Pamiętnik Gunn-Rity: Przygotowania do sezonu w toku

dahleflesja-02-rapid-rocks

„Wciąż cieszą mnie godziny spędzone na rowerze, chyba nawet bardziej niż kiedykolwiek, bez względu na to, w którym miejscu na ziemi się znajduję. Jednak po wielu tygodniach jesiennych i zimowych warunków szczególną radość sprawia mi jazda w słońcu i cieple. Jestem właśnie na Wyspach Kanaryjskich i słońce grzeje tak mocno jak ostatnim razem, gdy tu byłam. Dotarłam tu w sobotę 23 grudnia, zatrzymałam się w hotelu w Arguineguin i cieszę się spokojnymi dniami spędzonymi w samotności. Czy raczej: jestem tutaj z niemal połową mieszkańców Norwegii, którzy tak jak ja postanowili odpocząć od zimy. Bjornar, Kenneth i moja mama dołączą do mnie w tym tygodniu i wszyscy przeniesiemy się do pobliskiego mieszkania.

Duma i rozczarowanie w jednym

Trudno było mi przełknąć gorycz porażki po nieco pobieżnym podsumowaniu sezonu 2013. Po raz kolejny zdobyliśmy mistrzostwo świata, a to był nasz główny cel na ten sezon. Mimo to, ciężko było mi zaakceptować to, że nie mogłam się ścigać, będąc w absolutnym szczycie formy w sezonie 2013.

Byłam w fantastycznej formie w drugiej połowie 2013 roku, ale tydzień przez mistrzostwami świata cross country w RPA zachorowałam i od tego czasu nie doszłam całkiem do siebie. Wszystko zaczęło się od lekkiego przeziębienia tuż przed wyścigiem BMC Cup w Bazylei dokładnie tydzień przed mistrzostwami świata. Nie chciałam ryzykować i odpuściłam ten start, a wylatując do Pietermaritzburgu, miałam złe przeczucia. W dniach poprzedzających mistrzostwa przeziębienie rozwinęło się w zapalenie zatok, ale jako urodzona optymistka byłam pewna, że sprawy przyjmą korzystny obrót. Byłam w niesamowitej formie i małe przeziębienie nie mogło mi przeszkodzić w uzyskaniu dobrego wyniku na mistrzostwach świata! Finiszowałam na 8. miejscu, od samego początku walcząc z bólem i ociężałością.

dahleflesja_kirchberg-02-dekor

Po powrocie do domu dostałam penicylinę na zapalenie płuc – naturalną konsekwencję przejechania ciężkiego wyścigu z chorobą. Finał Pucharu Świata w Hafjell dwa tygodnie później, który ukończyłam na dobrym 5. miejscu, podniósł mnie trochę na duchu. Takie ściganie nie było jednak zbyt zdrowe dla organizmu w nie najlepszym stanie.

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej

Od Hafjell miałam trudności ze swobodnym oddychaniem i ciągłe problemy z zatkanymi zatokami. Tak musiała się skończyć jazda bez całkowitej regeneracji po chorobie. Mimo to udało mi się wziąć udział w fascynujących wydarzeniach zarówno u siebie, jak i w innych częściach świata. Zaledwie 3 dni po finale Pucharu Świata poleciałam do Chin razem z moim kolegą z grupy, Jose Antonio Hermidą. Sporo tam przeżyliśmy i mieliśmy dni pełne wrażeń i niezapomnianych chwil, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Wierzę, że wykonaliśmy dobrą pracę dla promocji Meridy i jazdy na rowerze w Azji.

Na początku października udałam się na długi weekend do Warszawy, zaproszona przez Meridę Polska. Miałam tam ekscytujące dni zarówno na rowerze, jak i bez niego. Obiecałam wrócić do Polski w przyszłym roku, jeśli na starcie pojawi się więcej kobiet, które już teraz zaczną trenować na rowerze.

Październik jest dla nas zwykle miesiącem aktywnego wypoczynku, w którym trening jest urozmaicony i ożywczy. Ponieważ byłam nieco chora i zatkana, w tym roku nie udało nam się trenować tak jak zwykle. W listopadzie musiałam odwołać wyjazd promocyjny do Japonii, bo nie czułam się wystarczająco dobrze, żeby tam polecieć.

Wracając do zdrowia

Tuż przez wylotem na Wyspy Kanaryjskie miałam szybką wizytę u mojego lekarza, który potwierdził, że zdecydowanie wracam do zdrowia. Po powrocie do domu prawdopodobnie będę musiała odwiedzić specjalistę, by poddać się dokładnym badaniom mojego układu oddechowego, mam z nim problem już tak długo. Jestem przekonana, że słońce w połączeniu z ciepłym i suchym powietrzem zdziała cuda dla mojego zdrowia. Bjornar i Kenneth też mieli problemy z gardłem, a więc cała nasza trójka skorzysta z “osuszania kanałów”.

Jest u mnie właśnie popołudnie, zaraz założę strój do joggingu i trochę pobiegam. Nie mogę się doczekać jutrzejszej intensywnej jazdy na rowerze w terenie. Tęsknię za wszystkimi w domu, ale pocieszam się, że ani się obejrzę, a znów będziemy kompletną drużyną.

Dobre wieści dla nas, dziewczyn

Najświeższe dobre informacje dla nas, jeżdżących dziewczyn, są takie, że organizatorzy Cape Epic dali dobry przykład, ustalając na nadchodzący sezon jednakową wysokość nagród dla mężczyzn i kobiet w elicie. Dla wielu będzie to wystarczająco dobry powód, by wyciągnąć rower, ustalić realistyczny program treningowy i zdefiniować nowe cele na 2014. Najważniejsze, by używać swojego roweru i poszukiwać z nim nowych wyzwań i doświadczeń. Moim celem jest wziąć udział w Absa Cape Epic w 2015.

Kolarskie pozdrowienia od Gunn-Rity
Multivan Merida Biking Team

dahleflesja_kirchberg-asfalt-01


komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl