Przemysław Niemiec: coś się kończy, coś się zaczyna

„Tour of Hainan mnie podbudował, wiem, że wciąż stać mnie na skuteczną walkę w światowym peletonie” - pisze Przemysław Niemiec z Lampre-Merida, który zajął w Chinach 2. miejsce. Jego grupa od nowego sezonu będzie miała nowego tytularnego sponsora i dostawcę sprzętu. Nie będzie nim już Merida, z którą Niemiec był związany przez ostatnie 4 lata. „Największe sukcesy w dotychczasowej karierze osiągałem na Meridzie i zawsze będzie mi ona bliska” - czytamy na jego blogu.

Poniżej znajduje się pełna treść nowego wpisu Przemysława Niemca, zawodnika Lampre-Merida.

„Jestem zadowolony ze swojej jazdy w Tour of Hainan, który ukończyłem na 2. miejscu. Zrealizowałem cele, które przede mną postawiono, i myślę, że przejechałem dobry wyścig. Łatwiej będzie mi teraz rozpocząć krótki sen zimowy. Wyścig ułożył się po mojej myśli. Przez pierwszych pięć etapów pracowałem dla Ferrariego i jechałem czujnie z przodu, żeby nie zaliczyć żadnych strat. Czekałem na królewski 6. etap, czułem się dobrze i chciałem to wykorzystać. Gdy już nadszedł, sytuacja na finiszu tego odcinka zrobiła się dość chaotyczna. Matej Mohoric dojechał do mnie w końcówce i trzeba było reagować na bieżąco, żeby nie popełnić głupich błędów i nie dać się ograć kolarzowi Astany. Skasowałem więc atak Lutsenki i pomogłem wygrać Mohoricowi. Mogliśmy świętować, bo dwa pierwsze miejsca na etapie dla jednej ekipy nie zdarzają się zbyt często. Liderem został jednak Kazach i ostatnią szansą, żeby odmienić losy wyścigu, był 8. etap. Zaatakowałem na nim pod ostatnią górę, ale wzajemna kontrola z Lutsenką była na tyle duża, że trudno było zostawić rywala w tyle, tym bardziej, że do mety mieliśmy długi zjazd. Swoich szans próbował też Mohoric, ale wyłożył się 3,5 km przed metą i zamieniłem się z nim miejscami w generalce. Lutsenko udowodnił na tym etapie, że zasłużył na zwycięstwo w całym wyścigu, wygrywając na finiszu. Ja cieszę się z 2. miejsca w Chinach, tym bardziej, że od nowego sezonu moja ekipa będzie miała z tym krajem wiele wspólnego. Organizacyjnie wyścig stał na wysokim poziomie i można się było skupić na skutecznej jeździe. Niektórzy mogli narzekać na wysoką temperaturę i dużą wilgotność powietrza, ale mnie dobrze się ścigało w takich warunkach.

Tuż po powrocie z Chin wyleciałem na zgrupowanie w Darfo Boario Terme. Nie mieliśmy ze sobą rowerów, więc zamiast kręcenia chodziliśmy po górach, jeździliśmy na gokartach, integracja z nowymi zawodnikami przebiegała bardzo dobrze. Było to zgrupowanie przede wszystkim organizacyjne, mieliśmy spotkania z dyrektorami sportowymi, trenerami, lekarzami, różnego rodzaju podsumowania minionego sezonu i wstępne rozmowy o tym, który nas czeka. Szykuje się sporo zmian. Będzie nowa nazwa grupy, nowi zawodnicy i nowe rowery, pojawi się sporo nowych osób w sztabie technicznym, część dotychczasowego sztabu przeniosła się do Bahrain-Merida, nowi koledzy wywodzą się w dużej mierze z dawnej ekipy Liquigas. Wszystkich szczegółów jeszcze nie znamy, ale ekipa ma duże ambicje i wszyscy będziemy się starać o to, żeby je spełnić. Budżet grupy będzie wysoki i mam nadzieję, że kierownictwo mądrze go wykorzysta, co zaowocuje sukcesami w nadchodzących latach.

O moich celach na przyszły sezon za wcześnie jeszcze mówić, jego szczegółowy plan będę ustalał podczas grudniowego zgrupowania, które odbędzie się prawdopodobnie w Chinach. Chciałbym się skupić na sprawdzonych rozwiązaniach, jeśli chodzi o program startów, ale wszystko dopiero się rozstrzygnie. Zależy mi, żeby nowy sezon był dla mnie lepszy niż miniony. W najważniejszym starcie w tym roku, czyli Giro d’Italia, mój organizm niestety się zbuntował. Będę miał teraz czas, żeby to przemyśleć i wyciągnąć odpowiednie wnioski z tego sezonu. Choć największe sukcesy w kolarstwie osiągają obecnie młodsze roczniki, nie czuję się jeszcze wypalony i chcę to potwierdzić dobrą jazdą w przyszłym roku. Póki chęci są i zdrowie dopisuje, zamierzam się ścigać. Tour of Hainan mnie podbudował, wiem, że wciąż stać mnie na skuteczną walkę w światowym peletonie. Wraz z nową odsłoną mojej grupy pojawią się też nowe bodźce i jestem dobrej myśli.

Był to mój ostatni sezon w barwach Lampre i Meridy, od nowego roku z tej dwójki pozostanie w mojej ekipie tylko Lampre. Cztery wspólne sezony z Meridą minęły bardzo szybko, była to dla mnie świetna przygoda i jestem z niej bardzo zadowolony. Myślę, że nie zmarnowaliśmy tych lat i współpraca była owocna dla obu stron. Będąc ambasadorem marki Merida w Polsce, miałem dodatkową motywację do dobrej jazdy, mogłem wziąć udział w interesujących akcjach, poznałem też sporo ciekawych osób. Dziękuję Meridzie i jej pracownikom za różnego rodzaju wsparcie i serdeczność wykraczającą poza zawodowe ramy, zawsze mogłem na nią liczyć. Życie pisze różne scenariusze i kto wie, może jeszcze przyjdzie nam kiedyś współpracować. Zawodowo się rozstajemy, ale pozostajemy w bardzo dobrych relacjach. Największe sukcesy w dotychczasowej karierze osiągałem właśnie na Meridzie i zawsze będzie mi ona bliska.

Dziękuję także wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki w tym roku. Może nie zawsze odwdzięczałem się tak, jak byście tego chcieli, ale nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa, do zobaczenia w przyszłym sezonie!”.

Źródło: przemyslawniemiec.blogspot.com


o autorze

Mateusz Zoń

Od 1999 roku wyczynowo uprawia kolarstwo górskie, wielokrotnie stawał na najwyższych stopniach podium prestiżowych zawodów, także poza granicami kraju. 


komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl