Mistrzostwa Świata UWCT Lublana - Słowenia

Kwalifikacje uzyskałam drogą dzikiej karty. Decyzja w głowie dojrzała. Przygotowania pełną parą - raz się żyje, jadę więc do Słowenii Na Mistrzostwa Świata. To pierwszy w życiu taki start i o takiej randze. Zupełnie nie wiedziałam czego można się spodziewać, zarówno jeśli chodzi o poziom sportowy, trasę jak i konkurencję. Szczególnie zastanawiało jak będzie przebiegał wyścig na zdecydowanie długiej jak na kolarstwo kobiece trasie - 157km. A jednocześnie czy dam jeszcze radę wykrzesać siły i na poważnie zawalczyć w końcówce ciężkiego sezonu. Kilka dni przed startem, zadzwonił znajomy z Warszawy z dodatkową propozycją wystartowania 2 dni wcześniej w rozgrywanej na MŚ sztafecie, razem z trzema mężczyznami. Ok, coś nowego, więc w piątek sztafeta, w niedzielę start wspólny.

Sztafeta to nowa dyscyplina wprowadzana do Mistrzostw Świata UWTC. W Słowenii ta widowiskowa impreza rozgrywała się na 2km rundzie w centrum Lublany. Start wspólny po jednym zawodniku z każdej sztafety. Następnie każdy z teamowej czwórki miał do przejechania 3 rundy. Z chwilą przekroczenia kreski startował kolejny. Bardzo intensywny i krótki wysiłek na maxa, w typie wyścigu na torze, czy też językiem żargonowym - "na zapalenie płuc". Po zakończeniu kłujący ból w płucach dawał o sobie znać. Czwórka w której startowałam zajęła 7me miejsce, a druga polska drużyna również startująca dojechała 4 (na 21 narodowych teamów, w tym z tak dalekich rejonów jak np. Południowa Afryka, czy Australia). Miejsca od 2-8 rozegrały się po finiszu z 7osobowej grupki. Wygrali bezkonkurencyjni Włosi po odjeździe na solo.

Ta pierwsza konfrontacja z Mistrzostwami Świata przyniosła mi pierwsze wnioski z przyjazdu tu: poziom jest wyższy niż się spodziewałam, zawodnicy, zawodniczki profesjonalnie przygotowani, również sprzętowo, nie ma tu przypadkowych ludzi, nie ma ze amatorstwo, nie ma lipy, to świat z prawdziwego kolarskiego zdarzenia! Następnie sobota, czas na uspokojenie przed startem głównym, aklimatyzację, a może również spokojne odespanie czwartkowej podróży z Polski :) Godzinny rozjazd, rozmasowujący nogi po wczorajszej wieczornej sztafecie w sam raz. Przemyślenia po rozejrzeniu się dookoła w piątek takie, że pierwsza trójka raczej po za zasięgiem, marzenia o miejscu w pierwszej dziesiątce... byłoby bardzo satysfakcjonującym osiągnięciem.

Start w niedziele od godziny 9tej rano, dystans 157km. Starty dosyć sprawiedliwe i nie wypaczające rywalizacji poszczególnych kategorii. Każda miała swój sektor. Rozpoczęła najmłodsza kategoria mężczyzn, następnie co 5 minut start starszych męskich kategorii, do 59lat, na końcu sektor kobiet. W oczekiwaniu w sektorze na start czułam się dość spokojnie. Może dlatego że zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać, nie było wizualizacji, jechanie "w ciemno", będzie co będzie, ale pojadę najlepiej jak potrafię, choć ciężki sezon w nogach już czuć. Byłam bardzo ciekawa tego wszystkiego. Kto wie czy jeszcze w życiu przyjdzie mi stanąć na "takim" starcie... Tymczasem wokół naprawdę jest cały świat, po koszulkach poznaje nie tylko kraje europejskie ale również, kilka reprezentantek choćby Australii, Nowej Zelandii, Kanady, Meksyku czy Południowej Afryki, jest naprawdę interesująco i zróżnicowanie. Przyszła nasza minuta startu, od samego początku tempo dość wysokie, co mnie tym bardziej zaskoczyło jak na jazdę "kobiecą". Właściwie przez cały wyścig nie było czegoś takiego jak "pogaduchy w peletonie", spowolnienie, itp, gaz od startu do mety, czuło się, że to nie jest po prostu kolejny wyścig, a jednak coś znacznie więcej i to dla wszystkich tu zgromadzonych. Na trasie 2 podjazdy, jeden 4km, drugi poważniejszy, w typie serpentyny o długości 7km. Oczekiwałam, że zacznie się coś dziać na tym pierwszym. To okazja do pierwszego miarkowania sił. Tempo pod górę żwawe, połowa podjazdu, oglądam się, wszystkie jadą w stabilnej jednej grupie, nawet się specjalnie nie rozciągnęło, odpadły tylko pojedyńcze zawodniczki... noo tempo i poziom jest, nie ma żartów. Potem trasa zakrętami, szybkim zjazdem, trochę płaskiego, kraksa jedna, kraksa druga, kraksa trzecia, szczęście że udało mi się w porę zareagować i ich uniknąć. Około 80km zaczyna się drugi podjazd. Tempo równe, wydaje się że dam radę, zadyszka coraz większa, bardzo powoli przód odjeżdża, tył zostaje w tyle, krótko mówiąc peleton mocno się rozciąga. Dla znających się to taki podjazd w typie "naszej" Równicy - nachylenie do 10%, równy, bez niespodzianek, za to robiący powolną, konsekwentną i bezlitosną selekcję. Im bliżej szczytu tym coraz więcej kibiców, przy szczycie naprawdę tłumnie, dopingują każdego głośno, ktoś poznaje, chyba po koszulce, że jestem z Polski, coś woła, atmosfera jest naprawdę gorąca. Na szczycie bufet, podają wodę, coś jeszcze, wyposażenie mam pełne, jadę więc przed siebie, trzeba teraz podgonić trochę, bo się porozciągało. Szybko dobieram się z dziewczynami wokół i w czwórkę gonimy na zjeździe te, które gdzieś tam z przodu pojechały. Po paru zakrętach między drzewami widać już peletonik, który po kilku bardzo mocnych zmianach dochodzimy, teraz jedziemy już w kilkanaście. Za chwilę, ktoś jeszcze z tyłu dochodzi. Mamy też w peletonie 3 mężczyzn, którzy zostali z kategorii startującej 5minut przed nami. Ci jednak trzymają się z tyłu.

