Góry i Jarosław Górecki. Solówka i zmiana lidera.
Stało się. Czy ktoś przed etapem drugim Nowy Targ Road Challenge typował takie ustawienie na podium? Panowie z Mazowsza postanowili zagrać na nosie rasowym góralom i opanowali w większości podium OPEN dzisiejszego etapu. Po drodze działo się wiele ciekawych rzeczy, ale zaczniemy od kluczowej dla losów całego etapu akcji zmontowanej...kilka kilometrów po starcie.
Foto Wiktor Bubniak
Niedawny zwycięzca najdłuższego wyścigu podczas Majka Days Michał Przybysz z Varso postawił wszystko na jedną kartę i ruszył do przodu jak rakieta. Do jego koła dołączyło tylko dwóch zawodników, jeden z nich dość szybko puścił korby widząc w jakim tempie pozostała dwójka połyka kilometry podjazdowe. Drugim z uciekinierów był Jarosław Górecki, znany wszystkim zarówno ze świetnej jazdy na czas, jak i bardzo dobrej jazdy w górach. Dlatego bardzo dziwi taktyka pozostałych w peletonie zawodników, dominujących w wyścigu po jeździe na czas. Nikt specjalnie nie gonił tego odjazdu, licząc na osłabienie mocy obu zawodników z Mazowsza. Pogoda w dzisiejszym dniu zapowiadała się bardzo podobnie do wczorajszej, jednak prognozy straszyły pojedynczymi ulewami w niewiadomych miejscach na trasie wyścigu. Profil etapu faworyzował zdecydowanie zawodników dobrze jeżdżących w górach, bowiem odcinków płaskich było jak na lekarstwo, a przeskoki pomiędzy kolejnymi podjazdami odbywały się niemal z automatu. Góra, dół, góra... Dwójkowa akcja budzi tym większy szacunek. Mało tego, po przejechaniu ponad połowy dystansu, tempa nadawanego przez Jarosława Góreckiego z Kolarski.eu nie wytrzymał Michał Przybysz i osamotniony jak Mohikanin ze stylowym wąsem nie odpuszczał walki do samego końca.
Foto Wiktor Bubniak
Etap liczący 107 km z przewyższeniem ponad 2000 metrów pokonał w odjeździe i samotnie jako pierwszy ze średnią prędkością ponad 35 km/h ! Z tyłu starający się utrzymać swoją przewagę po jeździe na czas zawodnicy od połowy dystansu zaczęli nadawać bardzo mocne tempo przetrząsając peleton i dzieląc go na wiele mniejszych i większych grupek. Pech chciał że pogoda postanowiła również dorzucić swoje kilka groszy i z kilku przelatujących sporych chmur lunęło rzęsistym deszczem, co utrudniało zdecydowanie zjazdy na śliskiej nawierzchni jak i sprawiało pewne kłopoty na stromych podjazdach. Przetasowania na czele grupki goniącej liderującego samotnie Jarosława Góreckiego były na tyle spore, że u podnóża ostatniego podjazdu ze sporą już jednak stratą walkę o pozostałe miejsca na podium rozpoczęła grupka już tylko kilku zawodników.
Foto Wiktor Bubniak
Zgubił się gdzieś w tym ferworze walki lider wyścigu, dając szansę na objęcie prowadzenia wiceliderowi. Jednak Krystian Piróg szansy nie wykorzystał i koszulkę lidera po dwóch etapach założył zwyciężający samotnie kolarz z Warszawy. Finisz po nowej nawierzchni z widokiem na Tatry z grupy pościgowej wygrał również zawodnik z Warszawy- Marcin Kobiałka z Ośki Warszawa o kilka sekund wyprzedzając Macieja Habrata z 72D Oshee Windsport Team.
Foto Wiktor Bubniak
Kibice obserwujący zmagania zawodników przed swoimi domami zastanawiali się, a wręcz czasem wołali do przejeżdżających obok kolarzy by zeszli z trasy i schowali się, bo "przecież leje jak z cebra". Mimo to atmosfera wśród zawodników i sama jazda w górzystym terenie wyzwalała na tyle dużo endorfiny, że nikt nie myślał o zrezygnowaniu z dojechania do mety etapu. Na szczycie podjazdu górującego nad Dursztynem, gdzie umiejscowiona była meta i miasteczko etapowe skupiła się spora grupa kibiców i obsługi wyścigowej wraz z fotografami by obserwować rywalizację i walkę z samym sobą większości zawodników. W tym tłumie kolarzy mknęła również do mety po wszystkich podjazdach spora grupa walczących ze sobą kobiet. W tym gronie klasyfikację generalną zdominowała bardzo wyraźnie pierwsza już po jeździe na czas Angelika Grabiec z Jas Kółka.
Foto Wiktor Bubniak
Wyprzedziła na mecie o 11 minut Dorotę Gąsiewicz z TriActiv i 13 minut Ewę Karchniwy z SCS OSOZ Racing Team. Mimo niepewnej pogody kolarze w oczekiwaniu na resztę dojeżdżających do szczytu podjazdu, oraz dekorację zajadali się gorącym makaronem z sosem, górą owoców, drożdżówek i napojów izotonicznych. Dekoracja na podium odbyła się przy dźwiękach spadających kropel deszczu, co jednak nie odstraszyło kibiców i pozostałych dłużej na miejscu zawodników. Mimo już sporego zmęczenia, wszyscy niecierpliwie oczekują ostatniego etapu, który mimo ze łatwiejszy, może stać się areną równie ciekawych jak dziś rozstrzygnięć.
Foto Wiktor Bubniak
Lider całego wyścigu w kilku zdaniach podsumował dzisiejszą rywalizację na trasie:
Wczorajsza „czasówka” zdecydowanie nie przebiegła po mojej myśli, jednak dzisiaj, już po pierwszych podjazdach czułem, że „trafiłem z dniem”. Ataku na pierwszych kilometrach nie planowałem, ale kiedy na początku etapu, do przodu ruszył Michał Przybysz uznałem, że warto tam być. Zgodnie współpracowaliśmy do jakiegoś 67 kilometra, kiedy to Michał opadł z sił i dalej musiałem już radzić sobie sam. Ostatnie 40 km do mety pokonałem więc solo i udało się sięgnąć po etapowy skalp a przy okazji „koszul” lidera. „Generalkę” może być jednak jutro ciężko utrzymać bez posiadania drużyny.
Foto Wiktor Bubniak
Trzyosobową klasyfikację drużynową po dwóch etapach dominuje ekipa 72D Oshee Windsport Team o ponad dwie minuty przed Varso i niemal 7 minut przed Thule-JMP-Apteka Gemini.
Foto Dominik Gach
Również w głębi peletonu rozgrywają się sceny z Hitchcocka, Kuba Wach z In Mogilany Cycling Team pół żartem, pół serio opowiada o swoich odczuciach z trasy:
Dzisiejszy etap dla mnie to jak odcinek Kapitana Bomby - z naciskiem na Bombę. Umrzeć po 30 minutach królewskiego (chociaż inny epitet przychodzi na myśl) to jest osiągniecie. Deszcz, strome hopy i szaleni traktorzyści tylko dopełniły obrazu. Młodzież mówi „na przypale albo wcale” i dokładnie tak dzisiaj było.
Pod tym linkiem ponownie przeniesiemy Was w krainę wyników etapowych: II Etap Nowy Targ Road Challenge
komentarze