Rozmowa z Lene Byberg
Michał Kucewicz: Przede wszystkim chciałbym Ci pogratulować wszystkich sukcesów.
Jak byś mogła podsumować sezon 2009?
Lene Byberg: Najlepszy sezon w mojej karierze jak do tej pory. Jeździłam szybciej niż oczekiwałam i osiągnęłam wszystkie założone cele. Ogólnie jestem bardzo zadowolona.
MK: Który wyścig był według Ciebie najtrudniejszy a w którym Ci się najlepiej jechało?
LB: Miałam trudny dzień podczas Pucharu Świata w Houffalize. Bardzo dużo podróżowałam przed wyścigiem. Najpierw Puchar Świata w Południowej Afryce później Sea Otter Classic, Puchar Świata w Offenburgu i prosto na PŚ w Houffalize. Byłam zmęczona i strasznie cierpiałam a na dodatek byłam niewyspana. Za to najlepszy wyścig były Mistrzostwa Świata w MTB, prowadziłam przez większość wyścigu, ale niestety zostałam wyprzedzona przez Irine Kalentieva na ostatnich 2km. Bardzo dobrze się czułam podczas wyścigu i był on dla mnie priorytetem.
MK: Który wyścig zapamiętasz do końca życia?
LB: Mój pierwszy PŚ wygrany w Bromont, to było super uczucie wygrać taki wyścig po 10 latach trenowania.
MK: Ścigasz się od 1999 roku i przygodę z kolarstwem zapoczątkował twój ojciec, który kupił Ci pierwszy rower. Od razu pokochałaś ten sport czy musiałaś się do niego przekonać?
LB: Uwielbiam kolarstwo, od kiedy pierwszy raz przejechałam się na rowerze. To było coś innego niż do tej pory robiłam, czyli sporty w halach takie jak siatkówka, którą uprawiałam przed kolarstwem. Zawsze kochałam sport i bycie w ruchu jednak kolarstwo dało mi wyzwanie i odczucia, których wcześniej nie znałam.
MK: Od kiedy korzystasz z pomocy trenera i czy poradziłabyś sobie w profesjonalnym sporcie bez niego?
LB: Przede wszystkim moim trenerem jest kobieta a nie mężczyzna. Trenuje mnie od 7 lat, potrzebuję jej jako mentora i jest bardzo ważna w mojej karierze. Była ze mną podczas najważniejszych imprez tj. MŚ i ME. Normalnie kontaktujemy się kilka razy w tygodniu głównie przez e-mail i telefon.
MK: Trenujesz z pulsometrem, pomiarem mocy czy może z pomocą innych akcesoriów?
LB: Pulsometr i własne odczucia
MK: Wiem, że przyjaźnisz się z koleżanką z kadry Gunn Ritha Dahle i jej mężem, w jaki sposób pomogli Ci w rozwoju?
LB: Wozili mnie na PŚ, gdy jeszcze nie byłam w zawodowej grupie, pomogli mi bardzo dużo i opiekowali się mną. Nauczyli mnie jak zostać najlepszą zawodniczka MTB na świecie i jak podchodzić do tego profesjonalnie. Jestem im bardzo wdzięczna!!!
MK: Przygotowywanie się do sezonu w Norwegii raczej nie jest proste jak w Polsce także na początku raczej nie uczestniczyłaś w zgrupowaniach zagranicznych, nie miałaś problemów z mobilizacją do treningów w trudnych warunkach?
LB: Nie, przyzwyczajasz się do tego I uczysz jak się odpowiednio ubrać żeby zbytnio nie zmarznąć. Jeśli jest za zimno lub mokro trenuje na rowerze spinningowym lub rolce.
MK: Od 2005 roku startujesz w PŚ i od razu byłaś w czołówce, a od 2008 w ścisłej. Coraz więcej ludzi widzi, że jeśli trafisz z “nogą” to możesz wygrać z każdym, co o tym myślisz?
LB: Tak, moje trenowanie w ostatnich latach było naprawdę dobre i cały czas pracowałam krok po kroku. Wiem, jeśli będę cierpliwa z każdym rokiem będę coraz mocniejszą zawodniczką.
MK: Startowałaś w Norwegii w wyścigach MTB oraz szosowych, nie myślałaś o przejściu na szosę?
LB: Lubię szosę jednak kocham MTB.
MK: Proszę opisz Olimpijski wyścig w Pekinie.
LB: Zły, guma i upadek!!!
Ciąg dalszy wywiadu jutro.
Rozmawiał Michał Kucewicz
komentarze