Polonia Warszawa MTB po zawodach Lotto Poland Bike w Steżycy
W weekend nasi zawodnicy udali się do Stężycy – miejscowości położonej niedaleko Dęblina. Odbywała się tam dwudniowa impreza w bardzo nowoczesnym ośrodku Wyspa Wisła, w ramach cyklu LOTTO Poland Bike Marathon.
W sobotę odbyły się tam I Mistrzostwa Polski MTB Amatorów w jeździe parami. Polonia Warszawa MTB wystawiła następujące składy: W kategorii Elita wystartowali Rafał Szulc i Kamil Koc, którzy mieli do pokonania dwie pętle po 15 km. W kategorii Mix Open wystartowali Marcin Wyrzykowski i Marta Szałaj oraz Joanna i Andrzej Pachowscy, gdzie do przejechania była tylko jedna pętla.
W kategorii Junior wystartował jeden z naszych najmłodszych zawodników Filip Szulc razem z koleżanką z drużyny Kliwer Bike Team, którzy również ścigali się na dystansie 15 km.
Kamil Koc i Rafał Szulc wywalczyli bardzo dobre 6 miejsce, Marta Szałaj i Marcin Wyrzykowski zajęli 7 miejsce. Na drodze do zanotowania lepszego wyniku staneło przebite koło w rowerze Marty. Joanna i Andrzej Pachowscy zajęli 14 miejsce i 6 w kategorii rodzinnej, a Filip Szulc i Magda Szewczyk zostali sklasyfikowani na piątej pozycji.
W niedzielę natomiast odbyła się 12 edycja maratonu w ramach cyklu Lotto Poland Bike Marathon. Rywalizacja została rozegrana na 2 dystansach - 30 km dla dystansu Mini i 57 km dla dystansu Max. W niedzielę wystartowali: Marcin Wyrzykowski, Krzysztof Skwark, Łukasz Koziński, Marta Szałaj, Andrzej Pachowski, Rafał Szulc, Kamil Koc, Joanna Pachowska, Michał Masłowski, Filip Szulc i Klara Szulc. Była z nami również Kasia Szulc dopingująca naszych zawodników na trasie.
Niedzielny maraton okazał się bardzo wymagający ze względu na dużą ilość piachu, ale na taki charakter trasy spory wpływ miała jednak pogoda, jaka ostatnio panuje w Polsce. Kurz i „wciągająca” trasa dała wszystkim mocno w kość.
Mimo to nasz zespół osiągnął bardzo dobre rezultaty. W klasyfikacji zespołowej zajęliśmy czwarte miejsce. Dla drużyny najwięcej punktów zdobyli: Marta Szałaj, Marcin Wyrzykowski, Krzysztof Skwark i nasz nowy zawodnik Łukasz Koziński. Ponadto nasi zawodnicy zanotowali świetne wyniki indywidualne. Marta Szałaj wywalczyła pierwsze miejsce w kategorii K3 i drugie w Open na dystansie Max co pozwoliło jej na powrót do III sektora. Marcin Wyrzykowski na dystansie Max zajął osiemnaste miejsce w kategorii M3, pierwszy raz awansując do I sektora. Na tym samym dystansie w kategorii M2 Krzysztof Skwark zajął siódme miejsce.
Na dystansie Mini dobrze poradziła sobie Joanna Pachowska, zajmując szóste miejsce w Open i piąte w K3. Taki wynik pozwolił jej również wskoczyć do VI sektora.
Awanse sektorowe zaliczyli również: Andrzej Pachowski z VI do IV sektora, Łukasz Koziński do III sektora, Kamil Koc do VI sektora – po zajęciu dziesiątego miejsca w kategorii M2 na dystansie Mini. kategorii K3 na dystansie MINI. Krzysztof Skwark zajął 7 miejsce w kategorii M2 na dystansie MAX, a Kamil Koc 10 miejsce w kategorii M2 na dystansie MINI.
Wypowiedzi zawodników:
MARCIN WYRZYKOWSKI: Zawody w Stężycy pomimo płaskiego terenu okazały się bardzo wymagające. Susza panująca w Polsce sprawiła, że większość trasy była pokryta kopnym, miałkim piaskiem. Niestety taka nawierzchnia odbiera sporo frajdy z jazdy, ale nikt nie mówił, że będzie lekko. Udało mi się dobrze wystartować i od samego początku utrzymywałem równo tempo w połowie stawki drugiego sektora. Dawałem sobie radę w piasku obierając dobry tor jazdy choć na wielu fragmentach trasy nie obyło się bez prowadzenia roweru. Mniej więcej w połowie trasy pojawił się problem z oznakowaniem trasy, skradziono tabliczki, ale grupa w której jechałem szybko odnalazła właściwy kierunek jazdy. Dwa razy pojawił się kryzys na trasie, ale szybko udało się go przezwyciężyć i byłem w stanie mocno cisnąć do samej mety. Stoczyłem też fajną walkę z kolegą z zespołu Krzysztofem Skwarkiem i chciałem mu podziękować za wspólną jazdę. Na mecie udało się zanotować bardzo dobry wynik. Potem ku mojemu dużemu zaskoczeniu okazało się, że awansowałem do pierwszego sektora. Jestem jednak świadomy swoich możliwości i raczej zbyt długo go nie utrzymam, ale i tak to dla mnie spory sukces, który bardzo cieszy. W drużynie zostałem okrzyknięty kosmitą.
Weekend w Stężycy był bardzo fajny. Gratulacje dla sztabu Lotto Poland Bike za bardzo dobrą organizację zawodów.
MARTA SZAŁAJ: - Lotto Poland Bike zawitał do Stężycy. Lubelszczyzna. Trasa zawodów była iście dakarowa, wymagała dobrej techniki pokonywania sporej ilości kopnego piachu i pełnej koncentracji przy wyborze najlepszej linii jazdy. Te 57 km dystansu max przy bardzo zmiennej nawierzchni, od piachu po zaorane pola, dawały w kość. Mimo że było płasko i suma przewyższeń nie imponowała to można było się, że tak powiem, ujechać. Do tego miejscowa społeczność postanowiła się zaopiekować strzałkami z oznaczeniem trasy, co skutkowało pomyłkami i szukaniem trasy na własną rękę. Organizator na szczęście po dyskusjach ze wszystkimi zainteresowanymi zawodnikami podjął bardzo dobrą decyzję co do ostatecznych wyników.
Mój wynik mnie zadowala (czyt. jak zawsze mogło być lepiej), podwójne podium (pierwsze w kategorii i drugie w open) cieszy, a przepiękne storczyki dla dekorowanych zawodników były strzałem w dziesiątkę.
ANDRZEJ PACHOWSKI: Pierwszy dzień w Stężycy to Mistrzostwa Polski w jeździe parami. Startowałem razem z Asią w klasyfikacji rodzinnej. Dystans 15km czyli krótki, trasa szybka, niestety na 1km spacerujący ludzie zasłonili strzałki i przegapiliśmy skręt w prawo tracąc parę sekund. W połowie trasy niespodzianka bo na drodze stoi stado koni i zjada strzałki oznaczające trasę. Chwila wahania i strachu czy można przejechać bezpiecznie przez stado, ale zboczyliśmy wcześniej startującą parę, że przejechała to i my damy radę. Przed metą jeszcze niemiła niespodzianka bo pan który wyjeżdżał z parkingu golfem musiał zdążyć koniecznie przed rowerzystami i trzeba było mocno hamować, aby nie wpaść w bok auta. Zajęliśmy 6 miejsce w klasyfikacji rodzinnej. Wieczorem w miasteczku zorganizowany był grill dla zawodników, mogliśmy się wszyscy fajnie zintegrować razem z organizatorami i posłuchać jak wyglądają zawody od drugiej strony. Siedzieliśmy do końca, czyli się nie wyspaliśmy.
Trasa zawodów niedzielnych okazała się bardzo piaszczysta. Rano przed zawodami nawet organizator rozważał skrócenie dystansu MAX o najcięższy i najbardziej piaszczysty odcinek, ale jednak trasa nie uległa zmianie. Do 19km trasa była wspólna dla obu dystansów, mocno piaszczysta ale przejezdna, niestety od razu po rozjeździe na dystans MAX okazało się że nie będzie lekko – długa prosta po horyzont w głębokim kopnym piachu. Od połowy dystansu charakter trasy zmienił się trochę, było więcej lasu i trochę mniej piachu. Niestety nie za długo. Potem było już tylko piach i coś na co wszyscy narzekali, czyli tak zwane „kartoflisko”. Przed metą jeszcze fajny przejazd przez górkę, lekki bo chodnikiem. Na mecie okazało się że wyniki z dystansu MAX mają być liczone z maty w połowie dystansu bo część zawodników z czołówki pogubiła trasę gdyż miejscowi pokradli oznakowanie trasy. Dla mnie nie była to dobra wiadomość bo na „kartoflisku” na fullu jedzie mi się znacznie łatwiej niż większości na hardtailach. Ostatecznie organizator zrezygnował z tego pomysłu i został podany czas z mety, i dzięki temu wynik poprawiłem aż o 8 miejsc, w stosunku do czasu z połowy dystansu. Mimo ciężkich warunków okazało się że rating z tych zawodów mam najwyższy ze wszystkich moich dotychczasowych startów i udało mi się awansować z 6 do 4 sektora.
JOANNA PACHOWSKA: Trasa w Stężycy, niby była dość płaska, ale do łatwych nie należała. Było bardzo dużo piachu, górki i dołki oraz wysoka temperatura.
Pierwszego dnia (w sobotę) wystartowałam razem z Andrzejem w I Drużynowych Mistrzostwach Polski MTB Amatorów w jeździe parami. Już na samym początku zgubiliśmy się (!) bo stojący z boku ludzie zasłonili strzałkę, a ta namalowana na ziemi sprayem strzałka nie była czytelna i przelecieliśmy prosto zamiast skręcić w prawo. Na szczęście dość szybko wróciliśmy na trasę bo ci sami ludzie nas poinformowali że źle jedziemy. Sama pętla liczyła 15 km. Niby nie dużo, ale jazda w takim przedłużonym sprincie mocno dała mi w kość. Trochę też nie mogłam nadążyć za Andrejem i wsiąść mu na koło, odpadałam na każdym dołku. Chyba 29” lepiej „łyka” nierówności niż 26” W połowie trasy ujrzeliśmy na trasie stojące stado koni. Andrzej spokojnie obok nich przejechał, a ja się przestraszyłam i ominęłam je łukiem. Rywalizację ukończyliśmy na 14 miejscu w klasyfikacji Mix Open na 25 zespołów, a w klasyfikacji rodzinnej zajęliśmy 6 miejsce na 14 rodzin. Po wyścigu włodarze Wyspy Wisła razem z Poland Bike Marathon zorganizowali grill z pyszną karkówką, a następnego dnia odbył się maraton.
Aura drugiego dnia była łaskawsza. Słońce schowało się za cienką warstwą chmur i było nieco chłodniej. Tradycyjnie już zdecydowałam się na dystans Mini wynoszący 30 km. Start rozpoczęłam z końca sektora. Początek trasy wiódł ulicami Stężycy, a potem wjechaliśmy do lasu. W lesie poczułam się jak w swoim żywiole i zaczęłam stopniowo wyprzedzać. Jechało mi się wyjątkowo dobrze. Cieszyłam się że mam fulla bo bruzd i dołków było naprawdę dużo. Piachu nie brakowało. Większość udało mi się przejechać. W jednym miejscu zaliczyłam niegroźną wywrotkę, bo zsunęłam się z pobocza w głęboki piach. Mniej więcej w 2/3 trasy spotkałam Maćka Rogowskiego któremu chcę podziękować za wzięcie mnie na koło i zmotywowanie do mocnej jazdy do samego końca. Pod koniec trasy byłam już „ugotowana”, a zwłaszcza gdy podjeżdżałam pod ostatnią górkę. Do tego źle zrzuciłam przerzutki i jechałam z młynka, na szczęście udało mi się podjechać. Walczyłam do samego końca, a celem było zdobycie pięknego storczyka które były wręczane zwycięzcom. Niestety nie udało się. Może za rok. Ogólnie jestem zadowolona z wyniku. Zajęłam 6 miejsce w Open i 5 w K3, a ta kategoria jest najliczniejsza wśród kobiet.
Sama Stężyca miło mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się że na miejscu znajdować się będzie taki nowoczesny ośrodek – Wyspa Wisła ze świetną restauracją – polecam! Samo miasteczko Poland Bike było bardzo ładnie wkomponowane w teren, w pobliżu znajdowało się kąpielisko w starorzeczu Wisły, a na całym przyległym terenie był dostęp do Wi-Fi. Podsumowując to był udany weekend.
ŁUKASZ KOZIŃSKI: Tyle piachu to ja ostatni raz widziałem na pustyni:) A jak już kończył się piach to zaczynały się „polne” wertepy. Następnym razem założę chyba podwójnego pampersa:). Mały kryzys mnie złamał około 38 kilometra ale na szczęście szybko odpuścił i mogłem pedałować dalej z całą dostępną tego dania mocą. Czasem chyba za dużą bo w ferworze walki pomyliłem trasę:) Generalnie jestem zadowolony ponieważ jechałem na pożyczonym dzień wcześniej rowerze (w moim niestety pękła rama) i trochę się tego obawiałem Na mecie jednak udało się zanotować niezły wynik zakończony awansem do trzeciego sektora oraz jak zwykle „bananem” na twarzy.
RAFAŁ SZULC: Świetnie zorganizowane zawody, miasteczko na terenie Wyspy Wisła doskonale. Pierwszy dzień zawodów, czyli jazda w parach – jechało mi się bardzo dobrze. Razem z Kamilem daliśmy z siebie wszystko współpraca na trasie nam się układała,myślę, że jak na tak obsadzone zawody zajęliśmy dobre szóste miejsce. A potem był długi wieczór fajna zabawa i nagle start na 57 kilometrową trasę, a raczej piaskownicę. Jeszcze tak źle mi się nie jechało w tym roku, ale myślę, że zbiegło się tu kilka czynników: brak treningów, sezon pourlopowy i ten wspaniały wieczór pomiędzy zawodami w Stężycy. Ale mimo, że na trasie przeklinałem na czym świat stoi to biorąc pod uwagę całość, to był bardzo udany weekend, szczególnie, że jeszcze w poniedziałek odpoczywaliśmy cały dzień z dzieciakami w Farmie Iluzji niedaleko Stężycy.
Partnerami zespołu są cozmobike.pl, trackcycyling.pl, PPiP Pracownia Projektowa Janusz Pachowski
fot. Joanna Pachowska
komentarze