Rekordzista Hermida jedzie po kolejne sukcesy
– Młodsze pokolenie mocno naciska na „staruszków”, czyli na mnie i Absalona, to dobre – mówi mistrz świata i wicemistrz olimpijski od lat związany z drużyną Meridy. Jose Antonio Hermida od 12 lat nie wypadł z pierwszej „5” klasyfikacji generalnej Pucharu Świata XC i jest zmotywowany, by także w tym sezonie być w ścisłej światowej czołówce. – Każdego roku trzeba się dostosowywać do nowych warunków, rozwijać się. Sekret mojej długowieczności to odpowiednia równowaga między pasją a pracą – mówi Hiszpan. Wśród swoich głównych konkurentów w tegorocznym Pucharze Świata wymienia takich kolarzy, jak Kulhavy, Schurter, Fontana czy bracia Fluckiger. – Wierzę, że w czołówce znajdą się też Cink i Litscher, moi nowi koledzy z Multivan Merida Biking Teamu. Cieszę się, że trafiło do nas dwóch młodzieżowych mistrzów świata, dobrze wkomponowali się w drużynę. To nowe pokolenie zawodników, które z impetem wjeżdża do czołówki. Oni mogą się uczyć od starych mistrzów, ale my także możemy wiele od nich zyskać – tłumaczy Hermida. – Gdy zaczynałem karierę, wyścigi trwały po 2 godz. 20 minut, trasy nie były tak technicznie wymagające jak obecnie, które są też krótsze. Młodzi są przyzwyczajeni do tych warunków – dodaje.
Jego zdaniem rozwój cross country i wyścigów Pucharu Świata postępuje we właściwym kierunku. – To dobre dla kibiców, że oprócz typowych płaskich fragmentów i podjazdów pojawiają się też bardzo wymagające techniczne sekcje. Internet i telewizja mają swoje prawa, fani są bliżej nas i to mi się podoba. Nie ma już długich okrążeń, jest wiele trudnych technicznie sekcji, to część ewolucji, której nie można zatrzymać – mówi zawodnik Multivan Merida Biking Teamu. Dostrzega on również zagrożenie związane z rozwojem XC. – Trzeba uważać na to, żeby trasy nie były zbyt krótkie, bo wtedy zrobi się z tego kolarstwo przełajowe. Ważne jest też, by trasy Pucharu Świata pozostawały po wyścigach, tak by każdy dobrze przygotowany amator mógł na nich spróbować swoich sił – mówi.
Nowe trasy – nowy rower
– Trasy się zmieniły, trzeba mieć lepszą technikę, być szybszym, agresywniejszym, a błędy wiele kosztują – mówił wicemistrz olimpijski na przedsezonowej prezentacji Multivan Merida Biking Teamu. Jednym z wyrazów dostosowania się Hermidy do nowych warunków w cross country jest jego nowy rower. Niedzielny wyścig odbędzie się blisko miejsca nazywanego przez niego „domem”, czyli siedziby Multivan Merida Biking Teamu i europejskiej centrali Meridy w Magstadt. To właśnie tam, w głównym dziale projektowo-badawczym firmy, w zeszłym roku rozpoczęto prace nad Meridą Big.Seven, nowym 27,5” modelem startowym mistrza świata. – Miałem duży udział w stworzeniu tego modelu. Od czerwca 2012 r. przez kilka miesięcy testowałem jego aluminiowe i karbonowe prototypy. Sprawdzałem ramy z różnymi geometriami , różnymi komponentami i przekazywałem swoje uwagi projektantom Meridy. Jestem zadowolony z pomysłu na ten rower, jego testów i ostatecznego kształtu. My, zawodnicy, chcemy pomóc w jego sukcesie, z pewnością mamy najwyższej klasy 27,5” rower. Jest lekki, komfortowy i sztywny – ocenia Hiszpan.
– Lubię w Meridzie to, że możemy używać roweru, który chcemy, nie mamy obowiązku korzystać z określonego modelu – dodaje. Dzięki temu w etapówkach Andalucia Bike Race i Cape Epic wystartował na 29” Meridzie Big.Nine odpowiedniej na dłuższe dystanse, a na wymagających technicznie szybkich trasach Pucharu Świata będzie polegał na 27,5” modelu Big.Seven. – Jest agresywny, ma świetne przyspieszenie i jest idealny do sprintów – mówi mistrz świata. Na przedsezonowej prezentacji tłumaczył także, że nowy rower bardziej odpowiada jego „niewielkim latynoskim rozmiarom” i jego stylowi jazdy. – Jestem bardziej jak torreador. Muszę się częściej podnosić, dużo ruszam się na siodełku. Dla takiego stylu 27,5” rower jest idealny. Zawiera w sobie korzyści, które daje 26” koło i te, które daje 29”, jak stabilność i dobre toczenie się – opisywał wówczas Jose Antonio Hermida.
Z wąsami po mistrzostwo
Znany z wielkiego poczucia humoru Hiszpan bardzo poważnie traktuje jeden ze swoich znaków rozpoznawczych – wąsy. Próżno było szukać ich pod nosem Hermidy już w pierwszym wyścigu Pucharu Świata w Albstadt. – Zapuszczam wąsy tylko kilka razy w roku, na najważniejsze wyścigi. Gdy następnym razem będę miał wąsy, będzie to oznaczało, że jestem w świetnej formie i jadę po zwycięstwo – zapowiada Hiszpan. Podkreśla, że nie zabraknie mu celów, które będą go napędzać. – Zawsze ogromną motywacją jest dla mnie ściganie się po mistrzostwo świata, Puchar Świata, złoto olimpijskie, ale każdego dnia chcę bawić się na rowerze i lubić to, co robię. Moje hobby jest moją pracą, czego można chcieć więcej? Chcę nadal dobrze się bawić i znów być mistrzem świata – mówi zawodnik Multivan Merida Biking Teamu. Niejeden raz podkreślał on, że w odnoszeniu sukcesów bardzo pomaga mu atmosfera panująca w jego grupie. – Wiele osób z zewnątrz mówi o tym, jak dobra jest atmosfera w naszym zespole i można to zrozumieć, będąc blisko nas. Jesteśmy kolarzami ze światowej czołówki i zależy nam na zwycięstwach w najważniejszych wyścigach, ale wspieramy się, żartujemy ze sobą, jest między nami świetne porozumienie – tłumaczy Hermida.
Przyznaje, że nowi zawodnicy w drużynie zapewnili jej powiew świeżości i spojrzenie osób wywodzących się z różnych kultur. Legendarny Hiszpan uważa także, że Thomas Litscher i Ondrej Cink są bardzo poważnym wzmocnieniem Multivan Merida Biking Teamu pod względem sportowym. – Już są kolarzami światowej czołówki, młodzieżowymi mistrzami świata. Trudno powiedzieć, kiedy sięgną po tytuł w elicie. Schurter był młodzieżowym mistrzem świata i chwilę później powtórzył to w elicie, Kulhavy czekał na to o wiele dłużej. Każdy rozwija się w swoim tempie. Najważniejsze jest to, że Litscher i Cink mają umiejętności i moc, a drużyna zapewni im wszystko, co potrzebne, by osiągnęli swoje cele.
komentarze