13 Traveler rozpoczyna kolejną wyprawę!
Jako 13 Traveler, znana Wam z projektu Szprychy w trasie, tym razem solo rzucam sobie kolejne wyzwanie. Nie byle jakie, bowiem celem są etapy kultowego wyścigu Giro d'Italia.
Plan zakłada przejazd z Bari do Arezzo z częściowym uwzględnieniem odcinków tegorocznej edycji najważniejszej kolarskiej imprezy. Przed nami około 800 km owianych piękną włoską aurą.
Nie czas i prędkości są oczywiście celem tego przedsięwzięcia. Od lat wracam do Włoch ze względu na specyficzną atmosferę panującą w tym kraju, ludzi i widokowo powalające trasy. Do tego dorzucimy tonę dolce, idealną kawę, słodkie lenistwo i otrzymamy wybuchową mieszankę, która, miejmy nadzieję, przyniesie sukces w postaci... Kibicowania zawodnikom Giro d'Italia w miasteczku Montespertoli.
Jesteście ciekawi jak przygotować się na taki wyjazd i czy asfalt na trasie jest dla Was? Czekajcie na relację po wyjeździe
A teraz parę słów o moich początkach:
Cofając się jednak kilka lat wstecz muszę przyznać, że nie wiedziałam za wiele o rowerach. Co prawda jeździłam od dzieciaka, ale nie miałam pojęcia o tym jak należy się ubrać, jak spakować na wyprawę i w co powinien być wyposażony mój rower.
Pierwszy wyjazd do Torunia pokazał jak wielkie braki mam w tym zakresie .
Amatorskie sakwy, pakowanie się w worki na śmieci, kask cisnący w głowę (który o dziwo przetrwał ze mną dwa sezony), okulary wędkarskie, adidaski i odzież marketowa...
Po 70 km wiedziałam, że jest naprawdę ciężko. Nie winiłabym kondycji, lecz przede wszystkim strój, w drugiej kolejności oczywiście pogodę.
Po powrocie, gdy wraz z Beatą wpadłyśmy na pomysł stworzenia Szprych w trasie, wiedziałam, że trzeba będzie nieco bardziej zadbać o stylówkę. Co ciekawe, zwiedzanie na rowerze tak nam przypadło do gustu, że w ramach tegoż projektu postanowiłyśmy zrealizować wyprawę.
Miesiące przygotowań, studiowania map, poradników rowerowych wyprawowiczów... W tym czasie trafiłam do Martombike po stroje i moje życie się odmieniło. Wierzcie mi ... Wkładka kolarska ma znaczenie ;)
Marketowe sakwy i worki na śmieci też "wyleciały" z mojego przybornika. Wyposażona w wodoszczelne sakwy crosso mogłam szaleć.
Pierwsza wyprawa to przejazd wybrzeżem Bałtyku przez Niemcy, Danię, Szwecję oraz uwielbiane miejsce wśród kolarskich turystów czyli Bornholm.
Jak było? Wiało, padało, nie było lekko ale satysfakcja na koniec wyjazdu dodała energii na planowanie kolejnej wyprawy i kolejnych wycieczek po naszym kraju.
Tak oto objechałam Tatry dookoła, zwiedziłam Iławę, Przegibek, Magurkę Wilkowicką i wiele innych ciekawych miejsc.
Stary kask znalazł również nowego nabywcę ja zaś wyposażyłam się w bardziej komfortowe odzienie czaszki.
Włochy były moim kolejnym celem. W szczególności północna część, czyli Bergamo, Garda, jezioro Iseo oraz Como.
Tym razem mogłam narzekać na pogodę ponieważ było ... Za ciepło. Przez wysokie temperatury wraz z Beatą zapomniałyśmy o odżywianiu się w konsekwencji czego po trzech dniach nie miałyśmy sił by kręcić. Trzeba jednak znać granice swojej wytrzymałości i zdrowego rozsądku dlatego podjęłyśmy decyzję o delikatnej modyfikacji trasy. Oczywiście osiągnęłyśmy cel ;)
Rok 2017 miał być przełomowy. W grę wchodził wyjazd do Argentyny. Niestety, kilka zmian politycznych oraz wypadek skutecznie pokrzyżowały ten plan. Wypadek zdecydowanie bardziej. Pęknięta szczęka, problem z więzadłami i bariera w głowie blokowały mnie i blokują do dzisiaj. Boję się ścieżek rowerowych, gdy widzę jakiekolwiek przejazdy od razu odpinam się z pedałów etc.
Całe szczęście, mimo tej bariery psychicznej staram się przełamać i odwiedzając rodzinę czy to we Włoszech czy w Anglii wsiadam na rower z nadzieją, że im częściej tym strach będzie mniejszy. W ubiegłym roku udało mi się wyskoczyć rowerem z Poznania do Żydowa (okolice Koszalina), oraz do Wrocławia do koleżanki na kawę.
Poza rowerowymi wypadam mam na swoim koncie wyjazd do Portugalii oraz Szwecji, oba organizowane na własną rękę.
Największym jednak wyzwaniem okazał się wyjazd na autostop do Maroko. Odmienna kultura, tryb życia, warunki, noclegi na dworcach są doświadczeniem, którego nigdy nie zapomnę i cieszę się, że wraz z kolegą Wojtkiem podjęłam się tego wyzwania.
W tym roku czuję się już silniejsza by spróbować wsiąść na rower i jechać świat. Zacznę od wcześniej wspomnianego Giro, które sprawi mi zapewne sporo trudności ale wierzę, że będzie kluczowym wyjazdem do walki z tym strachem, który zrodził się podczas wypadku.
komentarze