Weekendowe ściganie na Śląsku
Przełom lata i jesieni na Śląsku obfituje w tego rodzaju zawody. 7 września 2013r. w Rogoźniku nieopodal Piekar Śląskich siłami Stowarzyszenia FOREVO wraz z piekarskim serwisem i sklepem rowerowym MMBike przygotowano wyścig XC. Nomen omen kołem zamachowym całego zamieszania byli doskonale znani w środowisku Mario i Miniek na co dzień tworzący MMBike. Pętla przebiegała przez teren lasów i łąk pokrywających górę Buczynę. Wystarczyło zatem wykorzystać dane przez naturę warunki, aby stworzyć ciekawą trasę. Brak było na niej znaczących trudności technicznych w rodzaju dropów czy agrafkowatych zjazdów, ale dzięki temu była ona dostępna dla zwykłych śmiertelników. Dwa fragmenty, które mogły przysporzyć trudności to bardzo mocno nachylony podjazd po korzeniach oraz spektakularny przejazd przez „siodło” z płynącym na jego dnie strumieniem. Przy tym ostatnim wystarczyło jednak puścić klamki na zjeździe i nieco „przyłydzić” na przeciwległym końcu. Nie można zapomnieć o piasku zalegającym na zakrętach dzięki któremu można było doświadczyć niemiłej niespodzianki. Ogólnie trasę podzielić można było na trzy części: podjazdowo-singlową, płasko-łąkową i zjazdową. Charakterystyka trasy preferowała zdecydowanie kolarzy dobrze przygotowanych kondycyjnie mogących się wykazać na długich jak na XC podjazdach. Jeżeli miałbym opisać wyścig jednym zdaniem „Luźna atmosfera i ostre ściganie”. Organizatorzy dobrze poradzili sobie z poprowadzeniem zawodów (była regeneracyjna kiełbasa z grilla), a zawodnicy dali z siebie wszystko. Na długo pozostanie mi przed oczami widok Ani Wajzer. Popsuty sprzęt nie pozbawił ochoty do walki i wpierw biegła po trasie, a po reanimacji roweru z nr w zębach przekroczyła linię mety.
Sobotnia impreza wraz z wcześniej zorganizowanym wyścigiem na będzińskiej górce zwanej Dorotką oraz z niedzielnym wyścigiem w Rudzie Śląskiej Bielszowicach składała się na mikrocykl - TriCup XC. Spośród tych zawodów rudzkie zawody mają najdłuższą historię i największą renomę. Wystarczy wspomnieć, że na listach startowych w poprzednich latach wpisane były nazwiska Galiński, Szafraniec. Ten wyścig jest i był familijny lecz w innym wymiarze, bo jego organizatorem jest zawsze Turystyczny Klub Kolarski PTTK TIGRIS Ruda Śląska i ktoś o nazwisku Domżalski – kiedyś ojciec (Zbigniew), a obecnie syn (Tadeusz). Wyścig jest znany nie tylko z tego, że możesz na nim wygrać żelazko, ale z wymagającej interwałowej trasy. W zasadzie nie ma na nim płaskich odcinków, różnice sprowadzają się tylko do stopnia nachylenia. Wstęga trasy wijącą się w bielszowickim parku i hałdzie często prowadzi mocno w dół owijając się wokół drzew, aby nagle skręcić i wznieść się ku niebu i znowu w dół. Szczególnym punktem jest techniczny zjazd jarem. Tutaj gromadzi się loża szyderców czekających na możliwość podziwiania kolarzy poruszających się lotem koszącym nisko nad ziemią, a ci ostatni co jakiś czas zapewniają tego rodzaju atrakcje. W porównaniu do ubiegłych lat trasa została nieco zmodyfikowana, a to w związku z pracami prowadzonymi w parku, nie tracąc przy tym niczego ze swojego „uroku”.
Wynik zawodów możecie znaleźć na stronach organizatorów. Podczas gdy część zawodników naszego zespołu walczyła w sobotę w Volvo Powerade MTB Maraton w Wałbrzychu (Paweł – 6 open mega!, Mariusz, Daniel). Reszta kręciła na miejscu. Nie mogę tu nie wspomnieć o 1 miejscu w kategorii Masters II dla Roberta Szymańskiego w II Mistrzostwach MTB w Rogoźniku. Niedziela nie była już taka pomyślna dla zawodników Bikehead MTB TEAM, bo zarówno Robert jak i Tomek Woźny zaliczyli DNF. Pierwszy odpadł w następstwie awarii a drugi po nieudanej próbie wykarczowania części parku. Ja przeżyłem XC w Rudzie. Nie śmiejcie się. Kilka lat temu zszedłem z trasy, bo myślałem że za chwile zejdę z tego świata na herczszlag. Od tego czasu omijałem wyścig w Rudzie Śląskiej szerokim łukiem.
komentarze