RK Exclusive Doors MTB Team na HERO - komentarze postartowe

BOGDAN CZARNOTA:

Maratony kiedyś to był dla mnie chleb powszedni. Bardzo długo się specjalizowałem w tej odmianie kolarstwa i to z bardzo dobrym powodzeniem. Ostatni raz Hero jechałem 5 lat temu. To wyjątkowa impreza. Wszystkie okoliczne miasteczka żyją tym dniem, a ludzie miejscowi są bardzo przyjaźnie nastawieni do kolarzy. Nie planowałem w tym roku takiego wyczynu ale tak się złożyło, że w środę trzy dni przed startem trzeba było podjąć wyzwanie. Ja lubię stawiać sobie poprzeczkę wysoko. Nic mi się w ostatnich tygodniach nie układało ze zdrowiem i przez to moja dyspozycja była w kratkę. Trzeba było się zmobilizować.a Adrenalinę i pozytywne emocje wywołuje już miejsce i potężne góry, które otaczają miasteczko Val Gardena. Ustawiony jestem w 6 grupie. Startuje spokojnie i nastawiony pozytywnie, ale czuje respekt przed tą trasą, która ma 86km i 4500 m przewyższenia. Jadę z przodu sektora i utrzymuje się tam od początku. Bardzo przeszkadzały osoby, które wystartowały wcześnie, ponieważ do ¾ dystansu bardzo blokowali i tworzyli korki na zjazdach. Jechałem równym tempem ale jednak na ostatnim długim podjeździe dopadł mnie kryzys. Walczyłem z tym i udało się. Skupienie i dążenie do celu. Na mecie melduje się na drugim miejscu w kategorii Masters 4 za dwukrotnym Mistrzem Świata Roelem Paulisenem. Nie zapomniałem jak się jeździ maratony największe na świecie.

JAN KARASEK:

Hero Sudtirol Dolomites to kolejny piękny wyścig, który mi się udało przejechać. Wyjazd był nieco spontaniczny i choć start miałem już od dłuższego czasu zaplanowany to ostatecznie razem z trenerem zdecydowaliśmy się dopiero w środę. Czwartek to już podróż, która przebiegła sprawnie, a piątek to tylko lekka przejażdżka, trochę zdjęć i odpoczynek przed wyścigiem. Sobota przywitała nas piękną słoneczną pogodą. Start zaplanowany był wcześniej, ponieważ już o 7:20. Przebiegł on dosyć chaotycznie, ponieważ do sektora zostałem wpuszczony na 15 sekund przed wystrzałem sędziego. Jednak wiedziałem, że wyścig jest długi i nie ma co się przejmować. Po starcie 5 km podjazdu na Dantercepies było dobrą rozgrzewką przed kolejnymi wzniesieniem. Następnie czekała nas Pralongia, bardzo przyjemna i widokowa, a następnie po szybkim zjeździe do Arabby zaczęliśmy wspinaczkę na Sourassas. Zaczęło się niewinnym asfaltem jednak później było coraz bardziej stromo. Niestety niektórych fragmentów tego podjazdu nie dało się podjechać, wszyscy zawodnicy butowali. Przed szczytem zaczęło się nieco wypłaszczać i nie licząc jeszcze jednej stromej ścianki. U góry szybkie uzupełnienie bidonu, zjazd i poprawka asfaltem pod Pordoi. Po ponad 3 godzinach wyścigu Garmin pokazywał mi, że już niecałe 3000 metrów w pionie za mną. Na zjeździe do Canazei starałem się odpocząć, bo wiedziałem, że jeszcze trochę przewyższenie mnie tego dnia czeka. No i tak zaczęło się Passo Duron, piękny podjazd doliną jednak ja zacząłem odczuwać pierwsze trudy wyścigu. Starałem się już jechać tyle ile mogę, ale niestety straciłem tam kilka pozycji. Ze szczytu szybki szutrowy zjazd, jeszcze jedna można powiedzieć mała hopka i po niespełna 6 godzinach melduje się na mecie jako 6 orlik. Wyścig Hero Sudtirol Dolomites jest wyścigiem stworzonym z pasją, organizacja atmosfera i piekielnie trudna trasa łączą się w całość i dają możliwość ścigania na najwyższym poziomie. Polecam każdemu przejechać i sprawdzić się na szlakach w dolomitach, ja jeszcze na pewno tam wrócę.


o autorze

Paweł Waloszczyk

Twórca portalu, absolwent Politechniki Śląskiej który zamiast pisać o tym co zrobić by sprzęt rowerowy był lepszy, co robił przez ostatnie lata, postanowił sam się za to zabrać. Pasjonat nowych technologii i materiałów. 

Powiązane posty


komentarze

Powiązane treści

WiadomościWszystkie

GalerieWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl