Rapha Festive, Morze 500, a może Iditarod?

Okres świąteczno-noworoczny wśród amatorów kolarstwa od kilku lat powiązany jest z wyzwaniem #festive500 - organizowanym przez brytyjską markę odzieżową Rapha. Polega na pokonaniu 500 kilometrów w 8 dni – pomiędzy Wigilią Bożego Narodzenia, a Sylwestrem. Zarówno pora roku, jak i sam okres świąteczny sprawiają, że wykonanie tego zadania jest trudne. Wprawdzie od tego roku można kilometry zaliczać również w domowym zaciszu na trenażerze za pomocą aplikacji Zwift, ale najwytrwalsi pełną 500-tkę zrobią na zewnątrz. Wśród śmiałków nie brakuje Polaków, którzy niejednokrotnie przodowali w czołówkach klasyfikacji. W 2018 roku Marcin Dżagan z Wrocławia w ciągu ośmiu dni pokonał 1903 kilometry, co było drugim wynikiem na świecie!

Każdy, kto kiedykolwiek próbował Festive 500 wie, że nie jest to proste, ale jednocześnie magia stojąca za tym wyzwaniem sprawia, że zimowa jazda wciąga. Na tyle, że niektórzy tworzą jeszcze bardziej ekstremalne wyzwania. Wśród nich wymienić można m.in. „Morze500” polegające na pokonaniu 500 kilometrów w 48 godzin i zdobyciu „Morza”, które każdy może zinterpretować po swojemu. Organizatorzy – UCI Bandits (którzy są odpowiedzialni również m.in. za Gravel Attack i przełajowe imprezy we Wrocławiu) – każdemu, kto pokona ten dystans prześlą specjalną naszywkę upamiętniającą ten wyczyn.

Gdyby pokonanie 500 kilometrów w 48 godzin było dla kogoś mało ambitnym celem, może wybrać się na Alaskę. Iditarod to zimowy ultramaraton dla najwytrwalszych. Organizowany na dwóch dystansach: 350 i 1000 mil, z tym że aby móc wziąć udział w tym drugim trzeba najpierw dotrzeć na metę krótszego w określonym czasie. O ile na krótszym dystansie na punktach kontrolnych można liczyć na wodę, przekąski, czy nawet coś ciepłego, to 1000 mil musi być pokonane w formule samowystarczalności. W ITI 1000 tylko minimalna pomoc jest udzielana zawodnikom. Uczestnicy muszą wozić ze sobą cały sprzęt do przetrwania i przemierzać szlak bez wsparcia, polegając wyłącznie na zaopatrzeniu które mają przy sobie. Gdy dodamy do tego warunki, które zmieniają się w mgnieniu oka: temperatury od 0 °C do -35 °, wichury, zamiecie śnieżne i śnieg po pas, oślepiający lód i jasne słoneczne niebo – dostajemy najbardziej ekstremalny do realizacji ultramaraton kolarski na świecie. Gdyby ktoś szukał bliższej alternatywy to i taka również się znajdzie. Wizyta u Świętego Mikołaja brzmi kusząco? Pewnie że tak, w szczególności, że można ją połączyć z 300-kilometrowym maratonem na Kole Podbiegunowym. Sądzicie, że to pikuś? Nic bardziej mylnego. Zwycięzca edycji w 2020 roku dokonał tego w 30 godzin i 20 minut, a do mety dotarło raptem 11 uczestników z 26 śmiałków, którzy stanęli na starcie. W 2021 roku z wiadomych przyczyn impreza się nie odbędzie, ale organizatorzy już zachęcają do odwiedzenia Finlandii w 2022 roku.


o autorze

Piotr Szafraniec

Kolarz, kucharz, akrobata. Dwukrotny Mistrz Polski Dziennikarzy w kolarstwie szosowym.

Powiązane posty


komentarze

Powiązane treści

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl