Wysokie Taury - dla każdego coś miłego
Pamiętacie nasz wiosenny artykuł o Tyrolu Wschodnim? Dokładnie miesiąc temu na zaproszenie naszych rodaków (a zarazem najemców schroniska Clarahutte) postanowiliśmy odwiedzić ten bez wątpienia malowniczy region Austrii.
Trasę do Pragraten am Grosvenediger najlepiej pokonać przez Wiedeń, Graz, Villach i Lienz. Omijamy w ten sposób płatny tunel w okolicy Kitzbuhel. Podróż z południa Polski zajmuje około 9,5- 10 godzin z krótkimi postojami na rozprostowanie kości. Tak się składa ze w lipcu byliśmy w Kitzbuhel i już na pierwszy rzut oka widać, że Wysokie Taury znacznie różnią się od Alp w okolicach tego znanego w całym świecie kurortu narciarskiego. Zdecydowanie wyższe szczyty, duże stromizny i przewyższenia oraz mniejsza ilość ''alpejskich szutrów'' to znak rozpoznawczy tej części tego łańcucha górskiego. Spotkamy za to nieskazitelną przyrodę, liczne górskie potoki które mają swój początek u kilku znajdujących się w tej okolicy lodowców, niezliczoną ilość świstaków i co najważniejsze - przyjaznych mieszkańców Tyrolu Wschodniego.
Schronisko Clarahutte w którym mieliśmy przyjemność mieszkać położone jest na wysokości 2038m n.p.m w dolinie Umbaltal. Jest to schronisko sezonowe czynne od wiosny do jesieni, zimą nieczynne. Piesza droga do niego wiedzie z parkingu Stroden (płatny przy wjeździe) i obliczona jest na około 2,5 godziny. Część szlaku do schroniska zamknięta jest dla rowerzystów, proponuję więc zostawić rower w samochodzie i odbyć pieszą wycieczkę. Na rowerowe wojaże będzie jeszcze czas... Po około 20 minutach marszu znajdujemy się przy Islitzer Alm, proponujemy skosztować tu naprawdę dobrej kawy. Niewielka dawka kofeiny pobudzi i doda Wam energii przed dość stromą wspinaczką która czeka nas Was w dalszej części trasy.
Byliście nad Siklawą w Tatrach? Jeżeli nie to nie macie czego żałować. Tutejsze wodospady, ich mnogość oraz wysokości zawstydzają nasze tatrzańskie. Kładki, schodki, mostki - wszystko to aby z bliska można było podziwiać te cuda natury wypływające wprost z lodowców znajdujących się kilka kilometrów powyżej. Coś pięknego!
Po przekroczeniu mostka na rzece Isel wchodzimy na wąski singiel, który aż kusi by jeździć tu rowerem. Jednak gdy z biegiem drogi spojrzycie w dół, rzeka którą niedawno pokonywaliście niewielką kładką będzie wiła się wśród skał kilkadziesiąt metrów niżej. Spotkanie się na singlu z turystami zwyczajnie mogłoby się skończyć utraceniem równowagi i zsunięciem się w dół doliny. W trosce o Wasze bezpieczeństwo zdecydowanie nie polecamy łamania tamtejszszych zakazów, są one w pełni uzasadnione!
Jeśli już o bezpieczeństwie mowa - absolutnie należy pamiętać o wykupieniu w Polsce odpowiedniego ubezpieczenia które pokryje koszty ewentualnego leczenia i akcji ratunkowej. Nie wyobrażam sobie wyjazdu w Alpy bez tego typu ''zabezpieczenia''. Jednorazowe koszty akcji ratunkowej z udziałem śmigłowca ( w tym terenie w zasadzie używany jest każdorazowo) dochodzą do kilkudziesięciu tysięcy Euro. Austryjacy wyjątkowo dobrze radzą sobie w egzekwowaniu należności, nie ma więc co liczyć na taryfę ulgową.
Po około 45 min marszu naszym oczom ukazuje się koło młyńskie oraz biało - czerwona flaga. Niech nie zmyli Was myśl że wywiesili ją pracujący tu Polacy ( obcokrajowcy również często ''łapią się'' na to). Biel i czerwień to tradycyjne kolory Tyrolu. Wspomniany wcześniej koło młyńskie to część tutejszej elektrowni wodnej zasilanej z Isel. Kto bywa w schroniskach górskich poczuje się jak u siebie, kto nie będzie musiał zapoznać się z panującymi tu zasadami. Schronisko górskie ma to do siebie iż nie jest hotelem, mimo to dzięki poważnym inwestycjom Clarahutte zawstydza niejeden polski pensjonat. W cenie noclegu otrzymujemy specyficzny klimat miejsca, możliwość obcowania z ludźmi o podobnych zainteresowaniach do naszych oraz bezpośredni dostęp do bogactw natury zaraz po przekroczeniu progu schroniska. Może nieco Was nastraszyłem ''zasadami'' zachowania w schronisku, w każdym razie polecam, a nuż się Wam spodoba i zamienicie wygodne pensjonaty i kilku gwiazdkowe hotele na tego typu obiekty.
Po śniadaniu (w formie bufetu) wyrusza się na pobliskie szlaki (od prostych, spacerowych po trasy dla naprawdę wytrawnych wspinaczy z linami, czekanami i rakami). Wybraliśmy dla Was cztery, które z pewnością sprawią Wam wiele frajdy i pozwolą zwiedzić tutejszą okolicę.
Trasy z Clarahutte:
Piesza - Jeżeli jesteś w dość dobrej kondycji (który rowerzysta nie jest ;-) koniecznie wybierz się na około 3,5 godzinną wycieczkę do Kleine Philipp Reuter Hutte. Jest to niewielki biwak (bez stałej obsługi) znajdujący się na wysokości 2692 m n.p.m. Za symboliczną opłatą można w nim się posilić tym co się znajdzie w kufrach pod ławkami. Rozpościera się stąd wspaniały widok na znajdującą się poniżej dolinę oraz niedalekie lodowce. Z biwaku wracamy dość stromo w dół by z bliska podziwiać jęzor lodowca (ze względów bezpieczeństwa odradza się samodzielne wchodzenie na lodowiec - możliwość wpadnięcia w szczelinę lodową). Następnie kierujemy się w dół doliny i po około 1,5h jesteśmy w schronisku.
Kolejną godną polecenia pieszą wędrówką jest szlak wiodący na Wiesbauerspitze 2.767 m n.p.m. Nazwa góry pochodzi od firmy Wiesbauer - austriackiego potentata branży mięsnej, który za odpowiednią opłatą wykupił sobie prawo do nazywania swoim brandem tego zwieńczonego krzyżem szczytu. Najwyraźniej nic z tego nie robią sobie wszędobylskie tutaj owce, które można spotkać nawet na wierzchołku tej ''kiełbasianej'' góry. Szlak wiedzie w zdecydowanej większości stromymi łąkami oraz kilkukrotnie przecina górskie potoki. Na dość krótkich odcinkach spotkamy tu duże przewyższenia co czyni tą trasę dość wymagającą kondycyjnie. Ze szczytu rozpościera się widok na poniżej znajdujące się wioski, lodowce a jeśli chmury pozwolą zobaczy się też Grossglockner-a (najwyższy szczyt Austrii).
Rowerowa - Jeśli już jesteśmy przy Grossglocknerze (3798 m.), warto wybrać się w jego pobliże rowerem. ( w tym wypadku polecamy szosowy) Wiedzie tam malownicza Kalser Glocknerstraße, która swój początek ma w niewielkiej miejscowości Kals. W zasadzie jest to ciągły dziesięciokilometrowy podjazd do parkingu i ścieżki dydaktycznej u podnóża ''Wielkiego dzwonnika''. Całość znajduje się na wysokości 1755 m . Po trudach wspinaczki można posilić się lokalnymi smakołykami w znajdującym się tu Kalser Tauernhaus. Z parkingu jak na dłoni widać całą górę ( oczywiście jest to uzależnione od pogody), zawsze warto jednak spróbować szczęścia.
Jeżeli chcecie pośmigać nieco po szutrach, wybierzcie się do Johannishütte. Jest to schronisko położone na wysokości 2121 m u stóp Großvenediger-a (3666 m). Droga biegnąca do tego schroniska zaczyna się przy parkingu Stroden by po około 500m skręcić dość ostro w lewo. Początkowy asfalt zmienia się poźniej w alpejski szuter. Jesteśmy pewni że na tej trasie poczujecie się niczym na największych światowych maratonach rozgrywających się w tych górach. Kilkukilometrowy podjazd, słońce piekące w plecy, potok szumiący wśród skał i wygrzewające się na skałach świstaki tworzą niesamowity klimat tej trasy. Wspinaczka od parkingu do schroniska zajmuje około 1:30 godziny. Po powrocie, koniecznie zerknijcie na stravę, bedziecie w szoku jakie pokonaliście przewyższenia:-) .
Oczywiście to tylko niektóre propozycje wycieczek, pamiętajcie jednak że na niektórych szlakach obowiązuje zakaz poruszania się rowerami, uszanujcie to i pomimo że szlaki kuszą by wjechać na nie rowerem nie naginajcie obowiązujących w Taurach przepisów.
Schronisko Clarahutte znajdziecie na facebook'u. Pamiętajcie, że jest to nieliczne, o ile nie jedyne schronisko z polskojęzyczną obsługą.
komentarze