Shockblaze S7 Race Veloce

Shockblaze S7 Race Veloce to kolejny sprzęt, jaki mieliśmy okazję przetestować. Co o nim sądzimy?

Shockblaze na polskim rynku stawia nieśmiało swoje kroki. Nie jest to póki co marka zbyt rozpoznawalna i musi rozpychać się dosyć mocno, stając w szranki ze swoją konkurencją. Tym razem miałem okazję przetestować ich szosowe dziecko pt. S7 Race Veloce. Do testu zatem marsz!

Rama i widelec

Alloy Ultra Light PF30 - tak można w skrócie opisać tą aluminiową ramę. Podobnie jak w 29, którą Szymek opisywał dwa dni temu, tutaj też przyoszczędzono na detalach w postaci spawów w okolicy suportu. W stosunku do całej reszty nie ma się jakkolwiek do czego przyczepić: kolorystyka jest naprawdę bardzo ładnie dobrana i wraz z resztą komponentów tworzy idealną całość. Rama, pomimo tego, że jest aluminiowa, bardzo dobrze radzi sobie z nierównościami nawierzchni, a jej geometria sprawia, że nawet początkujący kolarz jest w stanie czerpać przyjemność z jazdy tym rowerem. 

Jej bardziej turystyczny charakter to zaleta, nasza pozycja nie jest bardzo wyścigowa, przez co jesteśmy w stanie bez większego wysiłku dłużej pokręcić. To zdecydowany plus. Do plusów można także zaliczyć widelec: karbonowy, podobnie jak rama bardzo dobrze tłumi nierówności, przez co jesteśmy w stanie dostarczyć naszym nadgarstkom chociaż odrobiny luksusu.

Napęd

Campa! Tak, ten rower został wyposażony w klamkomanetki, przerzutkę przednią oraz przerzutkę tylną tego włoskiego producenta. Nie ukrywam, że sprawiło mi wiele radości jeżdżenie na Veloce, bo, pomimo, że jest to aktualnie najniższa grupa szosowa w hierarchii Campagnolo, to i tak jakością pracy zdecydowanie przewyższa konkurencję. 

Biegi wchodzą tak jak należy, wszystko działa. Być może nie wszystkim będzie podobał się dźwięk, jaki wydaje napęd Campy podczas swojej pracy, ale właśnie za to zawsze lubiłem Włochów - wyraźne, toporne wydawać by się mogło, przerzucanie biegów, żaden tam kanapowy ratlerek, tylko rasowy hart z krwi i kości. 

2x10 to myślę optymalnie dobrane koronki, które w połączeniu z korbą FSA Omega Compact 34/50 i kasetą Miche Primato 13-29 tworzą zgrany duet. Na długich, szybkich zjazdach troszkę brakuje większego blatu, jednak w górzystym terenie, a także z myślą o początkujących adeptach jazdy na szosie, konfiguracja ta sprawdza się idealnie. Jesteśmy w stanie pokonać każdy podjazd, dzięki czemu nasza jazda zyskuje na płynności.

Koła i hamulce

Tutaj producenta poniosła, lekko rzecz ujmując, ułańska fantazja. Zestaw kół sygnowanych logiem Shockblaze oraz takich samych hamulców to coś, co moim zdaniem nie powinno zostać popełnione na sprzęcie, do którego zakłada się tak szlachetny osprzęt, jakim jest Campagnolo. Już wyjaśniam, do czego zmierzam. Po przejechaniu niecałych 20km, dało się słyszeć w trakcie hamowania, jakby ktoś pilnikiem zaczął trzeć o metal. Ściągnięcie przedniego koła, szybka diagnoza: w klockach są zatopione metalowe wstawki, mające zapewne służyć za ogranicznik w zużyciu klocka. 

Albo wstawka ta została zatopiona zbyt płytko, albo użyto bardzo twardego materiału w obręczach, ale jedynym wyjściem było wydłubanie tego wynalazku małym płaskim śrubokrętem. Zabieg ten tyczył się także i tylnego hamulca. Co do kół... RR 90, bo tak producent je nazywa to pod względem sztywności i właściwości jezdnych nawet niezłą konstrukcja. Nie są one może jakoś wyjątkowo sztywne, ale w zupełności wystarczają do uprawiania turystyki, czy do treningowego połykania kilometrów. Ich największy mankament odkryłem przypadkiem, przy zakładaniu roweru na bagażnik dachowy auta, w momencie kiedy pakowałem przednie koło do pokrowca. Kulkowe łożyska w tych kołach... nie mają żadnego zabezpieczenia! Jest sobie ślizg, w którym umieszczone są łożyska na smarze, ośka piasty i gumowy kapturek. Dłuższa wycieczka w deszczu, opłukanie roweru na myjce sprawia, że za chwilę musimy wymienić nasze łożyska, albo i piasty. Nie wiem jakim cudem ktoś mógł popełnić takie konstrukcyjne samobójstwo, ale jednak popełnił. Wstyd!

Cała reszta

Były przez chwilę minusy, więc teraz będą plusy. Największy to fakt, że producent do swojego roweru załącza szosowe pedały SPD! Tak! Nie jakieś tam badziewne platformy, ale najprawdziwsze zatrzaski. Nie przypominam sobie, aby w kategorii cenowej to 4000zł ktoś dawał nam taki sympatyczny bonus. To bardzo miłe. Kolejny miły akcent to koszyczek wraz z bidonem. 

Spełniał swoje zadanie. Zdecydowanie. Kierownica, mostek, sztyca to produkty sygnowane logiem Shockblaze. Co mogę o nich napisać? Oprócz tego, że są z aluminium i że są i spełniają powierzone im zadanie, to chyba tyle. Siodełko, także opatrzone logiem producenta, było na tyle wygodne, że ok. 100km byłem w stanie na nim wytrzymać. Ale to wiadomo, kwestia przyzwyczajenia albo wymiany na model, który nam pasuje. Opony Schwalbe Lugano 700x23C to szerokość i przyczepność. Nie miałem okazji przetestować ich w najcięższych warunkach pogodowych, ale przy lekkim deszczu zakręty z pewną dozą asekuracji dało radę spokojnie ciąć.

Słowem zakończenia

Patrząc na ten rower mam mieszane uczucia. Moje jedno ja mówi mi, że to naprawdę fajnie poskładany sprzęt i to na dodatek na Campagnolo, moje drugie ja widzi koła i hamulce, które na dzień dobry zabiły dobre wrażenie roweru. Drogi producencie: dopilnuj, aby koła miały dobrze uszczelnione łożyska i zmień klocki hamulcowe! Bo przy cenie 3799zł naprawdę bardzo ciężko znaleźć fajnie kolorystycznie i sprzętowo poskładany rower. A ten takim mógłby się stać...

Oceny:

- wykonanie: 3

- waga: 3,5

- właściwości jezdne: 4

- cena: 4


o autorze

Jarosław Lesisz

Z wykształcenia polonista, z zamiłowania fan dwóch kółek i wszystkiego związanego ze sprzętem rowerowym. Współzałożyciel oraz redaktor kultowego bikepl.com, twórca największego (jak na tamte czasy) forum rowerowego.

komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl