1276 kilometrów z Polski do Chorwacji
Przypomnijmy, że Jerry i Gosia poznali się przypadkowo na facebook’u, widzieli się zaledwie raz na żywo, ponieważ Jerry, na co dzień mieszka i pracuje w Paryżu. Wyruszyli 14 lipca 2012 roku. Tego dnia w Zakopanem odbywał się etap Tour de Pologne.
Pierwszego dnia przekroczyli szybko granicę polsko-słowacką. Gosia, jako bardziej zaprawiona w bojach turystka rowerowa nie miała większych problemów z jazdą ciężkim rowerem, obładowanym bagażami pod górę. Co innego Jerry, który przyznał, że to jego… pierwsza wspinaczka rowerem w górach. Nie ominęły ich przygody i problemy techniczne, wszystko jednak dobrze się skończyło.
Podróżnicy nie zawsze wybierali najłatwiejsze, asfaltowe trasy. Zdarzało się także zboczyć na szutrowe szlaki. Na co dzień towarzyszy im także oko kamery, które dokumentuje te zmagania. Samochód filmowy trzeciego dnia jednak tych prób terenowych musiał znosić coraz więcej.
Jerry nie sprawdził się jako nawigator, zamiast określać drogę z mapy, stwierdził że lepiej będzie jechać na azymut – po prostej zawsze bliżej – a przepaście, rzeki, doliny… podróżnicy twierdzą, że dadzą radę.
Nie obyło się bez przygód z namiotem – ciepła noc pod gołym niebem.
Na trasie również niespodzianki z noclegami, hotel w którym miała nocować ekipa gdzieś na Słowacji nad jeziorem zabity dechami. Przyszło dalej spać w namiocie, całkiem przytulnie.
Dzień jak co dzień – kawa, śniadanie, sprawdzanie rowerów, pakowanie i w drogę. Tak wygląda dzień w podróży.
W czwartym dniu wyprawy Jerry i Gosia mieli dostać się już do Komarom na Węgrzech, jednak droga z Banskiej Bystricy do Banskiej Stiavnicy okazała się bardzo trudna. Z przewidywanych dziennych 100 km na razie pokonują ok. 80 km.
Po długiej i ciężkiej przeprawie przez Słowację piątego dnia dotarli na Węgry. Po drodze spotkali naprawdę wielu wspaniałych ludzi, sami byli zaskoczeni taką życzliwością – przygarnęli do ogrodu, pozwolili rozbić namiot, poczęstowali nawet ciastem i śliwowicą na drogę. A starota Szczawnickich Bań potraktował ich jako najznamienitszych gości – coś niesamowitego, za co podróżnicy już teraz dziękują.
Szósty dzień spędzili w Veszprem na Węgrzech, 65-tysięczne miasteczko, stolica Bakony. Ma w sobie ono coś z atmosfery królewskiego miasta. Podróżnicy akurat trafili do miasta na czas trwania Festiwalu Jazzowego, podczas którego wypróbowali wspaniałe węgierskie wina i wyborne owocowe wódki Palinek. Mieli także okazję obejrzeć na żywo koncert Buena Vista Social Club, który odbył się w Arenie Veszprem. I jadąc dalej „niezwyciężeni” podążają w kierunku Balatonu.
Niestety siódmy dzień okazał się pechowy. Z powodu kontuzji ścięgna Achillesa u Gosi część trasy musieli pokonać samochodem. Gosia jednak nie poddaje się i po dwóch dniach wsiada z powrotem na rower.
Najnowsze informacje z dziś to to, że podróżnicy są już na Chorwacji, i choć były po drodze słabsze momenty (Gosia ponaciągała achillesy – i nie mogła przez chwile jechać , Jerry w związku z tym na chwilę opadł z sił ) ale jadą dalej.
Przed nimi Bośnia – Jerry z pełnym ekwipunkiem, zapasową oponą i koszykiem ale bez paszportu – zobaczymy czy go przepuszczą – trzymajcie kciuki.
komentarze