Rafał Wilk zdobywcą Pucharu Świata w Baie-Comeau - Kanada
Trzecie Finałowe zawody Pucharu Świata odbyły się w Kanadyjskim Baie - Comeau. Jechałem z szansami na wywalczenie Pucharu w ogólnej klasyfikacji. Wyprawa chyba jak dotąd najdłuższa - pierwsza część podróży lot do Chicago i tam wspólnie z bratem Pawłem wybieramy się w dalszą część drogi razem. Po 23 godzinach jazdy docieramy do celu. Pogoda po drodze nie rozpieszcza i końcówka drogi jak rollercoaster - góra - dół. Tam pierwsza niespodzianka - nie działają nasze telefony, więc kontakt ze światem jest lekko ograniczony. W czwartek załatwiamy wszystkie formalności związane ze startem. Oprócz mnie z Polski miał wystartować jeszcze tandem, ale jak się okazało nie dotarli na miejsce. Piątek dzień jazdy indywidualnej na czas - startuję na końcu i już po pierwszym okrążeniu mam około 20 sek przewagi nad drugim zawodnikiem, pierwsze okrążenie pojechałem na maxa i na drugim miałem jeszcze dołożyć, jak to mówi mój kolega Zbyszek. Drugie kółko zaczyna się od 2 km podjazdu, później skręt w prawo i teraz cały czas się gdzieś skręca. W pewnym momencie mając trasę w głowie wiedziałem, że na następnym skręcie w prawo na skrzyżowaniu stoi policjant - macha patrząc na mnie, więc idę ostro w prawo i jadę dalej. W końcu coś zaczęło mi nie pasować - za dużo samochodów na poboczu gdzie droga jest zamknięta więc bez namysłu wracam już z zagotowaną czachą i widząc z daleka policjanta wszystkimi znanymi z angielskiego mi słowami jadę po nim na maxa, bezkarnie chyba pierwszy raz w życiu, ale było za co!!
Wracam na trasę i wiem że sporo czasu straciłem, ale nie ma lipy. Jadę dalej chyba jeszcze bardziej zmotywowany i dojeżdżam na metę ze stratą 32 sek do pierwszego zawodnika. Złożyliśmy protest - wynik do weryfikacji jak było napisane na tablicy. Po jakimś czasie wszystko zostało utrzymane, jestem drugi i dobrze nakręcony na sobotni start ze startu wspólnego. W sobotę nasza grupa jako pierwsza startuje razem z grupą H4. Zaczynamy od podjazdu i coś nie idzie za dobrze. Mam rywali jakieś sto metrów przede mną i ciężko mi do nich dospawać, ale utrzymuję tą odległość i po kilku kilometrach zaczynam wchodzić już na obroty. Dochodzę do uciekających i niespodzianka… łapię gumę w tylnym kole. Moje koła zapasowe były w wozie serwisowym. Zanim dojechałem uciekły cenne sekundy. Wymiana i zaczyna się pogoń. Przejeżdżam pierwsze okrążenie ze stratą 2,30 min po chwili dojeżdża do mnie Oz Sanchez, który też miał problemy z łańcuchem. Współpracujemy razem i zgodnie gonimy uciekających. Udaję nam się dogonić uciekającego Marka Ledo jakieś 3 km przed metą, tam poprawiam i odjeżdżamy Markowi. Oz wygrywa kategorie H4, ja swoją kategorię H3 zyskując 23 sek przewagi nad drugim Markiem Ledo z Kanady. Na mecie mogłem się cieszyć ze zwycięstwa podwójnie - wygrałem wyścig i ogólną klasyfikację Pucharu Świata w sezonie 2012. Dostałem piękny kryształowy puchar. Pozostało już tylko pakowanie i pełen radości ruszam w jazdę powrotną.
Od redakcji. Jak widać kolarstwo to nie tylko MTB, a sukcesy naszych kolarzy na świecie nie są domeną tylko jednej, czy dwóch osób. Mamy czym się szczycić - 2 lata temu Mistrzostwo Świata Arka Skrzypińskiego, rok temu Vice Mistrzostwo Świata tego samego zawodnika. Ten rok należy do Rafała Wilka i pewnie tak już zostanie przez kilka lat, bo ten gość to prawdziwy fighter i wierzcie lub nie, ale dopiero się rozkręca, dając wszystkim do wiwatu. To nasza największa nadzieja na Olimpijski sukces w Londynie (jeśli o mnie chodzi postawiłbym na niego każdą kasę). Trzymajmy za niego kciuki, a jeszcze dziś zapraszam w okolice Andrychowa na wyścig ze startu wspólnego kończących się Mistrzostw Polski w Kolarstwie Szosowym Niepełnosprawnych. Bądźcie tam z nami i kibicujcie prawdziwym Niepokonanym.
komentarze