Podstawowe błędy w treningu z pomiarem mocy.

Każdy z nas od czegoś zaczyna i normalnym jest , ludzkim , że popełniać może błędy. Najważniejsze by wyciągać z nich wnioski i potem je eliminować. Na tapetę weźmiemy pomiar mocy , który w dzisiejszych czasach stał się niemal nieodzownym elementem w wyposażeniu i treningu kolarskim.

Sam pomiar mocy to stosunkowo proste urządzenie, mierzące siłę jaką wkładamy w napędzenie roweru w ruchu . Lecz ogromu danych które to urządzenie generuje , mocy z 3s,10s, mocy NP, wskaźników IF, TSS , może nie jednego przyprawić o zawrót głowy. By tego bólu było jak najmniej, postaram się przybliżyć Wam kilka podstawowych błędów podczas korzystania z miernika mocy. Sam pomiar mocy nie czyni Cię lepszym kolarzem. Zamontowanie pomiaru mocy nie spowoduje że od razu staniesz się szybszym i lepszym kolarzem. To przede wszystkim narzędzie do pracy podczas ćwiczeń, monitorowania i prawidłowej analizy wykonanego treningu. Tylko wtedy waty które generujesz w ustalony sposób podczas jazdy , dadzą efekt i tak oczekiwany przez Ciebie progres.

Odbieganie od planu treningu.

Jeśli zależy Ci na rozwoju i progresie , niezbędne jest realizowanie planu treningowego , jego wytycznych , które nie bez powodu są takie, a nie inne. Częstym błędem u początkujących kolarzy, jak i amatorów jest fakt , że dane ćwiczenie zaczynają zbyt mocno, nie utrzymują danej intensywności by w końcowej fazie interwału zejść poniżej wytycznych. Efektem jest jazda w trzech różnych strefach mocy, co najczęściej odbieg diametralnie od zdanych jednostek. Podobny efekt wywołują wydarzenia na drodze absorbujące uwagę zawodnika ( samochód, pies, światła, skrzyżowania). Próby szybkiego powrotu do zadanej intensywności często kończą się zbyt mocnym „spaleniem” nogi i trwałym zaburzeniem zadanego ćwiczenia.

Dr. Andy Coggan nie bez powodu stworzył strefy intensywności treningowych. Dzięki nim można wykluczyć wiele przyzwyczajeń treningowych , jak np. „trening nie pojechany w trupa , to nie trening”.

Brak odpowiedniej ilości odpoczynku.

Człowiek nie jest maszyną. Trenujemy po to by zmęczenie dopadło nas jak najpóźniej , podczas treningu czy wyścigu. To nam da właśnie mądry trening , po którym jeszcze mądrzej powinniśmy odpoczywać. Wtedy osiągniemy rozwój i zauważymy wyraźne postępy. TRENING + ODPOCZYNEK = PROGRES.

Pomiar mocy pomoże nam monitorować zmęczenie poprzez współczynnik TSB , gdzie zakłada się ze wartość powyżej + 0 , daje nam wypoczęcie i gotowość wykonania cyklu treningowego , a wartość większa niż – 30 , zmęczenie. Choć tu trzeba także brać poprawkę . gdyż organizm każdego człowieka jest inny i inaczej reaguje.

Nie wstydźmy się też , aktywnej regeneracji. Jazda na niskich wartościach watów, da nam wiele korzyści w kwestii odpoczynku. Aby trening odniósł odpowiedni skutek, trzeba po nim odpowiednio wypocząć, działa to też w drugą stronę – tylko wypoczęty organizm właściwie zareaguje na kolejny bodziec treningowy.

Porównywanie mocy z zawodowcami.

Każdy z nas ma idoli, nie tylko w kolarstwie , ale w każdej dyscyplinie sportu. To również oni motywują , zachęcają do treningu większość z nas. Ale porównywanie naszych wyników, do rówieśników , kolegów , czy co gorsza profesjonalistów , nigdy nie kończy się dobrze.

Jeden z nas dobrze jeździ po górach, drugi po płaskim, czy na czas, trzeci ma dobre predyspozycje do finiszu. Jeśli dodamy, że różne pomiary mocy mogą mierzyć nieco inaczej , czasem rozbieżność to 1-2% i to już wystarczy by nie jeden z Was nie mógł zasnąć z tego powodu.

Jeśli już chcemy to robić to najbardziej wiarygodną wartością do , porównania swoich wyników to w/kg, czyli stosunek mocy do masy.

Brak znajomości swojego FTP.

Na początku swojej przygody z pomiarem mocy , pierwszą czynnością powinien być dobrze przeprowadzony test FTP , w celu dobrania najodpowiedniejszych i aktualnych intensywności treningowych. Bez tego na liczniku będziemy widzieć cyferki, które sprawią nam frajdę , ale zupełnie w niczym nie pomogą.. Wartość FTP pozwoli Ci w pełni wykorzystać możliwości pomiaru mocy , a ten fakt ogromnie pomaga w rozwoju.

Test FTP , ma jeden minus, bardzo boli i niektórzy kolarze na samą myśl o nim czują zniechęcenie. Ale też nikt nie mówił że będzie łatwo, a boli teraz, by nie bolało później podczas wyścigu, czy rywalizacji z kumplami. Wykonanie testu jest konieczne.

Nie kalibrujesz, źle trenujesz.

Niby wszyscy o tym pamiętają , a czasem jednak umyka. Bez kalibracji pomiaru mocy generowane waty będą zaniżone , lub wręcz odwrotnie. Kalibracja wyklucza te problemy i pozwala na precyzyjny pomiar podczas jazdy i właściwie wykonany trening. Kalibrowanie pomiaru mocy przy każdej marce zalecane jest w odmiennych okresach, czy sytuacjach, jednak najlepszym wyjściem jest kalibrowanie przed każdym rozpoczynającym się treningiem specjalistycznym. Różnice w temperaturze otoczenia, a co za tym idzie wpływ na pracę pomiaru może dość wyraźnie wpłynąć na generowane wartości i zakłamać właściwy obraz wysiłku.

Dobrze wykorzystany pomiar mocy pomoże podnieść Twój sportowy poziom nawet o kilka pieter wyżej, dając też sporo satysfakcji zarówno w cyferkach, jak i walce łokieć w łokieć podczas wyścigu. A to wszystko nawet przy zmniejszeniu objętości treningowych i wykorzystaniu czasu w pełni na sprecyzowane ćwiczenia podczas jazdy. Nie zawsze dużo znaczy dobrze, coraz częściej mniej, a właściwie, znaczy najlepiej.


o autorze

Piotr Szafraniec

Kolarz, kucharz, akrobata. Dwukrotny Mistrz Polski Dziennikarzy w kolarstwie szosowym.

komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl