Top Residence Kurtz, czyli Maso Corto przyjazne miejsce dla aktywnych
Marzą się Wam zimowe wakacje w miejscu gdzie nie ma tłumu turystów? Co więcej, chcielibyście połączyć swoje przygotowania do sezonu z wypadem rodzinnym? Jest to możliwe :)
Ponowna wizyta w Maso Corto przypadła nam na okres ferii zimowych, czyli tzw. „wysoki sezon”. W zeszłym roku Kurzas odwiedziliśmy z początkiem stycznia, tym razem był to początek lutego. Podróż z południa Polski zajęła nam niecałe 11 godzin, pokonując trasę w ciągu dnia. Udało nam się dotrzeć na miejsce, jeszcze jak było jasno i pierwsze wrażenia „WOW ile śniegu!!! „.
W tym roku opad śniegu dopisał w Maso Corto do tego stopnia, że dwa tygodnie wcześniej miejscowość była odcięta od świata na kilka dni, po zejściu lawin, ogłoszony był najwyższy 5-ty stopień zagrożenia lawinowego, tak w skrócie, nikt nie mógł opuszczać hotelu w promieniu 50 metrów, wyznaczoną trasą (hotel-kaplica). Dodatkowo wszystkie stoki działały, czyli po roku oczekiwania mogliśmy zawitać na wszystkich trasach zjazdowych. Co więcej w tym roku zabrałem ze sobą dwie pary nart - zjazdowe i skiturowe, co jest super połączeniem, jeżeli lubicie aktywność fizyczną. Do pełni szczęścia przydałoby się zabrać jeszcze narty biegowe, ale wtedy 6 dni na miejscu to stanowczo za mało! Biorąc jeszcze pod uwagę atrakcje jakie hotel przygotował dla gości, to idealnym rozwiązaniem byłoby spędzenie w Top Kurtz Residence 2 tygodni, gdzie na ten okres możemy wykupić skipass ważny 14 dni i w tym czasie mamy do wyboru 10 dowolnych dni na nartach.
Dla gości Top Residence Kurtz przygotowany jest w sezonie 2017/2018 stały program tygodniowy:
sobota – powitalne Prosecco dla gości + przekazanie najważniejszych informacji dotyczących pobytu w Maso Corto
niedziela – pokaz slajdów z doliny Val Senales oraz degustacja produktów z Południowego Tyrolu – polecam, a po degustacji impreza
poniedziałek – wieczór przy ognisku i grzanym winie lub herbatą owocową,
wtorek/środa – kolacja w schronisku Lazun, po niej zjazd na sankach torem saneczkowym – atrakcja dodatkowo płatna
czwartek – 14:00 Prosecco w schronisku Bella Vista 2842m.n.p.m.
18:00 gorąco czekolada dla dzieci przy recepcji.
21:00 wieczór taneczny
Dodatkowo przy hotelu działa przedszkole dla dzieci, również Wasze pociechy można zostawić z instruktorami nauki jazdy.
Ponadto w tym roku był czynny tor saneczkowy, gdzie po wypożyczeniu sanek w hotelu można było nieźle się pobawić. Fajna atrakcja na zakończenie dnia – dość męcząca, na tą przyjemność możecie zarezerwować sobie 2h – wierzcie mi, że to bardzo dużo ;)
Oczywiście do dyspozycji gości jest basen – bezpłatny (ważne żeby mieć czepek) oraz dodatkowo płatna sauna.
To byłoby na tyle z atrakcji poza narciarskich. Część tras zjazdowych była mi znana z zeszłego roku, ale jak się okazało dzięki temu, że była masa śniegu uruchomione były wyciągi te, na których nie było mi dane jeździć. Moim zdaniem najlepsza trasa z wyciągu Teufelsegg (wyciag posiada 4 osobową zamykaną kanapę) oraz dane mi było poznać uroki schroniska Bella Vista. Jeżeli chcecie poczuć prawdziwy tyrolski klimat, musicie go odwiedzić! Warto wspomnieć jeszcze o tym że trasy były rewelacyjnie przygotowane, przez 6 dni jazdy nieważne o jakiej porze dnia nie było żadnych muld! I co najważniejsze - brak kolejek do wyciągów, pomimo tego że teoretycznie był to szczyt sezonu!
Powyżej zdjęcia przedstawiające jak kurczy się lodowiec.
Dla mnie 6 dni tylko na nartach zjazdowych to byłaby nuda, a też trzeba coś potrenować i wykorzystać to, że mieszka się na wysokości ponad 2 tysiące metrów nad poziomem morza, a jeździ na maksymalnie na 3212m.n.p.m. (Grawand). Tutaj w moim przypadku idealnie sprawdziły się skitoury. 7:30 rano wychodziłem z hotelu i w zależności od planów w dalszej części dnia spotykałem się z resztą ekipy, już na wyciągach jeżdżąc poza trasami. Niestety Kuba, który jest przewodnikiem skitourowym oraz prowadzi szkolenia lawinowe w Top Residence Kurtz musiał wrócić do Polski i nie był mi wstanie pokazać prawdziwych uroków skitourowych Maso Corto, ale na brak wrażeń nie mogę narzekać.
Nie mając przewodnika jesteście w stanie sami wiele zobaczyć, a nawet samo poranne wejście na lodowiec – szczyt Grawand 3212m, zapewni Wam wiele frajdy i niezapomnianych odczuć – szczególnie jeżeli zrobicie to drugiego dnia po przyjeździe… Kuba obiecał mi, że przygotuje osobny artykuł odnośnie skitouringu w rejonie Maso Corto, więc myślę że będzie ciekawie, a dla mnie jest to kolejny powód, żeby za rok wrócić do Maso Corto i już z Kubą zdobyć kilka szczytów, może tym razem będzie to wyjazd trochę dłuższy niż tydzień…
Pisząc już w Polsce ten artykuł i mając w pamięci te cudne widoki i przy okazji zrobione treningi, to gdyby to było możliwe nawet dziś wsiadłbym w samochód i wrócił do Maso Corto.
Jeżeli zastanawiacie się, czy warto jechać kolejny raz w nasze góry (oczywiście nasze góry są piękne) czy może wybrać się za granicę na narty to uważam, że warto przemyśleć ten trochę większy wydatek. Barier językowych nie macie się co obawiać w hotelu zawsze jest ktoś w recepcji i serwisie narciarskim kto mówi w języku polskim, obsługa jest bardzo miła i pomocna, a za wydanie nieco więcej na wakacje, dostajecie poza pięknymi widokami, szerokie rewelacyjnie przygotowane trasy, brak kolejek do wyciągów, a po całym dniu spędzonym na stoku miłą rodzinną atmosferę bez tłumów w miasteczku!
komentarze