Umierantus, czyli debiut rowerowy.

Pierwszy dzień Świąt, stał się również dla mnie pierwszym w tym roku razem wyprawy rowerowej, chociaż wyprawa to o wiele za dużo powiedziane ;)
Zatem, rodzinna atmosfera, wręcz sielanka,wspólne spędzanie czasu…mam do wyboru spacer po parku,trzymanie za rączki, cmoki, lansik na elegancko albo przejażdżkę na rowerze…rekreacyjnie do lasu. Nie poznaje sama siebie, aż się nawet zaczynam obawiać tego co mi jeszcze strzeli do głowy…wybieram opcję drugą;)
Mam bardzo długą przerwę w tych sprawach, tzn w jeździe na bikach, oczywiście ;)
Jestem jeszcze pełna zapału i entuzjazmu przynajmniej  na tym etapie;), staram się przypomnieć sobie "o co kaman" czyli jak się obsługuję to dziwne urządzenie na dwóch kółkach, nie wiem czy powinnam się przyznawać… hmm, a co tam, pytam się mego ukochanego, z której strony jest hamulec…, wiem wiem co myślicie ;);), tak kojarzyłam, że lepiej tego "jednego" nie ruszać, chyba że ktoś lubi tzw. "kobelitki" do przodu, ja je lubiłam jak miałam 8 lat, przy 18 już mnie nie bawią;);) stąd właśnie to pytanie;) Jak już się wszystko wyjaśniło i szybki kurs został zaliczony ruszyliśmy.
Umowa jest taka łagodne tempo ma być przynajmniej, spokojnie, hmm może nawet i romantycznie…łono natury, trawka  ech…;);)
Nie mam totalnie żadnej kondycji, jestem w stanie biegać 8 godzin w pracy na 10 cm szpilkach i nie odczuwam zamęczenia, a jazda na rowerze wykańcza mnie jak nic na świecie, już po kilkunastu metrach czuje się zmęczona uff, ale byle do przodu, do przystani, na ławeczkę ;) Wołam do tego pana przede mną, żeby zwolnił bo umieram, a tu jakiś przechodzień proponuje mi reanimację haha;) nie korzystam tym razem;)
Po drodze spotykamy małego jelonka, czyżby to miałby być jakiś znak dla pana P.;), no chyba nie, jak by się niewygodnie jeździło w kasku i z porożem hahahaha
Nie lubię zjazdu z górek,może góreczek, jak hamuje to wydaje mi się, że zaraz wyląduje w krzakach, a samemu to żadna przyjemność ;):)
W końcu dojechaliśmy, ja prawie bez płuc, gdzieś po drodze je wyplułam, siadamy sobie, proszę o coś zimnego do picia i nagle czuje, że strasznie boli mnie ręka, nawet bardziej cała reszta i wiecie co się okazało? że przejechałam cały odcinek, po wertepach, dziurach itd…z zablokowanym amortyzatorem, dziękuje Ci kochanie, że przed drogą sprawdzałeś sprzęt :) gorący buziak wrrrrrr
Ja mam pomysł, żeby tą samą trasą wrócić do domciu, ale nie nie, dałam sie jak zwykle zmanipulować pewnej osobie i jedziemy dalej… brzydkie, bardzo brzydkie słowa lecą prawie cały czas przez ten odcinek, umieram,nie mam siły pedałować, zaczynam rozglądać  za jakimś miłym, sympatycznym młodzieńcem przejeżdżającym "bejcą" obok mnie, może  zatrzyma się i uratuje mnie…już mi nawet  golf wystarczy haha;) byle daleko od tego całego dziadostwa.
Zaczynam patrzeć na tego cwaniaczka, który tak na luzie śmiga przede mną i widzę tylko jedno… tarczę na jego plecach, taaa ja mam w ręce nożyk taki malutki, ostry…to już ten stan.
Suma sumarum dojechałam, nie poddam się i następnym razem będzie lepiej ;)
 
Paula 
 
 
Od redakcji.
Dla reszty "blondynek", wyjaśniamy kilka terminów użytych w tekscie.
 
kobelitki - przewrotki, OTB
hamulec tylny - ten po prawej stronie kierownicy, obsługiwany jest tą ręką w której trzymana jest łyżeczka podczas jedzenia np. kisielka
hamulec przedni - to ten drugi,
bejca - pojazd zatruwający środowisko, czyli spalinowy (dla zwolenników F1 to ten co mu się cały czas skrzynia biegów krzaczy), zazwyczaj prowadzony przez młodzieńców obwieszonych sztucznym złotem i znikomą ilością włosów na głowie.
golf - pojazd jak wyżej, jednak osoba go kierująca ma mniejszy budżet i większą fantazję w tuningu tzw. wiejskim.
dziadostwo - Cannondale F4


komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl