Jazdy Ultra. Wojtek podpowie Ci o czym zapomniałeś.

Długa jazda – maluśki poradnik

Długi dystans dla każdego z nas zaczyna się gdzie indziej.

Jeden zakończy po 150 lub 200 kilometrach, dla kogoś innego 10+ godzin w siodełku to już sporo, są też tacy, którzy uznają, że dopiero po przekroczeniu bariery 500 kilometrów zaczyna być fajnie...Nieważne jak długą trasę wybierzesz – powinnaś/powinieneś się do niej odpowiednio przygotować. Podrzucamy więc kilka pomysłów jak to zrobić. Nie traktujcie tego proszę jak 'prawd objawionych', ale jako podpowiedzi przed pierwszym i kolejnym dłuższym posiedzeniem w siodełku.

Warstwy

Każdy z nas jest inny: gdy jedna osoba marznie w puchowej kurtce, inna śmiga w jednym polarze. Ale ubieranie się warstwami jest zawsze dobrym pomysłem. W zimie na bazową, dobrze odprowadzającą wilgoć koszulkę, wrzucamy coś ciepłego i całość przykrywamy warstwą nieprzewiewną/nieprzemakalną. Termoizolacja warstwy środkowej zależna jest mocno od indywidualnej reakcji na temperaturę i natężenie aktywności – zmarzluchy wybiorą cienką kurtkę puchową, gorący kolarze założą cieńszą bluzę. Warstwowo opatulić należy też stopy – wełniane skarpetki na cieńszych ale oddychających, wcale nie będą przesadą, a dopełnienie wszystkiego nieprzewiewnym ochraniaczem da uczucie miłego ciepła. Przynajmniej na jakiś czas. Przy długiej jeździe, nawet w najcieplejszych butach zimowych, unieruchomiona stopa może szybciej doznać wychłodzenia, trzeba mieć to na uwadze (i czasem zrobić małą przerwę na przedreptanie kilku kroków, w celu poprawienia krążenia). Zawsze mam wrażenie, że ręce i głowa to te części ciała, które najmocniej uczestniczą w oddawaniu ciepła. Można je więc dość szybko wyziębić, ale pomagają też w regulacji naszego przegrzania, np. na podjazdach. Najbardziej funkcjonalne wydają się więc rękawiczki, które nie krępują dłoni i są łatwe do ściągnięcia (lub przesunięcia, np. wiatroszczelnych osłon), oraz system czapka pod kask+chusta typu komin, którym łatwo operować.

Latem jest niby prościej, bo warstw trzeba niby mniej. Ale wczesnoporanny chłód miły nie jest, a zwalczyć go można kamizelką, rękawkami czy nawet cieplejszą bluzą, którą potem wrzucimy do kieszonki lub torby/sakwy. Bo warstwy mają właśnie to do siebie, że można je dowolnie redukować lub dokładać, ciągle zależnie od naszych preferencji. Czasem warstwy mogą stać się wrogiem, gdy silny, wewnętrzny imperatyw zagoni w krzaki. Wtedy przyda się dobry plan gry na wypadki awaryjne.

Bądź przygotowany

Przygoda to przygoda, czasem można dać się jej ponieść. Ale gdy nawet najlepiej przygotowany rower łapie defekt kilka godzin jazdy od domu, telefon do przyjaciela może nie być opcją. Zastanów się czy masz podstawowe narzędzia i części wymienne i czy potrafisz ich użyć. Niby truizm, ale często wystarczy brak jednego głupiego klucza, żeby zostać na zawsze w dzikim polu. Dwie dętki, skuwacz, multitool, łyżki do opon i pompka nie ważą przecież dużo. Czasem sprytnie zwinięta do torby cienka puchówka czy rękawiczki do 'brudnej roboty' potrafią pomóc znieść nieprzyjemny czas serwisowania. Dobrze też się zastanowić co zrobić w wypadkach awaryjnych, gdy przyjdzie wycofywać się z buta. Pomysłów jest wiele, od wspomnianego telefonu i czekania na kolegę z samochodem, przez łapanie stopa, aż po wcześniej rozeznany transport publiczny. Jadąc za granicę warto mieć na taką okazję trochę miejscowej waluty i chociażby minimalne zdolności komunikacji, werbalnej czy niewerbalnej. Od prawie zawsze nie ruszam się na dłuższe jazdy bez jeszcze jednej rzeczy – folii ratunkowej (NRCty). Jest mała, pakowna, a może pomóc w wielu przypadkach, czy to czekania na pociąg czy przeczekiwania do rana, gdy padnie jedyna lampka.

