Scott E-Genius 710 Plus - zabawka czy trend

Jakoś od zawsze byłem sceptycznie nastawiony do rowerów elektrycznych. Wydawały mi swoistym środkiem przeznaczonym dla osób i małej kondycji lecz wielkich ambicjach (bądź ego) chcących zaznać przyjemności z jazdy po górach. Chwilę przed tym jak przyszło mi testować Scotta E-Geniusa 710 Plus, odbyłem rozmowę z chłopakami z KTMa na temat rowerów elektrycznych. Próbowali mnie przekonać, że rowery elektryczne są bardzo fajne np. jeżeli masz po pracy mało czasu i chcesz się wybrać na szybką przejażdżkę po górach czy też po prostu zaznać relaksu. Powiedzieli także, że wspomnę ich słowa i za kilka lat sam będę miał taki rower w swoim garażu.

Z tym nastawieniem podszedłem do testowania nowego modelu Scotta E-Genius 710 Plus. Ponieważ lokalizacja stwarzała niebywałe wręcz możliwości testowe (alpejskie szlaki) z niecierpliwością dokonaliśmy ustawienia geometrii oraz zawieszenia, po którym ruszyliśmy zdobywać alpejskie szlaki. Mając pełną baterię oraz 400W (w wersji dostępnej w sprzedaży został zastąpiony silnikiem 500W, choć moim zdaniem 400W było w zupełności wystarczające) silnik pod sobą wybór pomiędzy kolejką a szutrowym podjazdem był tylko formalnością. Chciałem zobaczyć czy na takim monstrum da się w razie braku opcji wyciągu podjechać kilka km pod górę.

Już pierwszy podjazd uzmysłowił mi trzy rzeczy. Po pierwsze tam gdzie na stromym podjeździe i zwykłym rowerze walczyłbym o trakcję ten prawie 22kg potwór wjechał bez problemu a ja nawet się nie zgrzałem (wspomaganie ustawione było w połowie zakresu). Po drugie, że da się pokonać szutrowy zakręt pod górkę z lekkim driftem (tutaj manetka wspomagania ustawiona była na maksimum). Po trzecie (ponieważ manetka blokady zawieszenia znajdowała się bardzo blisko manetki wspomagania elektrycznego) przekonałem się, że w przypadku, gdy bateria się wyczerpie praktycznie kończy się wycieczka pod górę, ponieważ napędzenie tego 22kg potwora pod górę o własnych siłach jest czymś trudnym z pogranicza z niemożliwym.

Teraz chwilę o silniku oraz baterii. Tutaj zostawiłbym w spokoju silnik o mocy 400W, który jak dla mnie był w zupełności wystarczający nawet na bardzo strome podjazdy. Zostawiłbym go także z innego powodu. Silnik o mocy 500W będzie konsumował dużo większe porcje energii a tej jak się okazało nie jest zbyt wiele. Po ok. 30min. podjeździe alpejskimi szutrami ze średnim wspomaganiem ustawionym na połowę skali bateria była wyczerpała się w o ok. 40%. Zatem moim zdaniem całodzienna wycieczka na której trasie znajdowała by się większa ilość podjazdów mogłaby być problematyczna. 

Jednakże wydaje mi się, że nie takie jest przeznaczenie tego roweru. Moim zdaniem najlepiej spisze się w dwóch rolach. Pierwszą będzie podjazd pod górę stoków nie wyposażonych w wyciągi a następnie zjazd w dół krętymi szlakami. Drugą będą szybkie przejażdżki po górach dla osób, które niekoniecznie posiadają wystarczająco siły lub też zwyczajnie nie chcą się zmęczyć a pragną zakosztować formy aktywności jaką jest jazda na rowerze górskim.

Przejdźmy teraz do sterowności roweru oraz pracy amortyzacji. Tutaj waga roweru robi swoje. Czasami szykanę czy sekcję korzeni nie da się przeskoczyć jak sarenka ponieważ waga roweru czyni z niego mniej skorego odrywania się od ziemi niż chociażby model Scott Genius Tuned Plus (który waży jednak prawie 10kg mniej). W większości przypadków pozostaje obrać zamierzony kierunek i cieszyć się jazdą. I tutaj jedna uwaga, którą zauważyłem. Podczas zjazdu zaleca się wyłączenie silnika. Wchodząc w ostry zakręt i lekko dokręcając rower może was po prostu wystrzelić poza trasę (zwłaszcza przy ustawieniu sport). Zawieszenie zarówno przednie jak i tylne firmowane zostało przez FOXa i działa bez zarzutu. Z przodu możemy zobaczyć FOX 34 Float Performance Elite Air (o skoku 140mm) natomiast z tyłu zamontowany został FOX Nude (dostrojony na potrzeby Scotta o skoku 130mm). Blokadą zawieszenia możemy sterować z pozycji manetki co jest dużym ułatwieniem zwłaszcza na podjazdach. Choć prawdę mówiąc nawet odblokowane zawieszenie nie pompowało za bardzo. Na zjazdach zawieszenie pracowało bardzo dobrze z jednej strony zapewniając stały kontakt opon z podłożem a z drugiej strony komfortową jazdę.

Przejdźmy do ostatniego punktu programu czyli do opon w rozmiarze 27,5+. Jak dla mnie taki standard ma jak wszystko swoje plusy oraz minusy. Na zjazdach zwłaszcza po korzeniach oraz kamieniach widać wyraźny wzrost przyczepności spowodowany większą powierzchnią styku opon z podłożem. Jednakże przecież od dawna w zjeździe czy w freeride stosowane są dużo szersze opony oraz niższe ciśnienia niż w XC. Teraz jednak ktoś wpadł na pomysł aby większe szerokości opon obłożyć "lżejszym" bieżnikiem i spróbować na nich także podjeżdżać. Efekt był taki, że na stromym kamienistym podjeździe odczuwałem minimalnie większy margines jeżeli chodzi o przyczepność. Jedyny minus jaki dało się odczuć to efekt pływania opony spowodowany bardzo niskim ciśnieniem. Osobiście używam opon w rozmiarze 2,1 do 2,2" oraz ciśnień rzędu 1,5 do 1,7atm. Mogę powiedzieć, że używając opon w nowym standardzie miałem uczucie większego zapasu przyczepności zarówno na zjazdach jak i podjazdach. Lecz była to kwestia nie tyle szerokości co także i niższego ciśnienia (rzędu 1atm). Czy nowy standard się przyjmie czas pokaże. Osobiście jednak uważam, że o ile w jeździe bardziej grawitacyjnej tak natomiast biorąc pod uwagę cross country czy maratony byłbym umiarkowanym sceptykiem. Może się okazać, że podobnie jak w przypadku UST i tak większość osób wybrała zastosowanie płynu uszczelniającego. W tej kwestii będę chciał przetestować identyczny rower wyposażony w identyczne opony lecz o różnej szerokości w dwóch wariantach ciśnienia w celu dokładniejszego wypowiedzenia się na ten temat.

Nowy E-Genius 27" Plus będzie dostępny w trzech wersjach:

1. E-Genius 710 Plus

2. E-Genius 720 Plus

3. E-Contessa Genius 720 Plus


o autorze

Szymon Barczyk

komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl