GFNY Gdynia 2018 – pierwsze takie Gran Fondo w Polsce
Już od dłuższego czasu można było usłyszeć o nowej, mającej się odbyć w Polsce imprezie rowerowej o nazwie GFNY Gdynia. Seria GFNY jest światową serią wyścigów szosowych typu granfondo, czyli wyścigów szosowych na nieco dłuższych niż normalnie dystansach. Uczestnicząc w wyścigach szosowych w formule granfondo organizowanych za granicą, a szczególnie w ich ojczyźnie czyli we włoszech z entuzjazmem podeszliśmy do pomysłu zorganizowania tego typu imprezy w naszym kraju. Nasz patronat nad imprezą także nie jest przypadkiem. Te imprezy co warto podkreślić dedykowane "amatorom" są zawsze wielkimi wydarzeniami przyciągającymi rzesze kibiców, rodziny oraz zawodników z najdalszych zakątków świata.
zdjęcie Piotr Koperski / GFNY Gdynia
GFNY World – GFNY Gdynia
Nad Morzem Bałtyckim, na Skwerze Kościuszki w Gdyni na dwa dni rozlokowało się miasteczko rowerowe pod szyldem GFNY Gdynia. Wyścigi pod tą marką są organizowane od 2011 r. przez Lidię i Ulricha Fluhme. Urlich Fluhme startujący przez wiele lat w szosowych wyścigach a szczególnie w wyścigach typu granfondo początkowo chciał przenieść imprezy tego typu do Stanów Zjednoczonych. Sukces i zainteresowanie okazało się jednak na tyle duże, że imprezy spod znaku GFNY szybko rozprzestrzeniły się po całym świecie. Wyścigi serii GFNY odbywają się obecnie w 17 krajach na świecie. Centralną imprezą, od której wszystko się zaczęło jest GFNY Nowy York. Od organizatorów wiemy, że w pierwszej polskiej edycji wzięli udział zawodnicy z 20 krajów. Jeżeli do nas przyjechali zawodnicy z dalekich zakątków świata np. Chile czy USA, którzy dowiedzieli się o zawodach w Polsce, to czemu by nie w drugą stronę. Nic nie szkodzi, aby zawodnicy z Polski, z naszego kraju startowali w innych państwach na świecie. Wróćmy jednak do Gdyni. Organizator na centrum miasteczka rowerowego wybrał wyjątkową scenerię, czyli Skwer Kościuszki w Gdyni. Otoczeni wodą, przy szumie fal oraz w takim towarzystwie jak Dar Pomorza czy OPR Błyskawica, mogliśmy uczestniczyć w GFNY Gdynia.
Biuro zawodów i Bike Expo GFNY Gdynia.
Organizator dużo wcześniej wyszedł z informacją o zawodach. Zawodnicy poprzez stronę mogli rejestrować się, uiszczając opłatę startową, od razu była możliwość wyboru dodatkowych usług typu masaż po zawodach. Ponieważ start zaplanowany był na godzinę 8 rano wszelkie formalności należało załatwić dzień wcześniej. O ile w Polsce tego typu praktyki są swego rodzaju nowością to na świecie stanową swego rodzaju standard. Mając za sobą starty za granicą zaczynamy dostrzegać zalety takiego rozwiązania. Przed dzień zawodów zawitaliśmy do biura zawodów w celu odebrania pakietów startowych.
Pakiet zawierał: wszystkie informacje o zawodach zebrane w przygotowanej kilkustronicowej książeczce o GFNY, numery startowe na rower i koszulkę, dobrej jakości koszulkę startową dla każdego zawodnika wyprodukowaną przez włoskiego producenta odzieży sportowej (tak też jest na zawodach we Włoszech), paczkę dobrej jakości polskiej kawy oraz bidon. Podczas zorganizowanego specjalnie dla zawodników wieczorku zapoznawczego można było jedząc doskonały makaron i popijając go piwem bezalkoholowym zapoznać się z innymi zawodnikami, którzy też przyjechali odebrać pakiety startowe, przeanalizować trasę oraz zapytać się o szczegóły dotyczące dnia następnego. Podczas poczęstunku można było wysłuchać rozmów oraz osobiście porozmawiać z ambasadorem wyścigu, którym został Zenon Jaskóła. Ponadto można było w przyjemnej atmosferze zamienić kilka słów z Lidią oraz Ulim Fluhme.