Dziewczyny nie odpuszczają, jedziemy cały czas blisko 40km/h. Z moich obliczeń wynika, że jest jeszcze jakaś znacząca grupa kobiet z przodu w odjeździe. Jakaś grupa tez jest z tyłu. Natomiast mocne tempo u nas sprawia że po jakiś 20-30km gonienia dochodzimy grupkę około 5 kobiet, po czym po kolejnych 10 km kolejną trochę większą. Mieszamy się, teraz jest nas około 30. Odliczam kilometry do mety, te mijają wyjątkowo szybko. Około 10km do mety, wjeżdżamy na obrzeża miasta, trochę sie rozciąga, niektórzy szukają już pozycji bliżej czuba, zaczynają się skoki. Hm, kusi, ale chyba jeszcze poczekam. Mimo km w nogach czuję się naprawdę nieźle. Już da się wyczuć nerwy w peletonie, kolejna nieciekawie wyglądająca kraksa, uff ominięta, tempo wzrasta. Im bliżej mety tym coraz więcej skrzyżowań, nerwowych zachowań, jedziemy przez centrum. Trzeba jednak powoli przesuwać się w przód. Odliczam już, 4.. 3.. 2 do mety, są próby odjazdów, co śmielsze próbują rozerwać, czy też oderwać się na solo, peleton jednak nie daje im tej szansy. Około 1 do mety, jest szybko, ale zbieram siły, aby definitywnie bokiem grupy wyjść na przód, a dalej próbować swojej szansy na płaskim finiszu. Na zasadzie teraz albo w ogóle, udaje mi się przebić do około 2go rzędu. Potem już tylko klikam ocha-blat, w pedał, dolny chwyt i ile fabryka dała na płaską kreskę! Kątem oka widzę jak mijam kolejne zawodniczki, o dziwo siły w nogach są, przesuwam się w przód, meta! Mijam kreskę jako 3 w peletonie pośród naszej kategorii. Podium odjechało we wcześniejszej ucieczce po podjeździe. Miałyśmy do podium 3 minuty straty. 6 miejsce na Mistrzostwach Świata masters federacji UCI. Uff jest naprawdę dobrze. Pierwsza dziesiątka jest! Niepewny, a jednocześnie śmiały cel osiągnięty! Właściwie to cichy cel całego sezonu...:) W pierwszej dziesiątce ze świetnym wynikiem również dojechała koleżanka Katarzyna Brewińska, z którą wybrałyśmy się wspólnie do Słowenii. Wyniki pierwszej dziesiątki z Lublany: 1. Šimenc Laura 1990 SLO 4:25:12.1 2. Sonzogni Manuela 1985 ITA 4:25:12.3 3. Mabritto Valentina 1983 ITA 4:25:12.8 4. De Beus Margriet 1981 NED 4:28:01.2 5. Niessen Kirsten 1989 NED 4:28:02.2 6. Polakowska Katarzyna 1981 POL 4:28:02.7 7. Brewinska Katarzyna 1983 POL 4:28:03.1 8. Avanzi Claudia 1985 ITA 4:28:03.7 9. Bay-smidt Annie 1989 DEN 4:28:04.2 10. Schober Sophie 1986 AUT 4:28:04.3

Reprezentacja Polski była dość liczna na tych Mistrzostwach. Warto nadmienić tą obecność. Tu wyniki pozostałych Polaków w wyścigu ze startu wspólnego o Mistrzostwo Świata UWTC w Lublanie. kategoria mężczyzn: 19-35 29. Górecki Jarosław 34. Rakoczy Łukasz 45. Konrad Guz kategoria mężczyzn: 35-39 10. Maj Kamil 21. Michałowski Jarosław 24. Pieniążek Jakub 61. Kopańczuk Piotr kategoria mężczyzn: 40-44 8. Jach Adrian 71. Rogulski Maciej 72. Rychlicki Paweł kategoria mężczyzn: 45-49 19. Liwinski Andrzej 38. Wojciechowski Dariusz 64. Bieliński Piotr kategoria mężczyzn: 50-54 19. Mirosław Mazurowski 20. Wojciech Bartolewski 53. Artur Spławski kategoria mężczyzn: 55-59 9. Michalak Lechosław 14. Ścierka Ryszard


komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl