening (start/stop oraz lap) z dołu. Pozytywnym
zaskoczeniem była dla mnie mnogość uchwytów w standardowym zestawie oraz wygląd
i jakość działania nowych czujników prędkości/kadencji. Nowa opaska z
czujnikiem tętna bije na głowę konkurencję, ale z nią mam już styczność od
dłuższego czasu, więc nie będę się wywodził na jej temat.
Przejdźmy teraz do meritum, czyli do funkcjonalności. Może w tym miejscu skończę porównania do Edge 500, bo mnogość nowych funkcji u następcy jest ogromna. Na początku skupię się na opcjach, które dla mnie są kluczowe. Nie będę wspominał o oczywistych podstawowych funkcjach treningowych, bo o nich każdy wie (zaawansowane monitorowanie i analizowanie wszystkich parametrów naszej aktywności rowerowej i wgląd do nich w serwisie Garmin Connect stoi na najwyższym poziomie i tutaj nie powiem nic nowego).
- Po pierwsze: łączność ze smartfonem za pośrednictwem bluetooth. To nie tylko wyświetlanie przychodzących połączeń czy SMS-ów na ekranie urządzenia, ale także śledzenie na żywo (Garmin LiveTrack), informacje o pogodzie czy bezprzewodowa synchronizacja treningów z serwisem Garmin Connect (koniec z podłączaniem Edge do komputera po każdym treningu!).
- Po drugie: mapa. Co prawda ilość miejsca pamięci w urządzeniu jest ograniczona (może objąć obszar ok. 2-3 województw w Polsce), a z poziomu urządzenia nie mamy możliwości wytyczenia trasy i nawigowania do konkretnego miejsca, jednak sam fakt możliwości wglądu w teren, w którym aktualnie się znajdujemy jest nieoceniona. Bardzo dobrze działa natomiast opcja podążania po wyznaczonym kursie.
- Po trzecie: czas pracy na baterii i jakość sygnału GPS. Edge 520 jest zgodny ze standardem GPS i GLONASS, przez co dokładność wskazań jest na prawdę imponująca, a czas pracy baterii wynoszący ok. 15h jest w zupełności wystarczający.
- Po czwarte: personalizacja ekranów dla różnych typów aktywności. Możliwości edycji danych prezentowanych na ekranie licznika jest mnóstwo, a dla mnie najistotniejsze jest to, że istnieje możliwość definiowania odrębnych ekranów np. dla różnych rowerów (rower z i bez miernika mocy). Wybór odpowiedniego typu aktywności odbywa się w mgnieniu oka tuż przed rozpoczęciem treningu.
- Po piąte: dodatkowe funkcje dla użytkowników pomiaru mocy i pulsu. Rejestrowanie i wbudowany test FTP, określanie szacunkowego pułapu tlenowego czy szacowanie czasu odpoczynku po treningu.
- Po szóste: podsumowanie treningu i osiągnięcia. Po każdym treningu mamy wgląd w prawie wszystkie statystyki dotyczące zakończonej aktywności z poziomu urządzenia, np. czas spędzony w określonej strefie tętna czy mocy. Dowiemy się także, kiedy uda nam się pobić rekord np. najdłuższego dystansu.
Oprócz tego urządzenie oferuje szereg innych funkcji, które akurat dla mnie nie mają większego znaczenia. Są to m.in. integracja i możliwość rywalizacji "na żywo" w ramach wybranych segmentów platformy Strava, możliwość połączenia ze zgodnym trenażerem ANT+ czy integracja z kamerą Garmin VIRB.
Czy Edge 520 ma jakieś wady? Oczywiście. Z mojego punktu widzenia największym minusem jest niewykorzystanie potencjału wbudowanych map. Brak możliwości nawigowania do punktu, niewygodna obsługa samej mapy (powiększanie/pomniejszanie/przesuwanie mapy wymaga dużo cierpliwości...) to spore mankamenty. Bardzo ograniczona pamięć urządzenia czy brak wifi to kolejne minusy. Na koniec dodam, że raz udało mi się całkowicie zawiesić urządzenie (konieczny był reset odpowiednią kombinacją klawiszy), ale wierzę, że było to spowodowane moim nadgorliwym klikaniem w momencie ładowania podsumowania treningu. Na szczęście wszystkie dane przetrwały i w moich oczach Garmin i tak jest wzorem niezawodności (po tym co wysłuchuję ostatnimi czasy od znajomych zaopatrzonych w produkty konkurencji). Nie wiem jak Wy, ale ja już podejrzewam, jakie urządzenie zastąpi moją starą, wysłużoną "pięćsetkę"...
Ocena:
Jakość wykonania: 4
Wygląd: 4,5
Funkcjonalność: 4
Cena: 4 (1249 zł samo urządzenie, 1599 zł wersja Bundle HR/Cad)
Więcej informacji: https://buy.garmin.com/pl-PL/PL/sport-i-rekreacja/...
komentarze