Test kasków cz. 2 - Selev Matrix R
Właśnie te otwory (24) to główna zaleta tego kasku. Dzięki ich rozmiarowi i rozmieszczeniu zapewniają świetną wentylację. Można by stwierdzić, że huragan przechodzi przez głowę. W środku zaprojektowano kanały wentylacyjne, przy czym środkowy górny kanał odprowadza powietrze górą, pozostałe kierują strumień do otworów umieszczonych z tyłu. Kask wykonano w technologi Inmould 2 i trzeba przyznać, że robota jest całkiem estetyczna.
Egzemplarz jaki otrzymaliśmy do testów jest w wersji kolorystycznej Matt Black. Trochę to z matem ma niewiele wspólnego, raczej bym to określił jako satyna, ale nie czepiajmy się szczegółów, bo jest więcej rzeczy do których trzeba się przyczepić. Jednak na początek zalety. Wspomniana wentylacja to rzecz z której Selev może być dumny. Dodatkowe poczucie komfortu i przyjemnego chłodzenia czoła daje centralnie umieszczony owalny otwór, dzięki czemu mamy przyjemne uczucie chłodu na czole. Jakość wykonania skorupy także nie pozostawia żadnych wątpliwości że mamy do czynienia z kaskiem wysokiej klasy.
Kask jest stosunkowo głęboki. Można mieć wątpliwości po jego założeniu, ale to tylko wrażenie wynikające z idącej do góry linii bocznej, przedniej części kasku.W środku wygodnie. Żeby było mięciutko, producent wyposażył kask we wkładkę bakteriobójczą, która jest chyba największa ze wszystkich kasków w naszym teście, a dodatkowo dobrze chłonie wilgoć i zabija zapachy. Kolejne wkładki znajdują się z tyłu w miejscu zaczepienia, nie są one tak miękkie jak te z przodu, ale pełnią przy okazji inną funkcję, ale o tym za chwilę.Zamykanie pasków na standardowo używane przez wszystkich klamerkę, a żeby było miękko pod brodą paski otulone są mięciutką osłonką.
Żeby nie było za słodko, teraz dosypiemy garść dziegciu. Regulacja. To chyba najgorszy system z jakim miałem do czynienia. Abstrahując od monstrualnej wielkości tylnej regulacji z podparciem, to producent zaoszczędził w tym miejscu akurat na gąbkach i dał dość twardą piankę. Samo pokrętło jest ok. Najgorsze jest jednak to, że regulacja tyłu nie powoduje tego, że nasz najcenniejszy fragment ciała jest otaczany przez zaciskający się system opinający głowę, ale to, że przekręcając pokrętło, de facto dociskamy kask do czoła. Żadnej regulacji po bokach, ani wysokości co by już było czymś konkretnym, ani opasania. Po prostu głowa w imadło i kręcimy ściskając czoło i potylicę.
Druga rzecz, także związania z nieszczęsnym mocowaniem to fakt, że nie jest ono na stałe związane ze skorupą kasku, tylko przynitowano je do… tylnych wkładek materiałowych, które ze skorupą łączą się za pośrednictwem rzepów. To dlatego są takie twarde. Na skutek tak rozwiązanej regulacji boki pozostają puste. Przestrzeń jest na tyle duża, że spokojnie mieści się w niej palec wskazujący. W tym momencie działają one jak kanał wentylacyjny przeprowadzający powietrze od lewego i prawego przedniego otworu wlotowego do następujących po nich otworów górnych i do tyłu, do otworów wylotowych. Pozostaje jednak dość poważna luka w bezpieczeństwie, ponieważ pomiędzy kaskiem i głową po bokach powstaje dość spora przestrzeń i głowa w tym miejscu nie jest zabezpieczona należycie.
Za źle zaprojektowaną regulację odejmujemy punkty w kategorii design.
Tylna część kasku zabudowana bardzo solidnie, więc tu nie ma na co narzekać. Kask występuje w 3 rozmiarach - S - 54/56 cm, M - 56/60 cm i XL - 60/63 cm i powinien ważyć odpowiednio 220, 260 i 270g. Posiadany przez nas egzemplarz ważył 299g, prawie 30g od zadeklarowanej wagi. Odchyłka na poziomie 10% to już nie jest pomyłka, tylko marketing. Cena Matrixa R wynosi 515 zł.
Ocena:
Bezpieczeństwo 4
Wentylacja 5
Design 3,5
Wykonanie 4
Waga 3,5
Cena 4
komentarze