Dodatkową atrakcją była strefa Bike expo gdzie można było zapoznać się z ofertą rowerów marki B'twin, skorzystać z serwisu oferowanego przez Airbike, skorzystać z masażu czy w końcu kupić odzież kolarską marki Martombike oraz pamiątki sygnowane logiem GFNY. Tak przygotowani zawodnicy z pakietami startowymi oddalili się, by po nocnej regeneracji skro świt kolejnego dnia wystartować w zawodach.
Trasa
Trasa GFNY Gdynia to dwa dystanse: jeden krótszy Medio Fondo 80 km i dłuższy Gran Fondo 134 km. Oba dystanse to trasa typu interwałowego, czyli jedziemy góra - dół, góra - dół. Wzniesienia może nie były przerażające wzniesienia, ale niewątpliwie urozmaicały drogę, dzięki czemu trasa nie była jednostajna i nudna. Niewątpliwie przygotowanie trasy i zabezpieczenie jej było na najwyższym poziomie. Zawodnicy nie musieli martwić się o swoje bezpieczeństwo, ponieważ wyjazd z miasta był zabezpieczony, a pozostała asfaltowa piękna droga była zarezerwowana na wyłączność dla zawodników. Zabezpieczona była każda nawet najmniejsza droga czy wyjazd przecinający trasę wyścigu. Kolarze mieli za zadanie jechać, pedałować, ścigać się pomiędzy sobą, a nie pomiędzy samochodami czyli korzystać z czegoś o czym często marzy się na treningach. Długa, pusta droga bez stresu, bez nerwów, czyste pedałowanie.
zdjęcie Karolina Krawczyk / GFNY Gdynia
Na trasie były zlokalizowane dobrze zaopatrzone bufety. Znaleźć na nich można było min. wodę, napoje pobudzające, izotoniki, batony i żele. Nieraz za granicą spotykamy się z sytuacją, że na zawodach przynajmniej część z bufetów jest zaopatrzona w jakieś lokalne jedzenie, ciasta czy bakalie. Spotkałam się także z sytuacją, że na bufecie oferowano kawę. Tutaj tego nie było. Nie traktuję tego jednak jako minus, lecz jako małą sugestię na przyszłość. Do minusów mogę zaliczyć natomiast zakręcone butelki z wodą. O ile taka formuła może się sprawdzać na niektórych zawodach to w przypadku zawodów kolarskich zalecamy przygotowanie większych otwartych baniaków lub zwykłych konewek. Takie rozwiązanie spowoduje, że zalejemy bidon zdecydowanie szybciej. Po trudach zawodnicy wjeżdżający na metę byli witani przez hałas i doping publiczności, prowadzonej przez spikera. Przestrzeń dla kibica, trybuny, były wydzielone, zaznaczone, a więc śmiało można było przyjechać z własnymi kibicami, którzy w czasie czekania na zawodnika mieli gdzie się podziać. Po wjeździe na metę szybkie pamiątkowe zdjęcie, medal okolicznościowy, puszka Red Bulla i jazda do miasteczka.
zdjęcie Karolina Krawczyk / GFNY Gdynia
zdjęcie Karolina Krawczyk / GFNY Gdynia
Rywalizacja i zabawa.
GFNY przyjęło hasło „Be a Pro For a Day” w związku z tym przede wszystkim podkreślało, że jest to zabawa dla amatorów, którzy mają okazję tego dnia poczuć się jak zawodowiec na „światowym Tourze”. Potwierdzeniem tego jest to, że klasyfikacja i nagradzanie zawodników było prowadzone dla długiego dystansu Grand Fondo, tutaj zwycięzcą był Tobiasz Kulikowski a zwyciężczynią Viktoria Bolshakova. Natomiast na krótszym dystansie Medio Fondo oczywiście każdy miał obliczony czas indywidualny i wiedział, który dojechał do mety, natomiast nie było nagrodzonych, nie było klasyfikacji. Każdy na tym dystansie mógł przejechać świetnie zabezpieczoną trasę i skorzystać z atmosfery zawodów. Jadąc na krótszym dystansie czułam świetną atmosferę, ponieważ tutaj każdy był z tej samej drużyny (wszyscy startowali w tych samych koszulkach). Faktycznie zawodnicy mobilizowali się, organizowali „pociągi”, jechali grupą, zbierali z trasy pojedyncze osoby, był czas na wymianę zdań, na zapoznanie się.
zdjęcie Karolina Krawczyk / GFNY Gdynia
W czasie zawodów dostałam wsparcie od Agnieszki i Piotrka, ale oczywiście na kilometr przed metą, każdy z nas ścigał się z całych sił. Wiadomo, "walka na kresce" musi być. Sporym zaskoczeniem po przyjeździe do miasteczka zawodów był bufet. Nie była to przysłowiowa miseczka przegotowanego makaronu z czymś na kształt sosu lecz profesjonalnie przygotwany namiot ze stolikami i cateringiem. Na zawodników czekał makaron z sosem w kilku smakach, sałatki, batony, owoce, woda oraz piwo bezalkoholowe. Tego dnia porcje były nieograniczone, każdy mógł korzystać według potrzeb. Mieliśmy w końcu do czynienia z imprezą na nieco wyższym standardzie. W czasie oczekiwania na dekoracje, zawodnicy mogli rozmawiać o swoich emocjach, relacjonować wyścig, opowiadać o wrażeniach o trasie, była możliwość spokojnego porozmawiania z innymi zawodnikami.
zdjęcie Piotr Koperski / GFNY Gdynia
zdjęcie Piotr Koperski / GFNY Gdynia
Podsumowując, do Polski zawitał nowy rodzaj profesjonalnie przygotowanych zawodów kolarskich z nieco wyższej półki. Podstawowa cena pakietu startowego to 100 Euro (podczas akcji promocyjnych można było nabyć pakiet nawet za 60€). Cena tej wysokości dotychczas raczej nie pojawiała się na polskich zawodach. Trzeba też przyznać, że do tej pory w Polsce nie było zawodów tego typu i o takiej randze. Organizatorzy zapowiedzieli kolejną edycję na przyszły rok, także jest możliwość, abyście sami przekonali się i spróbowali GFNY Gdynia. Warto podkreślić, że seria GFNY jest to doskonałym pretekstem do zagranicznych wyjazdów, do poznawania nowych osób i ścigania się z nimi w ciekawych zakątkach świata. Jest to doskonała alternatywa od urlopu spędzonego na kocyku na plaży. W prywatnej rozmowie Uli Fluhme podzielił się z nami kilkoma interesującymi spostrzeżeniami. W tym roku w pierwszej edycji brało udział ok. 400 uczestników. Na taką frekwencję złożyło się przede wszystkim pokrycie terminu GFNY Gdynia z kilkoma imprezami na terenie naszego kraju oraz syndrom "pierwszej edycji", gdzie każdy patrzy na to "z czym to się je". Za rok organizatorzy spodziewają się ok. 1000 uczestników. Rozmawialiśmy także o cenie wpisowego. Uli powiedział, że wpisowe mogłoby być dużo niższe, lecz w zamian nie dostalibyśmy nic jak ma to miejsce na większości zawodów. W przypadku GFNY otrzymujemy dobrze zabezpieczoną, zamkniętą trasę, koszulkę kolarską, dobrze zaopatrzone bufety oraz obfity posiłek na mecie. Czy warto zapłacić więcej, żeby otrzymać więcej? Z tym pytaniem kończymy naszą relację.
Więcej informacjo o imprezie znajdziecie na stronie http://www.gfnypolska.com/pl
komentarze