Poprzez czasówki do Mistrzostwa Polski masters
Time Trial - Mistrzostwa Polski Masters w jeździe indywidualnej na czas
Do czasówki nie poczyniłam specyficznych przygotowań. Miało to być pojechanie z marszu. Etap przygotowań do mistrzostw ze startu wspólnego. Zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać.
W maju jak i wiosnę raczej skupiłam się na robieniu kilometrowej bazy, treningach w grupie. Jednak tydzień do czasówki trzeba było zamontować sprzęt, czyli lemondkę oraz nowe koła stożkowe i sprawdzić czy wszystko funkcjonuje jak powinno. Redukcja obciążeń. Środa - godzinka z kilkoma rozkręceniami po płaskim - kółka niosą, korekty pozycji na lemondce. Czwartek - ostateczne ustawianie pozycji, regulacja szczęk hamulcowych, trening szybkościowy, hmm z jaką prędkością powinnam jechać aby było ok?... Piątek - podobny trening. Sobota - start jazdy indywidualnej na czas.
W sobotę rano przyjechaliśmy ekipą Bikeholików z Krakowa na miejsce startu. Od rana leje deszcz. Zapisy, odprawa techniczna, starty pierwszych kategorii - temperatura 12 stopni w powietrzu, deszcz nie ustaje. Pogoda motywacji nie dostarcza, tym bardziej że oczekiwanie na swój start spędza się w środku auta, aby zachować resztki ciepła i suchości.
Patrzę na zawodników, zawodniczki i ich sprzęty - jazda na czas staje się prawdziwym wyścigiem zbrojeń. Każdy element i szczegół ma swoją rolę w redukcji cennych sekund podczas wyścigu z czasem. Przy niektórych czasowych bolidach, mój standardowy rowerek, wydaje się powiedzmy Fordem focusem przy Bugatti :)
Start kobiet ustanowiony na godz. 17. Godz. 16 trzeba wyjść z auta zacząć się rozgrzewać na trenażerze pod dachem. Zapinam koło, kilka mocnych rozkręceń, wentylacja płuc, rozgrzanie, jest ok. Deszcz nie deszcz trzeba w końcu oswoić się z warunkami bojowymi. Ustawiamy się na starcie. O dziwo deszcz w tym momencie przestał padać i jakoś tak zaczęło robić się cieplej. Wybiła moja godzina 3,2,1 start - ruszam.. Rozkręcenie pierwszej prędkości z wiatrem i 20km przede mną samotnej jazdy na czas. Zakręty oraz nawrót powoduje zmienność przychylności wiatru. W między czasie mijam zawodników ze starszych kategorii o raz jedyną kobietę startująca przede mną. Cel to jak najszybciej pokonać dystans. Ostatnie 3 km dają w kość. Jest lekko pod górę i czołowy frontowy wiatr. Resztka sił zostawiona właśnie na ten odcinek, tam daje wszystko. Meta.
Wynik - Wicemistrzostwo Polski Masters w jeździe indywidualnej na czas :)
Kolejny dzień to czasówki w parach. Pogoda tym razem piękna i słoneczna. Wystartowałyśmy z teamową koleżanką Ewą, zwyciężczynią z dnia poprzedniego, w parze na 20 km. Nie mając konkurencji, zrobiłyśmy mocny równy przejazd zbierając tytuł mistrzyń w jeździe dwójkami na czas.
Czasówka w Makowicy
Kolejne dni, zaniechałam w dalszym ciągu długich treningów, trzeba było odpocząć, zając się również przyziemnymi sprawami dnia powszedniego. W planach na najbliższy weekend czasówka pod górę z serii Road Maraton. Tydzień znów upłynął mi na krótkich treningach, tym razem z paroma mocniejszymi akcentami jazdy na podjazdach. Trzeba spróbować co nie co przestawić nogi z szybkości po płaskim, na szybkość pod górę.
3,5 km, 30% nachylenia, zadowalające 2 miejsce. Czasówka w Makowicy była konkretnym mocnym bodźcem treningowym, kolejną cegiełką do poprawy formy. Jednocześnie nie na tyle mocnym aby niepotrzebnie generować wielodniowe zmęczenie
Krótkie. lecz treściwe treningi w ostatnich 2 tygodniach spowodowały że poczułam moc. Nogi wyraźnie zaczęły kręcić się równo, a prędkość na liczniku wskazywać wyższe niż wcześniej cyfry. Okres ten zwieńczyłam jeszcze 4-5 wytrzymałościowymi jazdami. Tymczasem tydzień do Mistrzostw to czas kiedy raczej warto poszukać świeżości i nie nakładać na siebie długich treningów.
Mistrzostwa Polski Masters - wyścig ze startu wspólnego
Stres mi towarzyszył w dniach poprzedzających ten start, nie powiem. Wiedziałam, że będę w stanie tam powalczyć, ale to też i ranga imprezy. No a przede wszystkim główny cel sezonu. Studiowanie profilu trasy - parę km po starcie selektywny podjazd. Nogi sprinterskiej nie mam, więc szans swoich trzeba będzie upatrywać na podjeździe. Na pierwszy szczyt z całych sił, a potem próbować uciekać do mety. Tym bardziej że kobietom przygotowano trasę dość krótką. Takie trasy mają i swoje plusy, nie ma czasu na zastanawianie się i czarowanie. Upał tego dnia, pełne słońce, kolarska pogoda.Godzina do startu. Rozgrzewka tradycyjnie, dość intensywna, żeby nie zapchać się po starcie. Sprawdzenie kluczowej góry na trasie. Niepozornie wyglądający podjazd zdecydowanie "trzyma". No nic. Carbo-żel w tylną kieszonkę i ustawiam się na linii startu.
Start. Kategorie męskie wystartowały przed nami. Ruszamy tempo spokojne, wyszłam na przód grupki. Do podjazdu jest trochę więc jeszcze przewentyluję delikatnie płuco przed ciężkim podjazdem. Podjazd zaczynam równym tempem, nie na maksa, ale treściwie. Po pewnym czasie czuje, że mam już kilka metrów za sobą kolejne zawodniczki. Upewnia mnie to w przekonaniu, że trzeba stanąć na pedały i poprawić. Tak tez się staje. A ostatni odcinek podjazdu jadę na maksa. Nie oglądając się wiele na szczycie wrzucam blat i rozpoczynam na dobre samotną ucieczkę. Do mety jest jeszcze trochę. Przypominam sobie specyfikę czasówki sprzed 3 tygodni i mocno deptam na pedały. Po niedługim czasie dochodzę kolejną grupę starszych mężczyzn startujących chyba 2 minuty przed nami. Niewiele się zastanawiając, mijam ich bokiem jadąc "swoje". Po chwili jednak czuje że cała grupka siadła mi na koło. Jest długi odcinek prosty, lekko z góry. A niech jadą ;) Po chwili zakręt w prawo i zaczyna się podjazd, grupka sie rozciąga, rwie i po chwili za mną nie ma już nikogo. Lecę dalej samotnie lasem, potem z góry, łąkami.
Za chwilę przede mną pojawia się policyjny motocykl na sygnale, jako pilot. Za mną jedzie samochód sędziowski. Ale fajnie jest się tak poczuć przez te paredziesiąt minut jak na wyścigu z prawdziwego zdarzenia. Policjant taranuje mi drogę, wszystkim autom przede mną nakazując zjeżdżać na bok. Tymczasem narzucone przez siebie mocne tempo powoduje, że zaczynam czuć powoli na falistych odcinkach kumulujące się zmęczenie. Radia nie mam [ ;-) ] więc nie wiem jak wygląda sytuacja za mną, co się dzieje, jaka przewaga, czy gonią itp. No nic deptać mocno trzeba dalej. Kolejne hopki, kolejne zakręty, ciężkie odcinki pod wiatr, parę km do mety wciąż w pojedynkę. Odwracam się nie widzę za sobą nikogo. Zmierzam do mety niezagrożona. Tytuł Mistrzyni Polski Masters ze startu wspólnego w moich rękach...
Co by nie opowiadać i jakby nie było, to bardzo wyjątkowe mistrzostwa dla mnie. 13 lat ścigania i pierwszy raz w życiu zdobycie koszulki z tytułem MP. Szosa, kategoria masters. Tak więc jeśli ścigasz się ambitnie i marzysz o pierwszej w życiu koszulce z orłem, bądź wytrwały - przyjdzie Twój czas, w którym i Ty zdobędziesz koszulkę! :D
komentarze