XC w Orzeszu - kwaśny smak ogórka
Wczoraj odbyły się zawody XC w Orzeszu. Pierwsza impreza w sezonie, zorganizowana była po raz trzeci a organizatorzy ciągle niczego się nie nauczyli, ale po kolei. Impreza jako taką popularność ma. Być może zawdzięcza to faktowi, że po okresie zimowym, a tuż przed pierwszymi poważniejszymi startami, każdy chce się przepalić. Tak czy owak na starcie pojawiła się całkiem spora grupa osób jak na rangę tej imprezy. Można było spotkać wielu znajomych - pojawiła się m.in ekipa Dobrych Sklepów Rowerowych ze Zbyszkiem Krzeszowcem, Tomkiem Jajonkiem i Pawłem Wiendlochą, byli znajomi z Lemonbiku, ekipa z Katowic, pojawiła się też Kasia Galewicz z Kellysa no i my w dość małym składzie, bo reszta wolała jechać na trening niż wkurzać się z powodu bałaganu na starcie, który chyba należy do kolorytu tej imprezy - przyjechali Piotr Stolarz i Sławek Ligęza debiutujący w naszych barwach oraz Tomek Drożdż. Miało być wesoło no i było. Najwięcej powodów ku temu dostarczył organizator, który co chwilę przekładał terminy startów i elita zamiast wystartować około 13.15, pojechała dopiero po 16-tej. Do tego dochodziła zmiana startów kategorii wiekowych, ponieważ w końcu Mastersi wystartowali wcześniej i totalnie odwrócono kolejność czyli najpierw najstarsi, potem młodsi a elitka na końcu. Do tego trzeba dodać, że wszyscy czekali aż ostatni zjadą z trasy, zanim puszczony był kolejny start, więc przeciągało się to w nieskończoność. Moje plany też diabli wzięli, ale co tam, pierwszy start w sezonie to się bawimy. Traska jak co roku, dodatkowo upiększona większą ilością błotka niż zwykle, co sprawiło że na stosunkowo proste podjazdy zamieniły się w proste podejścia. Po kilku przejazdach zabawa zaczynała przypominać imprezę przełajową z Gościęcina, zresztą jakaś przełajówka mignęła mi gdzieś na trasie.
W kategorii Masters zwyciężył Tomek Jajonek z DSR, na którego nie było bata. Piotrek Stolarz zaliczył pudło na 3 miejscu. W elicie wygrał Paweł Wiendlocha, też z DSR, którego nie odpuszczał Tomek Drożdż, ale awaria na drugim kółku (pękła linka Powercordz) zmusiła go od wycofania się z wyścigu. Sławek dziewiąty i już wie ile ma do nadrobienia. Każdy się czegoś nowego nauczył :)
Ja też - wybierając się do Orzesza w przyszłym roku, trzeba uzbroić się w cierpliwość…. i wziąć laptopa ze sobą, albo jakąś uroczą koleżankę :)
Galerię zdjęć z imprezy znajdziecie tutaj.
Zapraszamy na film. Pod nieobecność Remika, operatorem kamery został Piotrek :)
komentarze