ISPO Show - podsumowanie oczami kolarza

Kilka dni temu zakończyły się największe targi sportowe na świecie. Mowa tutaj o imprezie ISPO Munich odbywającej się w Monachium. Na targach będącą najważniejszą imprezą na świecie w branży sportowej, akcent rowerowy zaznaczony jest niejako symbolicznie. Ktoś zapyta pewnie "to co kolarstwo to nie sport"? Nic bardziej mylnego, otóż branża kolarska dochowała się własnej imprezy o znaczniej mniejszej skali, lecz równie znaczącej randze. Mamy tutaj na myśli targi Eurobike w oddalonym o ok. 200km od Monachium Friedrichshafen. To że branża kolarska na targach ISPO Munich nie jest reprezentowana w porażającej skali pod względem ilości wystawców, to jednak pod względem jakości nie ma się czego wstydzić. Aż pięciu finalistów nagrody ISPO Brandnew Award 2017 to marki rowerowe. Wiele firm z branży kolarskiej z różnych względów (czasem braku miejsca, czasem świadomego wyboru) decyduje się w pierwszej kolejności wystawić na targach ISPO Munich, niż na znanym wszystkim fanom kolarstwa targach Eurobike. Oczywiście wyłowiliśmy owe perełki i w najbliższym czasie będziecie mogli się spodziewać testów produktów owych marek.

Warto także dodać, że polska ekipa odpowiedzialna za promowanie oraz rozwój marki ISPO w Polsce, co roku w ramach targów ISPO Munich organizuje dla gości z Polski wycieczkę po wybranych sklepach sportowych w Monachium. Wycieczka w swoich założeniach ma na celu pokazanie zarówno polskim sklepom oraz dystrybutorom innego spojrzenia na biznes oraz podejście do klienta. W każdym ze sklepów odbywa się krótka prezentacja jego specyfiki, po której następuje czas na krótką dyskusję panelową, na temat prowadzenia biznesu oraz zadawanie pytań pod adresem menagera sklepu. W tym roku w programie wycieczki znalazły się aż dwa sklepy rowerowe. Jednak o tym później.

Pierwszym finalistą nagrody ISPO Brandnewaward, którego chcielibyśmy przedstawić jest niemiecka firma Flectr. Marka ta sprzedaje naklejki odblaskowe naklejane na szprychy. Już słyszę te głosy. Tak mam szosę za 30tyś zł. Nigdy nie założę odblasków. Tutaj pojawia się przewaga tego jakże taniego lecz sprytnego rozwiązania. Naklejki marki Flectr wykonane są z wysoko refleksyjnego tworzywa, które nie traci swoich własności nawet w kontakcie z deszczem. Ponadto owe naklejki są aerodynamiczne i nie powodują zbytnich zaburzeń przepływającego powietrza. Jednak ich największym atutem jest wygląd. Przyznam szczerze, że od zwykłych plastikowych odblasków montowanych na szprychach rowerów miejskich, dzielą je lata świetlne. Osobiście jestem w stanie nakleić owe naklejki nawet na koła roweru za 20tyś PLN. Po prostu wyglądają ładnie i estetycznie. Strona internetowa marki Flectr ( https://shop.flectr.bike ). Na chwilę obecną możliwa jest wysyłka do Polski a po zakupie dwóch paczek wysyłka do Polski jest darmowa.

Drugą marką nominowaną do nagrody ISPO Brandnew Award jest niemiecka marka Dirtlej. Ta stosunkowo młoda marka ma w swoim portfolio zarówno ochraniacze na rower służące do transportu roweru, jak również i kombinezony służące do jazdy na rowerze w niesprzyjających warunkach atmosferycznych. Łagodnie rzecz ujmując, są to bowiem kombinezony do jazdy na rowerze w najgorszej ulewie oraz najgorszym syfie, jaki tylko możecie sobie wyobrazić, bez obawy o suchy tyłek. W porównaniu do klasycznych zestawów spodenki+kurtka zestaw nie posiada newralgicznego miejsca, jakim jest połączenie obu kawałków odzieży. Więcej szczegółów dowiecie się z testu kombinezonu Dirtsuit Black Edition marki Dirtlej, który obecnie intensywnie katujemy. Strona firmy to ( http://www.dirtlej.de ).

Trzecia marka którą chcielibyśmy zaprezentować, co prawda nie jest finalistą żadnej nagrody, ale warto niej wspomnieć. Jest nią francuska marka In'Bo. Jeśli ktoś jest sobie w stanie wyobrazić naprawdę małą manufakturę, to jest nią właśnie marka In'Bo. Chłopaki specjalizują się w obróbce drewna i wytwarzają rowery wykonane z bambusa. Obecnie w ich kolekcji znajduje się aż pięć modeli. Są wpośród nich wyprawowy Le Pamir, ostre koło Le Lhenry, szosówka Le Ventoux oraz góral L'Olima. Trzeba przyznać, że na tle innych marek produkujących rowery z bambusa ich produkty pod względem estetyki oraz tzw. "efektu wow" plasują się trochę powyżej środka stawki. Jednakże nadal niezrozumiałym dla mnie fenomenem jest poziom cen rowerów z bambusa. 

Za szosowy model Le Ventoux na kołach Hope oraz osprzęcie Shimano 105 przyjdzie nam bowiem zapłacić aż 6390€. Przyznam się, że sporo tym bardziej, że dużo mniejszą kwotę kupimy np. Scotta Foila na osprzęcie Shimano Ultegra Di2. Jednakże jeżeli ktoś szuka nietuzinkowej maszyny wyścigowej albo po prostu roweru na którym będzie się wyróżniał na co tygodniowych "ustawkach" z kolegami i jest przy tym w stanie sięgnąć głębiej do portfela, zapraszam na stronę producenta. In'Bo ( http://inbo.fr/en ).

Marką wybitnie rowerową, która zdobyła nagrodę ISPO Brandnew Award jest szwajcarski Bold. Marka Bold powstała w roku 2015 więc jest bardzo młoda. Ma jednak już na swoim koncie pierwsze sukcesy. Bawarczycy przyznali marce nagrodę za łatwe w regulacji oraz wymianie zawieszenie tyle, które w estetyczny sposób zostało ukryte w rurze podsiodłowej. Marka Bold za model Linkin dostała ponad to nagrodę Eurobike Award 2016. Dwie nagrody pod rząd i to na największych imprezach świadczą dobitnie o potencjale firmy. Mamy nadzieję przekonać się na własnej skórze o zaletach tego zawieszenia. ( http://boldcycles.com )

Na koniec zostawiliśmy coś interesującego. Amerykańska marka Coros zaprezentowała kas rowerowy LINX Smart Cycling. Kask wyposażony został w zestaw słuchawkowy służący do odbierania, wykonywania rozmów telefonicznych oraz słuchania muzyki. W przeciwieństwie jednak do konkurencji amerykanie podeszli do tematu nieco odmiennie. Ich rozwiązanie poziomem jakości prowadzonych rozmów nie odbiega w sposób znaczący od konkurencji. Jest jednak o wiele bezpieczniejsze niż większość konkurencji. W modelu LINX głośniki umieszczone są na paskach bocznych. Dzięki temu podczas jazdy słyszymy zarówno dźwięki dobiegające z głośników, jak i również dźwięki otaczającego nas świata (przykładowo zbliżający się samochód lub też karetkę na sygnale). Mikrofon umieszczony został w przedniej części kasku. Takie umieszczenie osłania go od pędu powietrza, dzięki czemu nasz rozmówca słyszy nas wyraźnie bez charakterystycznego świstu wiatru. Baterie zamontowane w kasku, ładuje się za pomocą złącza micro usb, umieszczonego w tylnej części kasku. Gniazdo jest na tyle szczelne, że z powodzeniem zniesie nawet najgorszą ulewę (nie jest jednak wodoszczelne). 

Całym zestawem sterujemy za pomocą manetki umieszczonej na kierownicy. Łączność zarówno samej manetki z kaskiem jak i kasku z telefonem odbywa się za pomocą Bluetootha. Cena kasku wynosi 199,99$. Obecnie firma nie ma polskiego dystrybutora, a kask można kupić za pośrednictwem ich strony pod adresem ( https://www.coros.com/products/linx-helmet-cpsc-sh... ).

Polski RETAIL TOUR

W momencie, kiedy Szymek ganiał z jednego spotkania na drugie, ja postanowiłem wybrać się na standardową wycieczkę po sklepach. Właściwie to pierwotnie nie mieliśmy jej w planach, jednak dziewczyny z ISPO Polska tak ładnie i słodko ją nam zachwaliły, że wybrałem się z nimi pooglądać dwa podobne, a zarazem jak bardzo różne bike concept store'y. 

Pierwszym z nich był Urbike. Właściwie w swoich założeniach ma to być pop up store, mała manufakturka składająca na zamówienie klienta rowery miejskie, single, fixie's. Klient ma możliwość skonfigurowania sobie roweru przez stronę internetową, następnie czeka na maila od właściciela, który zaprasza go po odbiór, bądź też wysyła rower pod wskazany adres, inkasując wcześniej odpowiednią kwotę na swoje konto. Idea od wielu lat znana na Zachodzie. 

Czym jednak wyróżnia się ten sklepik od innych mu podobnych? Właściciel deklaruje, że 60% składowej roweru produkowane jest w Europie (głównie Czechy), zaś reszta, czyli 40%, na Tajwanie. Oprócz idealnie złożonego pod siebie roweru, Urbike prowadzi także regularny serwis, składa sprzęt pod zamówienia korporacyjne (np. 50 rowerów dla banku, itp.) i... wystawia swój sprzęt na aukcjach designu. 

Rzecz jak dla mnie o tyle kontrowersyjna, że rower, który tak naprawdę dla kogoś, kto ma naprawdę pojęcie o cenach takich sprzętów, jest wart w Polsce maksimum 1000zł, a pomalowany na niebieski kolor z żółtymi kwiatuszkami (znawca sztuki ze mnie żaden, ale moja prawie dwuletnia chrześnica podobnie by to ogarnęła) jest sprzedawany za 20000 Euro. Tak, dwadzieścia kawałków za coś wartego maksymalnie 200 Euro w zakupie na Tajwanie! 

A schodząc już z cenami na ziemię - minimalna cena roweru to 335 Euro, maksymalna - ok. 1000 Euro. Patrząc na to, co Urbike spredaje, z kolarskiego i redakcyjnego punktu widzenia stwierdzam: idealnym targetem są ludzie modni, trendy, z odpowiednio grubym portfelem, szukający kolorowego i wyróżniającego ich z tłumu roweru. Tacy hipsterzy bez zahamowań. Cała reszta kupi po prostu lepszy sprzęt za te same pieniądze w normalnym rowerowym. 

Z Urbike'a przenieśliśmy się w okolicę Viktualienmarkt, w samo serce Monachium. Tam, niecałe półtora roku temu, otwarty został Bianchi Concept Store, będący integralną częścią włoskiej hali, w której znajduje się włoska restauracja, włoski sklep spożywczy, ogólnie dominuje w nim klimat rodem z południa Europy.

Zasada jest bardzo prosta: wczuć się w klimat Włoch, przyjść rano na espresso, obejrzeć dostępne modele mtb oraz szosowe, porozmawiać z doradcą sklepowym na temat naszych potrzeb, wybrać model, rozmiar ramy, przejść kompletny bikefitting, ubrać się w ciuchy Bianchi, a na koniec (będąc już szczęśliwym posiadaczem nowego sprzętu za kilka albo kilkanaście tysięcy Euro) zjeść dobrą, włoską kolację. 

Sklep może i nie jest za duży i nie posiada pełnej kolekcji rowerów, jednak robi bardzo pozytywne wrażenie pod względem estetycznym. Jest jasny, bardzo wysoki, przez co nie mamy uczucia, że coś nas przytłacza. Sporą część zajmuje sekcja bikefittingu Shimano - dla mnie ogromny plus, bo klient, który zostawia taką gotówkę na pewno chce, aby jego rower był idealnie pod niego dobrany. 

Wszystko tutaj jest tematycznie uporządkowane, nawet koszulki stylowo nie mieszają się za bardzo. Sklep bardzo fajny i wart odwiedzenia, chociażby dlatego, aby podejrzeć, jak powinien wyglądać taki monobrandowy bike store.

Właściwie to by było na tyle z rowerowej części ISPO. Dziękujemy i do zobaczenia w Monachium za rok!


o autorze

Szymon Barczyk

komentarze

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl