Arkadiusz Skrzypiński - Jestem wicemistrzem świata
Zostałem zatem tylko wicemistrzem świata, trzeba iść na trening, skupić się, bo Londyn już za rok. A jak do tego doszło?
Przed startem czułem się bardzo dobrze, byłem pewny siebie, wiedziałem że jadę wygrać. Przyjechali kibice i na całe szczęście kolejny raz okazało się, że mnie to nie stresuje, a bardzo pomaga i motywuje, potrafiłem jeszcze żartować.
Sobota, cztery pętle trasy, 61,5 km do przejechania, idealna pogoda. W duńskim Roskilde są najlepsi z najlepszych. Mną kierował spokój, częścią chęć dotarcia w grupie i szukanie szczęścia na finiszu. Nie skłamię mówiąc, że Polacy rządzili grupą. W pierwszej części wyścigu napracował się Zbyszek Wandachowicz, a pod każdy podjazd razem z Rafałem Wilkiem naciągaliśmy grupę, dusiliśmy rywali. Niestety nie było chętnych do współpracy, wszyscy kalkulowali.
Ostatnia pętla i ucieka Duńczyk Thomas Gerlach, zerowa reakcja w grupie, nikt nie chce gonić. Do pracy przystępuje zatem Rafał Wilk i na ostatnim podjeździe dogania i „poprawia”. Ja robię „przerwę”, do pracy biorą się Niemcy, doganiają Rafała tuż przed rondem za którym już widać metę. Francuz Joel Jeannot otwiera finisz, Rafał zderza się kołami z Niemcem, szprychy trzeszczą, ja jestem tuż za nimi, hamuję. Na skróty przez rondo przelatuje szalony Włoch (który sprawiał kłopoty wychowawcze na trasie).
Ostatnia prosta, rozpędzam się, mijam wszystkich jak tyczki, wychodzę o długość roweru na prowadzenie, no i jak napisałem na wstępie zaatakowałem zbyt wcześnie. Francuz dał radę skontrować, miał wystarczająco dużo metrów. Brązowy medal dla Kanadyjczyka Marka Ledo. Wilk siódmy, Wandachowicz 12 (pierwszy z drugiej grupy).
Świadkiem był m.in. dr Krzysztof Krupecki, któremu zawdzięczam bardzo wiele z mojego sportowego życia. Był szef mojego Team Sopur Errol Marklein, człowiek który postanowił zrobić ze mnie najlepszego zawodnika świata. Była ukochana kobieta, byli kibice z Polski i Danii, przyjaciele ze Szwecji. No i oczywiście trener kadry Tomasz Bartosik, który przez ostatnie lata poświęcił dla mnie masę czasu ze swojego życia.
Wracając do czwartkowej jazdy indywidualnej na czas (4 miejsce, zobacz kompletne wyniki), to był już czas na analizę. Pojechałem ją bardzo dobrze (przeciętny puls przez 15 km trasy, 24 minuty to 192 uderzenia na minutę, max 210), nie popełniłem żadnego błędu, dużo poprawiłem się w tym elemencie. Ot było tego dnia trzech lepszych.
Pozostał oczywiście niedosyt, srebro to dla mnie mało, ale może to i dobrze. Przed rokiem, po tytule mistrzowskim długo nie mogłem się skupić na pracy. Teraz wiem, że czas iść na trening.
Tak wyglądała trasa MŚ w google earth
A tak z samochodu...
komentarze