Grand Canyon AL SLX 8.9 – 29er doskonały?
Czytając ten tekst zapewne zaczniecie doszukiwać się kruczków pt. gdzie jest haczyk? Dlaczego tak, a nie inaczej? Odpowiem krótko i dobitnie: bo tak. Wszystko co napiszę poniżej może okazać się dziwne i w pewien sposób niezrozumiałe z logicznego punktu widzenia, ale tak właśnie jest. Dawno żaden sprzęt nie dostarczył mi takiej frajdy z jazdy jak ten Canyon. Ale po kolei.
Kurier przywozi mi pudło z rowerem. Prosto z Koblencji. Canyona nie da się kupić w żaden inny sposób, jak poprzez nabycie go via strona internetowa producenta. Strona jest całkowicie po polsku, ceny wyświetlają nam się w złotówkach, a sprzęt wysyłany jest bezpośrednio od producenta w Koblencji i tak trafia w nasze ręce. Bez pośredników, bez dodatkowych prowizji. Dlatego cena jest tak bardzo konkurencyjna, patrząc na to, co konkurencja może w tej klasie nam zaoferować. Wyciągamy rower z pudełka i naszym oczom, oprócz samego Canyona, ukazuje się także jeszcze jedna paczuszka. Znajdujemy w niej instrukcję obsługi, pompkę do amortyzatora, klucz dynamometryczny i odblaski. Instrukcja i pompka zapakowana jest w bardzo fajny, sztywny pokrowiec, na resztę gadżetów mamy siateczkę z rzepami, którą możemy sobie zawiesić w naszym domowym warsztacie. Tam na pewno zostanie wykorzystana. Chwila skręcania i rower gotowy. Co zatem dostajemy za kwotę 7269zł? Otóż naprawdę kawał dobrego sprzętu.
Rama
To aluminium, w którym zastosowano technologię VCLS. Waży 1670g i można powiedzieć, że jest to przyzwoity wynik nie odbiegający znacząco od konkurencji. Wiadomo, nie będzie ona nigdy tak lekka jak jej karbonowy odpowiednik, ale też i cena, jaką płacimy za ten sprzęt jest o niebo niższa. Geometria jest typowo sportowa i świetnie nadaje się do ścigania w xc czy też w maratonach. W miarę wąski rozstaw kół sprawia, że Canyon doskonale radzi sobie z każdym rodzajem trasy, jest zwrotny, a tam gdzie potrzeba, świetnie przyspiesza i jest w stanie utrzymać każde narzucone mu tempo. Patrząc na tą ramę w oczy rzucają się jeszcze trzy charakterystyczne rzeczy. Po pierwsze główka tapered w połączeniu z lekko podgiętą dolna rurą tworzy sztywną reakcję kierownicy na nasze manewry, po drugie sztywność tylnego trójkąta i okolicy suportu podnosi oś X-12 od Syntace'a i suport pressfit w połączeniu z rura podsiodłową Maximus, a w końcu po trzecie – wewnętrzne prowadzenie linek i przewodów hamulcowych. Dzięki temu żadne warunki pogodowe nie są mu straszne. Nie ukrywam, że patrząc na realia polskich maratonów i zeszły sezon startów, na kilkanaście imprez chyba tylko po dwóch, czy trzech nie musiałem z rowerem iść na myjkę. A nic tak człowieka nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi, jak brak działającego napędu, w szczególności na zawodach. Właśnie...
Napęd
To kompletne Shimano XT. Korba 38/24 bardzo dobrze współgra z kasetą 11/36, o czym wielokrotnie mogłem się przekonać jeżdżąc nie tylko po płaskim terenie, ale i zaliczając dosyć sztywne, kilkuset metrowe podjazdy. Zaletą tego napędu jest to, że... po prostu działa. Nie jest on może ultralekki, ale w warunkach polskich maratonów (bądź też xc) sprawdzi się doskonale. Nawet jak przerzutka dostanie jakimś kamieniem, korbę obijemy patykami, w łańcuch wkręci się jakaś gałąź – i tak pojedziemy dalej. Po półtorej miesiącu jazdy mogę stwierdzić, że jest to taka cięższa i mniej kultowa wersja szarej eminencji XTR 952, która najzwyczajniej w świecie robi swoją robotę.
