Wiatr, szuter, ścianki 25% , Starachowicka Strzała 2022
Znów skusiliśmy się jako redakcja i patron medialny imprezy na odwiedzenie Starachowic i okolic. Każdy kto już zaliczył ten wyścig, wie że samo chowanie się na kole niewiele tu daje. Tu się oddziela twardzieli od kombinatorów i słabiej wytrenowanych zawodników. Nie inaczej było i tym razem. Nasz dwuosobowy skład prowadził ostrzał z wnętrza peletonu i z motocykla obiektywem aparatu. Pogoda mimo pewnych obaw bardzo dopisała, kibice w kluczowych miejscach i na mecie również. Ściana Świślina pozostnie w pamięci na pewno większości zawodników na długo.
Starachowicka Strzała stała się stałym i corocznym elementem kultury sportowej Starachowic, a ludzie wychodzący z domów po niedzielnym rosole by popatrzyć jak ci kolorowi ludzie na rowerach mkną gdzieś tam przed siebie z grymasem na twarzy mają czystą, sportową rozrywkę podczas weekendu.
Wstępem do Starachowickiej Strzały był sobotni prolog na dystansie ...2km. Długość odcinka wydawać by się mogło banalna, jednak moce jakie się generuje na tak krótkim odcinku czasu są piekielne. Ten dzień był popisem Mistrza Polski masters Dariusza Kołakowskiego z teamu Spica Soution, który jako jeden z kilku tylko zawodników potrafił zejść poniżej granicy 3 minut na mecie. Wśród pań zwyciężyła Monika Węgrzyn z Cyclo Centrum Kolbuszowa tracąc do zwycięzcy Open tylko 22 sekundy.
Niedzielne ściganie to już robiąca się powoli kultową impreza po licznych wzgórzach i wąwozach w okolicy Starachowic i Bodzentyna. Większość startujących tu zawodników i zawodniczek wraca po raz kolejny by zmierzyć się z tą trudną trasą i wiatrem również rozdającym karty przy stole.
Jako pierwszy na trasę wyruszył królewski długi dystans z malowniczej i stałej już miejscówki nad Zalewem Brodzkim na przedmieściu Starachowic, jednak jako pierwsi na metę wrócili zawodnicy z czołówki dystansu krótszego, który rządził się również swoimi mocnymi rozdaniami kart podczas jazdy. Już kilka kilometrów po starcie Mateusz Burda z STS Jordan Wola Mała postanowił odjechać z peletonu i dalej pokonywać trasę sam, mimo przeciwnego wiatru. Po przetasowaniach jakie nastąpiły na kolejnych podjazdach i premii górskiej Świślina wykrystalizowała się czołówka siedmiu zawodników, która współpracując niemal do ostatnich kilometrów starała się utrzymać przewagę nad nieco większą grupką pościgową. Już na rogatkach miasta, tuż przed końcem wyścigu ponownie zaatakował Mateusz i to on z przewagą kilku sekund wpadł pierwszy na metę. Podium uzupełnił jego brat Patryk Burda z Sts Jordan Wola Mała i Krzysztof Sendor z Way2champ
Wśród pań na tym dystansie najlepiej z tą ciężką trasą poradziła sobie Barbara Buława z 7r Rowmix Team Pb 72d wyprzedzając o 2 minuty Monikę Węgrzyn z Cyclo Centrum Kolbuszowa i o 8 minut Agatę Miękinię z Lech-pol 4x4 Cycling.
Dystans królewski liczący 83 km z dużym przewyższeniem terenu i dwoma podjazdami pod ścianę Świślina obfitował w liczne ataki i odjazdy mniejszych grupek, mocno poszarpany peleton pozwolił na odjazd małej grupki zawodników, która do ostatnich dwóch kilometrów przed metą wydawało się że wyłoni zwycięzcę. Jak się okazało bardzo mocna praca grupy pościgowej przyniosła niespodziewany efekt i na na mecie można było obserwować finisz z wymieszanej czołówki obu grup. Najszybszy na wylocie z ostatniego ronda w kierunku mety był Wojciech Szczepanik z Ośki Warszawa, tuż za nim finiszował Patryk Marcinkowski z Amp Bike Team, a jako trzeci na metę wpadł obstawiany jako faworyt z ucieczki Karol Sładek z 7r Rowmix Team Pb 72d. Płeć piękną całkowicie zdominowała jazda Soni Cięciel z Ztpl. Cc która o 10 minut wyprzedziła Karolinę Kołkowicz ze Spica Solution i o 12 minut Monikę Piątkowską z Pogoń Aptiv.
A tak podsumował rywalizację na trasie dystansu krótszego Patryk Burda, ubiegłoroczny zwycięzca:
Miałem tydzień przerwy, choróbsko mnie dorwało, no ale nogi miałem całe więc wymówek nie było. Można powiedzieć, że już stały gość, więc trasę znam nic mi obce nie jest, daje to pewien komfort psychiczny, a głowie tylko rozkminy jak to się potoczy. Stoimy na starcie czekamy, zostało parę minut, spiker przypomina wyniki z zeszłego roku, tak się składa, że udało się wtedy wygrać. Pyta czy są bracia Burda ? No i jesteśmy zdemaskowani, reszta peletonu wie kogo ma pilnować. W zeszłym roku ucieczka od startu, teraz już wiadomo, że to nie wyjdzie. Parę mocniejszych szarpnięć, wszyscy trzymają i pilnują koło. Puszczamy w odjazd Sławek Szylar i Sebastian Litwin odjechali poczatkowo brak reakcji grupy, czyli ewidentnie jesteśmy pilnowani. Dwóch nie odjedzie. Po paru kilometrach w grupie Mateusz Burda mówi, że spróbuje szarpnąć, z mojej strony brak reakcji i się udaje odjeżdża. Moim celem staje się urwać grupę pod górę i dojechać do niego i tak też się staje, na kole utrzymuje się jeszcze jeden zawodnik. Jedziemy we trzech. Na jakieś mocniejsze zmiany nie ma za bardzo siły, czuję, że potrzebuje chwilę wytchnienia. Trasa ma to do siebie, że są długie pagórkowate proste co utrudnia uciekanie gdy jesteś w zasięgu wzroku. Dojeżdża nas 4 kolarzy. Dla mnie układ dobry - będzie chwila wytchnienia. Tak jedziemy, pracujemy dobrze idzie. Lotna premia, Mateusz atakuje, reszta bez reakcji, zacząłem gonić ale po 100m nogi zapiekły i finito. W głowie od razu myśli, oj jest trochę lipa, łydka łaskocze na nic więcej jak finisz z grupy pozwolić sobie nie mogę. Po premii zjeżdżamy się wszyscy razem i dalej mkniemy do mety. Trochę tempo spadło, lekkie rozluźnienie, oglądamy się za siebie, widać peleton... Zostało parę km do mety nie możemy się dać dojechać, znowu wracamy do roboty. Zbliża się końcówka 2km do mety. Trzeba rozegrać to książkowo. Mateusz szarpie, odjeżdża, a ja tylko kontruje każdego który próbuje go ścigać. Przez chwilę miałem już obawy, że to nie wyjdzie gdy już był na wyciągnięcie ręki, ale rywale zaczęli kalkulować - gonić go? Stracić siły, braknie na finisz. To jest ta przewaga jazdy drużynowej - ja nie musiałem kalkulować. Ostatnia prosta już wiaodmo, że Mateusz dojedzie, a ja przygotowuje się do finiszu. Nie lubię wychodzić z koła, idę na przód, wrzucam twardo, zaciskam zęby, nie oglądam się. Udało się A jeszcze nie tak dawno, nie lubiłem sprintów, zwykle odpuszczałem.
No i znowu mamy to. Spiker jak zawsze zrobił mega robotę na finiszu. Gdyby gość miał tyle siły w nogach co ma w głosie to pewnie goliłby te wyścigi. Strasznie mi się podoba organizacja Starachowickiej Strzały, nie ma się do czego przyczepić, jest tak jak powinno być. Startowałem na długim dystansie, potem na krótkim, w tym roku znów na krótszym, trzeba mierzyć siły na zamiary. Może w przyszłym roku wrócę na długi. Jedno jest pewne - ostatni weekend maja 2023 już zarezerwowany w kalendarzu
Warto dodać że na trasie umiejscowione były zarówno premie lotne, jak i górskie w kategoriach open kobiet i mężczyzn gdzie sypano obficie gotówką.
W oczekiwaniu na dekorację małe miasteczko wyścigowe tętniło życiem, pomidorową i żurkiem, z czego obaj zmęczeni wyścigiem i robieniem zdjęć skorzystaliśmy. Spore wrażenie zrobiły na nas ogromne puchary jakie przygotował dla najlepszych w kategoriach Opne i klasyfikacji generalnej po dwóch dniach wyścigowych.
To była już trzecia nasza przygoda z tym wyścigiem i mamy zdecydowanie ochotę wrócić tu ponownie. Zarówno ze względu na atmosferę jaka tu panuje, jak i sam poziom organizacji i rywalizacji na trasie. Odcinek gravelowy był wisienką na torcie tej trasy i każdy go chyba zapamięta... ;)
Tu znajdziecie link do wyników: https://wyniki.datasport.pl/results3599/
komentarze