Powertap - długodystansowy test systemów
Piasty Powertap pro plus używam prawie od roku z przebiegiem ok. 10000 km (nie zapisuje danych regularnie i trudno mi to ocenić). Nabyłem ją jako wersje do roweru szosowego, przetrenowałem 6 tygodni, używając w rowerze przełajowym - 70% szosy, reszta szutry i odrobinę cięższego terenu, głównie w okolicach Istebnej, często z oponką 35x622 która musiała znosić tamtejsze ścianki wyłożone płytą dziurawką, poprzecinane odpływami. Po tym okresie naturalnie zaczęły się starty i częściej używałem górala, a brakowało mi miernika zwłaszcza podczas spokojnych treningów czy rozjazdów i rozgrzewek. Stwierdziłem ze przełożę felge 26 - jako że używam nadal V-braków większych problemów nie było. Piasta ma szerokość 130 mm, do górala musiałem ją poszerzyć. Sprawę załatwiły dwie śrubki od wentyla typu presta założone na zacisk i dwie podkładki 2 mm ze sklepu żelaznego na piastę, i można było już śmigać w grubym terenie. W tym czasie piasta poza wieloma szlakami w Beskidach, zaliczyła maraton giga w Złotym Stoku i Międzygórzu, MTB Trophy , Saltzkammergut Trophy 211 km, po czym stwierdziłem ze już mi się nie chce ścigać i zacząłem sobie brykać po okolicy, dając jej dalszy wycisk - przeżyła na przykład urwanie 5 szprych naraz .
Mniej więcej w listopadzie wróciła do przełajówki i zaczęło się częste jeżdżenie po szutrach i "goło leci" (nasza cudowna solanka). Dobrnęła w tym stanie do wiosny i po dziś dzień mi dzielnie służy w stanie niezmienionym, a w góralu wylądował nowy sl+ disc, z którego od razu wyrzuciłem tarcze uzyskując 200 g zysku wagowego (jako żę wciąż nie mam chęci ani potrzeby używania tarczówek, ale kto wie co będzie w przyszłości) wydatek 100 zl + 40 g + niestety względem zwykłego sl przy zaplataniu, są małe problemy ze szprychami od strony tarczy. Plusem koła jest za to duży kołnierz piasty, a co za tym idzie, większa sztywność. Masa piasty częściowo redukowana jest przez krótsze szprychy.
Przez ten czas wymieniłem tylko lewe łożysko, które niestety ze względu na konstrukcję jest małe. W pewnym stopniu ja i moje lenistwo również się do tego przyczyniło, ponieważ często zraszam rower myjką. Piasta wymaga wg mnie częstych kontroli bębenka i czyszczenia okolicy uszczelek, aby nie dopuścić do zatarcia, ale rozbiera się ją w rękach. Nie trzeba nawet ściągać kasety, nie powinno się używać młotka do wybijania (można uszkodzić stukaniem elektronikę - świetnie spisują się ściągacze trzypunktowe. Dwie baterie znajdują się pod kopułką odkręcaną specjalnym kluczem dostarczonym w zestawie, a wymiana polega na wyjęciu elementu z wtyczki .
Jako komputerek wybrałem Edge 705. Fajnie zasiąść czasem przed telewizorem na dwóch szybko przełączających się ekranach mamy po 8 różnych wartości do wyboru z ponad pięćdziesięciu parametrów jazdy, nawigację z mapą, przewyższenia i prawie intuicyjna obsługa - klasa sama dla siebie. Do minusów zaliczyłbym dość słabe mocowanie do mostka (nie żeby mi nawaliło ale nie budzi po prostu zaufania zawsze w terenie posiłkuje się taśmą biurową lub bezbarwną szybkozłączką). W zestawie jest również czujnik kadencji i prędkości który przy korzystaniu z Powertapa jest zbędny, bo nie wiem skąd, ale piasta wie ile kręci korba - pewno w środku jest chomik i liczy, ale wole nie wiedzieć. W trakcie treningu główny wyświetlacz u mnie zawiera tętno / moc średnią okrążenia / moc podczas 30 sekund jazdy / 3 sekund jazdy / nachylenie kadencje. Reszta jest mi zbędna, ale wpisałem sobie jeszcze prędkość i dystans, a z drugiego wyświetlacza rzadko korzystam.
Możliwa jest też inna opcja. Firma Cycleops w zeszłym roku wypuściła na rynek w końcu nowy komputerek do swoich piast pomiaru mocy – Joule 2.0 . Piszę w końcu bo ten, który przychodził standardowo do tej pory nie był rozwiązaniem najszczęśliwszym – mało czytelny, niezbyt pojemny wyświetlacz, dość skomplikowana obsługa itp. Patrząc na Joul’a 2.0 można odnieść wrażenie, że firma przeskoczyła ze skrajności w skrajność. Nowa busola do mierników mocy jest dość sporych rozmiarów, główny ekran mieści na raz aż 6 funkcji, a gdy pobawimy się joystickem to na dole wyświetlają się dodatkowe 2. Czyli w sumie mamy ich aż 8, podobnie jak w Garminie Edge 500. No właśnie co różni Joul’a od „piętsetki”? Joul to taki zminiaturyzowany komputer z oprogramowaniem do analizy treningu z mocą przeniesiony na mostek roweru. Mamy w nim chyba wszystko, łącznie z przeliczaniem watów na kilogram podczas jazdy – po co to komu? Nie mam najmniejszego pojęcia, ale fakt jest u konkurencji tego brak. Znajdziemy też tak zwane „peaki” 5 sekundowe, 30 sekundowe, 1 minutowe i 20 minutowe, czasy spędzony w danych strefach mocy i mnóstwo innych danych, które mógłbym tutaj jeszcze długo wypisywać, ale co najlepsze. Nie dość, że jest ich tak dużo to jeszcze można je porównywać z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc i śledzić postępy w swoim treningu. Wszystko to oczywiście robimy w samym Joul’u nie potrzebny nam żaden komputer stacjonarny czy laptop. Teraz czas na minusy. Po pierwsze guziki i sam joystick są trochę upierdliwe w użytkowaniu, w rękawiczkach z długimi palcami wymaga to precyzji i cierpliwości. Bez nich jest łatwiej, ale nie zmienia to faktu, że przyciski po bokach jak w Garminie Edge 500 spisują się lepiej i są przyjaźniejsze w użytkowaniu. Po drugie całość wygląda jak mała cegiełka, co nie wszystkim się podoba. No i po trzecie przytłaczająca wręcz ilość danych.
W XXI wieku, gdzie chyba niemal każdy ma komputer Joule jest dość dziwnym wynalazkiem, bo po co mamy się męczyć na małym wyświetlaczu i przeskakiwać kolejne okienka żeby znaleźć potrzebne nam informacje? Przecież dużo prościej można zrobić to w programie WKO+, Training Peaks czy czymś podobnym, gdzie wszystko zobaczymy czytelnie na przeróżnych wykresach, porównamy w dowolny sposób i opiszemy znacznie dokładniej. Niemniej jednak Joule 2.0 wypełnia lukę między urządzeniami takimi jak Garmin Edge 500 czy Power Control VII, a programami komputerowymi do analizy treningu. Ja osobiście wolę Garmina, który już oferuje dane, których praktycznie nigdy nie używa się podczas jazdy no i oczywiście ma GPS. Możemy do niego wgrać trasę wyścigu, dokładnie zaplanować trasę itp., w Joul’u brak takich funkcji. Jest to urządzenie przeznaczone raczej dla wyznawców i fanatyków cyferek niż dla osób, które wolą cieszyć się jazdą i niezbyt mocno trzymać się tego co pokazuje wyświetlacz. Ja jestem gdzieś pośrodku obu tych grup i zdecydowanie bardziej wolę Garmina, bo można z niego zrobić zarówno urządzenie do profesjonalnego i precyzyjnego treningu jak i mały nawigator, który przyda się na wycieczkach.
Ogólnie po roku stwierdzam, że nie jest to idealny system pomiaru mocy, ale pod względem jakość /cena / kompatybilność z moimi rowerami, jest najlepszym dla mnie ze wszystkich dostępnych. Nie jest to nowość, ale sprawdzony system, który wciąż się utrzymuje na rynku. Co do zakupu według mnie najtaniej i najlepiej kupić Pro Plus do szosy - można przełożyć do roweru MTB, ale w dzisiejszych czasach mało kto ma rower na v-ki i zostaje korzystanie z tego tylko w rowerze szosowym - cena 2899 zł. Za SL trzeba dołożyć 1200 zł, a waga to tylko 40 g mniej. Według producenta jeżeli trenujemy tylko na tym kole, to nie ma to znaczenia bo i tak piasta jest ciężka - Elite waży już 630 g, cena 2599 zł i stalowa ośka, która może korodować po dłuższym czasie, co zdarza sie zimą w obrębie łożysk. Jeżeli nie dopilnujemy smarowania, myśle że tą oferte można pominąć. W przypadku tarcz skazani jesteśmy na wydatek 4200 za sl+ disc - ale i tak warto.
Najlepiej gdyby miernik znajdował się w bucie, ale prace nad tym cudem trwają http://www.brimbrothers.com
Ocena:
Działanie 5
Wykonanie 5
Cena 3
Najwięcej kontrowersji budzi oczywiście punktacja za cenę. Jednak jeśli porównacie ceny systemów SRM i przyznacie im "1", to oferta CycleOps wydaje się być naprawdę rozsądna.
Systemy PowerTap możecie kupić w Polsce w Makra-Sport.
komentarze