Amortyzator
Fox 32 Float 29 FIT Terralogic to widelec, który z założenia jest idealnym amortyzatorem do maratonów i ogólnie pojętego ścigania. Jego zasada działania polega na tym, że sam jest w stanie stwierdzić, czy w danym momencie potrzebujemy amortyzacji, czy też bardziej zależy nam na sztywności i efektywności pedałowania. Foxa można ustawić tak, że jest idealnie komfortową opcją na niedzielne przejażdżki, albo świetnie nadającą się maszynką do wygrywania zawodów. Pierwsze jazdy dawały rodzaj dziwnego odczucia: np. dopiero po kilku ugięciach w sprincie na stojąco amortyzator utwardzał się i przestawał bujać, ale... tak to działa. W pewien sposób jest to genialne rozwiązanie, bo nie musimy zajmować sobie niepotrzebnie głowy blokowaniem, odblokowywaniem, z drugiej zaś strony musimy poświęcić Fox'owi troszkę czasu na ustawienie go pod konkretną trasę. Inaczej widelec będzie zachowywał się na płaskiej Mazovii, inaczej na trasie Nowin. Ale warto moim zdaniem poszukać odpowiedniej konfiguracji, z nią i z Terralogiciem Canyon bardzo dużo zyskuje!
Koła i hamulce
Koła to set od DT Swiss: 1700 Spline 2. Ładnie wykończona na ten sezon nowość nie jest może super lekka (1680g), ale sprawia, że w miarę szybko jesteśmy w stanie rozpędzić naszego rumaka na prostej startowej. Koła są sztywne, nie gną się jak plastelina i pewnie przenoszą siłę naszych mięśni. A wszystko to zatrzymywane jest przez hamulce Formula C1, z przodu 180mm, z tyłu 160. Nie wiem, dlaczego są one aż tak krytykowane w całym środowisku rowerowym. Fakt, nie mają perfekcyjnej siły i modulacji XTRa, nie mają piórkowej wagi jak R1, ale są poprawnie w stanie wyhamować naszego Canyona nawet na całkiem stromej górze. Jedyne, co mnie drażniło, to piszczący dźwięk w trakcie hamowania. Być może wymiana klocków na inny model by pomogła? Albo trzeba było jeszcze bardziej dotrzeć okładziny... Bo sprawdzałem i wszystko było ustawione tak, jak należy.
Reszta komponentów
Bardzo fajną rzeczą w kierownicy są przetłoczenia, które idealnie pasują na zamontowanie na nich numerka startowego. Nie wiem, czy producent zrobił to specjalnie, czy tak też wyszło, ale jest to interesująca opcja. Jedyną rzeczą, która mi osobiście niespecjalnie spasowała w tym Canyonie, jest siodełko. Selle Italia X1 to dla mnie nic innego jak dużo tańsza wersja deski, jaką jest flagowy SLR. Wiadomo, siodełko ma swoją wyrobioną renomę i PR, ale mnie za jasną choinkę nie podeszło. Cóż, każdy ma inny kształt miednicy i coś takiego jak siedzisko jest sprawą wyjątkowo indywidualną.
Wrażenia z jazdy
Maratony i wyścigi, ale też i codzienne przejażdżki. W cenie 7269zł dostajemy gotowy, kompletny produkt na naprawdę świetnym osprzęcie. Rama, pomimo tego, że nie jest z karbonu, świetnie tłumi drgania, ale zarazem jest na tyle sztywna, że bez najmniejszego problemu mogę polecić ją zawodnikom. Opony Continental X-King 2,2” dobrze spisują się w terenie piaszczystym i lekkim błocie, jednak jak błoto staje się przeważającym podłożem, czuć pewnego rodzaju brak stabilności w prowadzeniu i przydał by się nieco agresywniejszy bieżnik. Nie oszukujmy się – nie ma rzeczy do wszystkiego, a specjalizacja w sprzęcie jest na tak zaawansowanym poziomie, że wydatek paru groszy na drugi komplet opon nie .powinien być specjalnym dramatem. Reasumując: w tej klasie cenowej Grand Canyon AL SLX 8.9 jest nie do pobicia. Wart każdej złotówki i wart jak najbardziej polecenia!
komentarze