No właśnie, światło. Element często pomijany, bo uważany za 'mało PRO' ;) Nawet gdy nie planujemy naszej wycieczki kończyć nocą, warto założyć nawet małe, diodowe migacze, na przód i tył. Bo może się zdarzyć, że wymiana dętki lub dwóch potrwa dłużej, niż byśmy chcieli. A z takim światłem spokojnie można doturlać się bezpiecznie do domu nawet długo po zmroku. Przetestowane.

Miniaturyzacja sprzętu elektronicznego umożliwiła zabieranie ze sobą jeszcze jednej rzeczy, która może okazać się zbawienna – powerbanka. Zastrzyk energii dla telefonu lub licznika może nawet, w skrajnych wypadkach, uratować życie.

Żeby jeździć trzeba jeść (i pić)

Pomysłów na to, co można, trzeba i nie wolno spożywać na rowerze jest tyle, ile trenero-dietetyków. To, jaki plan żywieniowy wybierzesz, zależy od indywidualnego rozkładu wyjazdu, intensywności jazdy czy pory roku. Ale ponownie – pewne rzeczy przydałoby się zaplanować.

W aprowizacji na rowerze, szczególnie w terenie, którego nie znam lub nie mam informacji o infrastrukturze, wyznaję zasadę 'weź jeden więcej': jeżeli napełniasz dwa bidony – kup dodatkową butelkę do kieszonki (lub torby/sakwy), kupujesz 3 batoniki – kup i czwarty, schowaj go gdzieś głębiej. Najgorsze co może się zdarzyć, to bomba tylko dlatego, że ominęliśmy sklep, a potem zabrakło nam tych kilku kalorii, żeby wyjechać na przełęcz (true story).

Prawdopodobnie bezsprzecznie, picie jest ważniejsze niż jedzenie, warto więc planować jego uzupełnienie do przodu. Zimą nie jest wcale przesadą zabranie termosiku, który wrzucamy w koszyk bidonowy. Szczególnie, gdy nie będziemy mijali żadnej stacji benzynowej lub kawiarni. Bardziej zaawansowani turystycznie zabiorą ze sobą małą kuchenkę, żeby na postoju ugotować wodę na herbatę czy kawę. Często nie uchronimy napojów w bidonie przed zamarznięciem, ale i z tym można sobie poradzić – zakładając na butelkę neoprenowy 'ogrzewacz' lub trzymając ją w tylnej kieszonce, gdzie jest przytulnie ciepło.

Latem woda schodzi szybciej, umiejętność planowania nawodnienia jest wtedy bardziej kluczowa, chociaż w ciepłych porach roku jest też więcej opcji: od sklepów po przydrożne źródełka. Najważniejsze, to nie odkładać uzupełnienia bidonu na 'za chwilę'.

Nie wszystko zmieścisz w kieszonkach

Osobiście nie lubię przeładowywać kieszonek koszulki rowerowej. Wyglądam wtedy jak wielbłąd, wszystko się naciąga, batoniki topią się od ciepła ciała i boję się, że w końcu coś mi wypadnie. Obecnie co drugi producent sprzętu rowerowego oferuje torby na rower rożnych rozmiarów. Niewielka torba podsiodłowa lub zawieszana pod rurą poziomą, schowa dodatkową kurtkę, ciuchy termiczne, jakieś batoniki lub żele, powerbanka, chusteczki, krem na otarcia czy może zapasowe skarpetki. Bardziej rozbudowane komplety toreb pomieszczą nawet systemy biwakowe (śpiwór, namiot lub tarpa, materacyk, płachtę biwakową, hamak) plus gotowanie. Osoby o turystycznych inklinacjach, które korzystają z roweru z tradycyjnym bagażnikiem, wybiorą sakwy boczne, które nie limitują tak bardzo miejsca. Wszystko zależy od tego, jaki sprzęt leży Tobie najbardziej, jak bardzo lekko chcesz podróżować, w jakimś komforcie spędzić noc (jeżeli w ogóle chcesz spać), ile dodatkowych rzeczy zabrać. Oczywiście – wszystkie te rzeczy można władować też do kieszonek – tutaj nie ma ścisłych reguł ;) "

Długie trasy są dla każdego, chociaż dla każdego mają inną długość. Niezależnie od ilości kilometrów czy godzin w siodełku, dobrze zaplanowana wycieczka pozwala cieszyć się jazdą i widokami, zamiast męczyć zamartwianiem o to, czy dotrzemy do celu.


o autorze

Piotr Szafraniec

Kolarz, kucharz, akrobata. Dwukrotny Mistrz Polski Dziennikarzy w kolarstwie szosowym.

Powiązane posty


komentarze

Powiązane treści

WiadomościWszystkie

WydarzeniaWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl