Żółte szaleństwo
Lipiec to kolarski szczyt sezonu, a co za tym idzie – startuje Tour de France. Niemal 200 zawodników stanie na starcie największego, najbardziej prestiżowego i najtrudniejszego wyścigu w całym roku. Przez 21 etapów będziemy świadkami walki o wpisanie się na karty historii.
Dlaczego Wielka Pętla jest...wielka? Co czyni ten wyścig tak wyjątkowym? Co roku patrząc na listę startową widzimy kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt wielkich nazwisk światowego peletonu. Trudności oczywiście mogą dodawać organizatorzy, ubarwiając trasę coraz to wyższymi i trudniejszymi podjazdami, ale to zawodnicy w rzeczywistości ustalają poziom rywalizacji. Ten jest zawsze wysoki bo niemal każdy, kto stanie na starcie pierwszego etapu specjalnie przygotowywał się do tego wyścigu. Wielu kolarzy powtarza, że początek przygotowań do kolejnego Tour de France zaczyna się dzień po dopiero co skończonym Grand Boucle.
Kolarstwo na przestrzeni lat ewoluowało i zawodnik chcący być w formie w lipcu musi być w dobrej dyspozycji niemal od początku sezonu, czyli od stycznia. Niegdyś można było zauważyć, że w lutym Jan Ullrich jeździł z kilkukilogramową nadwagą, a we Francji pokonywał bez problemu alpejskie przełęcze. Jeszcze kilka lat temu czołówka Tour de France rozpoczynała sezon w czerwcowym Criterium du Dauphine, czasem zaliczając epizodyczne starty we wcześniejszych wyścigach. Teraz Nairo Quintana, Chris Froome i inni ścigają się już na początku roku w australijskim Tour Down Under czy argentyńskim Tour de San Luis. Każdy kolejny start w takich wyścigach jak Vuelta al Pais Vasco, Tour de Romandie czy Tour de Suisse ma jeden cel - zbudować formę na Wielką Pętlę. Poszczególne starty są zazwyczaj przeplatane obozami wysokogórskimi i krótkimi okresami poświęconymi na regenerację organizmu.
Rozwój kolarstwa w tę stronę spowodował znacznie większe zainteresowanie samą dyscypliną i przyczynił się do odbudowania nadszarpniętego wizerunku. Dekadę temu kolarstwo trafiało na czołówki gazet tylko w wakacje, gdy wszyscy zastanawiali sie czy ktoś wreszcie przerwie zwycięską serię Lance'a Armstronga. Wówczas przecież nie wiedzieliśmy, że siedmiokrotny triumfator oszukał cały sportowy świat. Te wydarzenia doprowadziły do sporej zapaści kolarstwa, łącznie z seryjnym upadaniem wyścigów (chociażby takich jak Deutschland Tour) i wycofywaniem się poważnych stacji telewizyjnych od transmitowania zawodów (jak uczyniło to niemieckie ARD oraz ZDF).
Teraz dzięki wielu reformom światowego kalendarza, wprowadzenia cyklu Pro Tour, który ewoluował w obecny World Tour, widzimy największe gwiazdy rywalizujące ze sobą od początku roku, a to tylko podsyca emocje. Od stycznia widzimy rywalizującego Froome'a z Contadorem, zastanawiamy się czy Quintana w końcu stanie na najwyższym stopniu podium w Paryżu i rozważamy czy młodzi Francuzi - Pinot i Bardet, dadzą swoim rodakom powody do radości i nawiążą do sukcesów Fignona czy Theveneta.
Jakie to może być Tour de France dla polskich kibiców? Czy biorąc pod uwagę role w jakiej ma wystartować Rafał Majka, nie powinniśmy spodziewać się wielkich emocji? Nic bardziej mylnego. Mając w pamięci górskie szarże kolarza z Zegartowic możemy być spokojni, że zawodnik grupy Tinkoff będzie próbować jakiegoś ataku w Alpach lub Pirenejach, a poza tym będzie najważniejszym pomocnikiem Alberto Contadora w drodze po kolejny triumf w Tour de France. O dodatkowe emocje podczas wielogodzinnych transmisji telewizyjnych zadba zapewne Bartosz Huzarski, który pokazał w Delfinacie, że w ucieczkach czuje się wyśmienicie. Poza tym "Huzar" ma już miejsca na podium na etapach Vuelty i Giro, a etapowy sukces w Wielkiej Pętli byłby ukoronowaniem pięknej kariery kolarza niemieckiej grupy Bora - Argon 18.
Tour de France to ciągła walka od pierwszego do ostatniego dnia rywalizacji. Można jednak wybrać kilka etapów, które pretendują do miana "kluczowych". Za taki można uznać już otwarcie wyścigu, gdzie główną rolę może odegrać...wiatr. O tym jak istotna jest umiejętność jazdy na rantach przekonał się przed rokiem Nairo Quintana, który jeszcze w Holandii stracił niemal półtorej minuty do Froome'a i o tyle samo przegrał z kolarzem Sky w klasyfikacji końcowej. Barwny peleton zaliczy także wycieczkę do górzystej Andorry, gdzie 10. lipca kolarze przejadą przez 4 górskie premie, w tym trzy pierwszej kategorii, a na deser "dostaną" podjazd pod Andorra Arcalis - ponad 10 kilometrów wspinaczki o średnim nachyleniu 7%. Trzy etapy później czeka nas pomnik Tour de France - Góra Wiatrów, Olbrzym Prowansji, legendarne Mount Ventoux. Tutaj powinniśmy być świadkami jednej z większych bitew podczas tegorocznego wyścigu i choć nikt tutaj nie zagwarantuje sobie końcowego sukcesu to będziemy zapewne widzieć wiele dramatów i kryzysów, które spowodują, że wielu zawodników marzenia o dobrym wyniku będzie musiało odłożyć na kolejny rok. Z perspektywy walki o końcowy sukces bardzo istotnym etapem będzie pagórkowata czasówka z Sallanches do Megeve. O ile dystans siedemnastu kilometrów nie jest powalajacy to jednak ukształtowanie terenu i fakt, że kolarze będą mieć już blisko 3000 kilometrów w nogach spowoduje, że być może właśnie w Megeve poznamy kolarza, który dojedzie na Pola Elizejskie w żółtej koszulce. W samym Paryżu zwycięzcy będą już na trasie pić szampana, a pod Łukiem Triumfalnym o prestiżowy sukces będą walczyć sprinterzy.
Tour de France to jednak nie tylko kolarze. O to, aby wyścig we Francji mógł tytułować się "naj" w każdej kategorii co roku dba kilkadziesiąt tysięcy osób - począwszy od obsługi hotelowej, przez służby mundurowe dbające o bezpieczeństwo aż po wsparcie techniczne grup i wozy neutralne Mavic wspierane przez Skodę. Czeski producent aut przygotowuje także boksy serwisowe znane rodem z rajdów, gdzie po każdym etapie można wymienić urwane lusterka czy poprzycierane drzwi. Wielka Pętla to również walka producentów rowerów, bo przecież czy można znaleźć lepszą reklamę dla swojej marki niż fakt, że właśnie na ramie z ich logo kolarz dojechał do Paryża w maillot jaune?
komentarze