Wójcik Mucha i Potucha, czyli o tym kto piękną Bielankę zdobył.

I po co mi to było,.. Tak sie zawsze kończy wjazd na metę, a 100 metrów dalej już się mysli o kolejnej edycji. Pobudka, śniadanie w biegu i pędzimy na 11 Klasyk Beskidzki zobaczyć czy pstrągi u Eda wciąż pływają. 

Tydzień wcześniej na liście startowej było niewiele ponad 200 osób, na starcie jak zwykle grubo ponad 300. Robią to specjalnie, czy czekają na pogodynkę w tym dniu?  No nic, trzeba będzie spiąć pośladki i wspinać sie na wyżyny by utrzymać tempo koni. W biurze jak zwykle szybko i sprawnie, pytanie jak noga dziś i pędzimy wyciągać sprzęty, czasem droższe niż samochód w którym sa przewożone.

Jest po drodze do auta okazja wypytać znajomych rywali czy są chorzy i ponarzekać również jak bardzo jesteśmy słabi teraz bo katar i w ogóle ciężko żyć. Niektórzy ewidentnie przygotowani jak na Mistrzostwa Świata. Czyli faktycznie będzie ciężko.

Jako reporter wojenny wpycham się do sektora pierwszego, muszę mieć oko na to co dzieje się na trasie, przynajmniej do pierwszego podjazdu. Więcej z trasy nic nie pamiętam, były jakieś gwiazdy, ktoś do mnie coś krzyczał. Obudziłem sie już za linią mety gdy Wojtek wciskał mi butelkę wody dla ochłody. Był tłum ludzi, każdy gestykulował i żywiołowo opowiadał o tym jak to czekał do ostatnich 500 metrów żeby zaatkować, ale spadł mu łańcuch i nie wygrał niestety.

Strat w ludziach nie było, ale w kuluarach krążyły opowieści o przestrzelonych zakrętach, urwanych łańcuchach i sześciu jeźdzcach Apokalipsy którzy najechali szarżą Beskid Niski chcąc zdobyć piękną Bielankę

I przyznam szczerze że dwie rzeczy które najbardziej kojarzą mi się z tym wyścigiem to atmosfera weselna pomiędzy tańcami, która tworzy się zawsze za linią mety, gdzie każdy z każdy o wszystkim i o niczym...

...i piknik na zielonej trawie Eda z pstrągami za ogrodzeniem, gdzie co zadziwia mnie zawsze, cała masa ludzi czeka na dekorację, mimo że nie są jej bohaterami i spędza świetne popołudnie na absolutnie totalnym luzie. I to jest chyba magia tego wyścigu, którą tworzą również jej organizatorzy. A czy w pakiecie są skarpetki, czy guma do żucia, to jest już mało istotne. Bo nie po to tu przyjeżdżamy

Aaaaa, nie zapominajmy też o owianym już legendami...makaronie u Eda. Nie jednemu śni się on potem po nocach i czuje go co jakiś czas wciagając zapachy obiadu przechodząc pod oknami sąsiada

Imprezę wygrał jak zwykle Adam Wójcik z 7R Rowmix Team z zadziwiająca lekkością wjeżdżający pod finałową ścianę. Wśród Pań koleżanka klubowa Adama- Katarzyna Wełna rozjechała cały peleton kobiet podążając w mocnym tempie w peletonie facetów

Za rok znów się tu pojawimy, może wtedy uda nam sie odkryć sekret Marcina, jak zamienia kawę w piwo, bo jest to niezgłębiona wciąż przez na tajemnica.

Foty: Wiktor Bubniak i Piotr Szafraniec


o autorze

Piotr Szafraniec

Kolarz, kucharz, akrobata. Dwukrotny Mistrz Polski Dziennikarzy w kolarstwie szosowym.

Powiązane posty


komentarze

Powiązane treści

WiadomościWszystkie

WydarzeniaWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl