Tatra Road Race wyścig z duszą
O TatraRoadRace od jakiegoś czasu słyszałem wiele dobrego m.in. świetna trasa, niezapomniana atmosfera czy organizacja na najwyższym poziomie… W tym roku postanowiłem sprawdzić jak to wszystko wygląda w praktyce!
W moim przypadku na szosie startuje kilka razy w sezonie, więc jak już wybierać imprezy to takie, które cieszą się dobrymi opiniami i trasami, stąd też wybór padł na Tatra Road Race.
Biuro zawodów zlokalizowane było obok Hali Szymoszkowej, parkingi jasno oznaczone, więc nie było problemu z zaparkowaniem. Po obiór numeru byłem przed 9tą – tutaj pierwsze miłe zaskoczenie - na wejściu stoi Pani, instruuje, gdzie iść i tak samo przy każdym kolejnym stanowisku. Biuro zawodów zorganizowane mistrzowsko, jeszcze na wyjściu dostajesz butelkę 1,5l wody niegazowanej… Ale wiadomo nie po wodę tutaj przyjechałem…
W sektorach startowych zostaliśmy ustawieni 10minut przed startem. Start punktualnie 11ta! Początek - start honorowy, po skręcie na Gubałówkę zaczęło się!!! W moim przypadku dystans PRO 122km i 3200 metrów przewyższeń w dużym skrócie dla pierwszych 4h jazdy góra – dół :)
Dystans FUN 55km i 1500 niby lżej, ale swoje trzeba było przejechać.
Wracając do rywalizacji, na pierwszej górze uformowała się czołówka, którą wyselekcjonował drugi zjazd w konkretnej ulewie… O czołowej grupie wiele nie napiszę z racji tego, iż mnie tam nie było… Oczywiście poziom zawodników pomimo tego, że była to impreza z zakazem startu zawodników z licencją PZKol Elity był bardzo wysoki, myślę że żaden z czołowych Polskich zawodników, gdyby mógł startować w tej imprezie, nie byłby zawiedziony poziomem trasy i rywalizacji.
Trasa bez ściemy bardzo ciężka, nie tylko trzeba było mieć dużo sił, aby wjechać wszystkie podjazdy, które przygotował dla nas Krystian, ale również spore umiejętności techniczne podczas jazdy w dół. Do tego wszystkiego bardzo dużo kibiców, momentami oprawa góralska, nie wiem czy organizuje ktoś podobny wyścig szosowy bądź MTB w Polsce! Do tego bufety, IZO, woda a może redbull?
Nie ma problemu, wystarczyło krzyknąć i dostawałeś BIDON!!! Tak, bidon i to od osób, które chciały go podać a nie były tam na zasadzie „weź albo nie, bo ja tu sto stoję za karę”… Niestety po złapaniu kapcia miałem okazje przekonać, jak wygląda praca na bufecie wolontariuszy, szacunek dla organizatorów! Nie wiem skąd zebraliście tyle osób do pomocy na bufecie, ale Ci wszyscy ludzie byli tam dla nas zawodników, z chęcią pomocy, podania bidonu, banana, czy po prostu drożdżówki.
Reasumując, klimat imprezy i organizacja, jak dla mnie nie odbiega niczym od zagranicznych imprez. Wyścig co prawda odbywał się przy ograniczonym ruchu, ale np. nasza grupa/peleton miała swojego pilota, który jak tylko pojawiał się samochód z przeciwka zaraz był spychany na pobocze.
Niestety złapałem kapcia na około 75kilometrze co niestety było równoznaczne z końcem wyścigu dla mnie.
Najdłuższy dystans padł łupem Piotra Tomana, który pokonał
trasę 3:59:53h, drugi na mecie pojawił się Maciej Habrat, na najniższym
stopniu podium stanął Michał Bogdziewicz. A tak prezentowała się TOP10 dystansu
PRO:
Wśród kobiet najlepsza okazała się Alina Myłka, druga na
mecie była Natalia Kołodziej, na najniższym stopniu podium Izabela Sikora.
TOP10 kobiet:
Dystans FUN Top 10 Mężczyźni:
Dystans Fun Kobiety:
Pełne wyniki.
Mam nadzieję, że chociaż w minimalnym stopniu powyższy tekst zobrazował, dlaczego warto wystartować w Tatra Road Race, a organizatorom Krystianowi Piróg i Cezarowi Szafraniec, chciałbym pogratulować stworzenia świetnej imprezy i trzymam mocno kciuki, aby Tatra Road Race z roku na rok jeszcze bardziej się rozwijało! W tym przypadku postawiono mocno na JAKOŚĆ a nie na ilość i tak trzymać!
foto: Wiktor Bubniak
komentarze