Giro d'Italia: Paolo Tiralongo zwycięzcą dziewiątego etapu
Włoch Paolo Tiralongo (Astana) wygrał dziewiąty etap Giro d'Italia, który prowadził z Benevento do San Giorgio Del Sannio i liczył 215 kilometrów.Różową koszulkę lidera obronił Hiszpan Alberto Contador (Tinkoff-Saxo), który przyjechał na metę ze stratą 57 sekund w towarzystwie najgroźniejszych rywali do końcowego zwycięstwa.
Po sobotnim etapie, który kończył się 13-kilometrowym podjazdem, również w niedzielę uczestników 98. Giro d'Italia czekały zmagania w górach. Chociaż po przejechaniu 215 kilometrów meta tym razem usytuowana była na zaledwie lekko pagórkowatym terenie, to trzy górskie premie, a także inne, mniejsze podjazdy gwarantowały duże emocje. Kolarscy eksperci podkreślali szczególnie znaczenie ostatniej wspinaczki pod Passo Serra, gdzie na 11 kilometrów przed metą kolarzy czekała premia górska drugiej kategorii, ze stromym odcinkiem w drugiej części podjazdu.
Od początku tempo narzucone przez peleton było wysokie i wraz z upływem kilometrów główna grupa zmniejszała swoją liczebność. Po przejechaniu około 60 km od peletonu oderwała się grupa 11 kolarzy, w której byli m.in. aktywni w sobotę Holender Steven Kruijswijk (Belkin) i Kolumbijczyk Carlos Betancur (Ag2r).
Uciekinierom udało się wspólnie wjechać na dwie górskie premie, a obie wygrał Niemiec Simon Geschke (Giant-Alpecin). Dzięki temu kolarz grupy Giant-Alpecin objął prowadzenie w klasyfikacji górskiej.
Na około 60 kilometrów przed metą na zjeździe z Colle Molella zaatakował Holender Tom Jelte Slagter (Cannondale). Bardzo szybko zyskał przewagę nad towarzyszami ucieczki i na około 45 kilometrów przed metą wynosiła ona nawet 2 minuty. Grupa z liderem Alberto Contadorem traciła wtedy do Holendra niecałe 6 minut. Holender także na kolejnych kilometrach utrzymywał mocne tempo i na 20 kilometrów przed metą wciąż miał 5 i pół minuty zapasu nad peletonem.
Podjazd pod Passo Serra nie przyniósł zmian na czele, chociaż znacząco zmniejszyła się przewaga Slagtera. W grupie pościgowej najbardziej aktywny był bowiem Włoch Paolo Tiralongo i kolarzowi Astany udało się w końcu odskoczyć od rywali. Pojawił się on na Passo Serra na drugim miejscu i tracił do Holendra tylko kilkanaście sekund. Z kolei grupę lidera rozerwał atak Hiszpana Mikela Landy (Astana), a jego szarpnięcie wytrzymali tylko Contador, drugi w generalce Włoch Fabio Aru (Astana) i trzeci Australijczyk Richie Porte (Team Sky). Cała czwórka wjechała na szczyt ze stratą minuty i piętnastu sekund straty do Slagtera, a co ważniejsze, udało jej się zbudować przewagę nad kolejną grupą, w której jechał m.in. ósmy w klasyfikacji generalnej Kolumbijczyk Rigoberto Uran (Etixx-Quick Step).
Na zjeździe Tiralongo doścignął samotnego lidera etapu. Przez kilka kilometrów jechał wspólnie z Holendrem, lecz gdy tylko trasa zrobiła się lekko pagórkowata, to Włoch z łatwością odskoczył od bardzo zmęczonego Slagtera i popędził w stronę mety. Dla 37-letniego Tiralongo to trzecie zwycięstwo odniesione w historii startów w Giro d'Italia. Drugie miejsce ze stratą 21 sekund zajął Kruijswijk, a trzecie Geschke.
Alberto Contador zameldował się na mecie ze stratą 57 sekund i oczywiście obronił różową koszulkę lidera. Razem z nim na mecie zameldowali się Aru, Porte i Lande, chociaż dzięki dynamicznemu finiszowi ten pierwszy nadrobił nad Hiszpanem jedną sekundę i zmniejszył stratę w generalce do trzech sekund.
komentarze