"Rozpustny" Niemiec, czyli Przemek w Playboyu
„Zanim został kolarzem, chciał być judoką, ale na matę okazał się za lekki i chudy. Grał w piłkę na bramce, ale to też nie było to. Był jeszcze krótki epizod na stadionie lekkoatletycznym, ale niestabilne kolana wykluczyły go z biegania. W końcu do wyboru został tylko wyścigowy rower lub... rajdy samochodowe […]. Ostatecznie wybrał rower. Był tańszy i dostępny, a Niemiec na dwóch kołach okazał się trudny do dogonienia” – czytamy w artykule Rafała Jemielity. Imponujący początek sezonu Przemysława Niemca, w którym w 2 miesiące zdobył niemal 3 razy więcej punktów World Touru niż w całym zeszłym roku (odpowiednio 40 i 15), zainteresował redakcję „Playboy’a”. Na 4 stronach kwietniowego wydania przybliża ona życie zawodowego kolarza, dla którego sezon oznacza „200 noclegów w hotelach i 30 tys. km na rowerze rocznie”.
Czytelnicy niezaznajomieni z treningiem kolarskim mogą z artykułu dowiedzieć się o przygotowaniach zawodnika Lampre-Merida. „Niemiec dzieli tygodnie na cykle ćwiczeń ustalonych przez fizjologa: najpierw 3 dni ciężkich treningów, potem jeden dzień z ok. 2-godz. przejażdżką. Każdy trening jest mierzony nie w kilometrach, lecz w godzinach. Pierwszy dzień to «siłówka», która trwa 3-4 godz. Niemiec ćwiczy, żeby wzmocnić główne partie mięśni. Dzień numer dwa to krótkie interwały, a więc cykle «szybki podjazd-krótki odpoczynek» służące wzmocnieniu serca. Na koniec trzydniówki jest jeszcze długi dystans, czyli 6 godz. i 150-200 km jazdy po górskich asfaltach […]. Każdy trening zaczyna się po śniadaniu, ok. 9-10 rano. Potem obiad, a następnie godzina – dwie przerwy, masaż lub sauna” – czytamy w „Playboy’u”.
Kontrolerzy jak policja, skarbówka czy CBA
Znaczna część artykułu została poświęcona systemowi ADAMS, który służy walce z dopingiem w zawodowym kolarstwie. „Niemiec ma w sieci swój profil i codziennie musi się na nim zalogować. Kolarz melduje, gdzie się znajduje i w jakich godzinach może się poddać kontroli. Jeśli tego nie zrobi, z automatu dostaje «żółtą kartkę». Dwa takie przewinienia to – również automatyczna – dwuletnia dyskwalifikacja, a więc dla kolarza śmierć zawodowa” – pisze Rafał Jemielita. Dodaje, że kontrolerzy WADA (Światowej Agencji Antydopingowej) są jak „policja, skarbówka lub CBA” i wolno im kontrolować kolarza w każdym miejscu na świecie, także na urlopie, w godz. 6-23.
Jak wygląda to w praktyce? „– Przynoszą ze sobą wielką torbę próbek. Wybieram losowo puste naczynia, a następnie jest pobieranie krwi i moczu. Grzecznie, ale wszystko na widoku i na oczach kontrolera, bo takie są wymogi WADA. Poł biedy z pobieraniem krwi. Gorzej, że do toalety też sam nie chodzę. Wolno mi wtedy umyć ręce wyłącznie czystą wodą, a następnie tak się muszę załatwiać, żeby niczego nie ukrywać. W ubiegłym roku aż 12 razy mnie tak sprawdzali” – opisuje w „Playboy’u” Przemysław Niemiec. „– Mam małe dziecko, więc najczęściej wpisuję w profil, że jestem dostępny od 6 do 7 rano. Za każdym razem kontrolerzy meldują się dokładnie minuta po szóstej!” – dodaje. Ma listę zakazów dotyczących leków, a w razie grypy czy przeziębienia korzysta z pomocy znajomej aptekarki, która wie, jakie substancje może przyjmować. „Można sobie narobić kłopotu nawet zwykłym syropem Tussipect. Większość leków zbijających temperaturę zawiera psychoefedrynę, której zawodowcom zakazano” – tłumaczy kolarz Lampre-Merida.
Platynowe śruby i wzmacniające blachy
Ambasador Meridy w Polsce dzieli się z czytelnikami „Playboy’a” także informacjami na temat swojej diety. „– Dziennie zjadam około 3,3 tys. kcal. To więcej niż ciężko pracujący murarz na budowie, ale jem inaczej: mało tłuszczu, dużo białek. Dieta kolarza opiera się na makaronie, preparatach białkowych spożywanych w koktajlach, rybach i mięsie z grilla […]. Wykluczone są potrawy smażone w panierce. Wolno mi za to wypić szklankę czerwonego wina, bo podobno dobrze mi robi” – czytamy w artykule „Dzień zawodowca”. Obraz kolarza dopełnia opis wizyty w tunelu aerodynamicznym oraz kwestii zdrowotnych związanych z wyczynową jazdą na rowerze. „Muszę tak wyginać kręgosłup, by tworzył z kaskiem najbardziej opływowy kształt” – tłumaczy specyfikę jazdy na rowerze do „czasówki” 7. zawodnik ostatniego wyścigu Volta a Catalunya. „Czy to jest zdrowe? – Takich pytań nie wolno zadawać, bo zawodowcy się nie oszczędzają. Musiałem zoperować obydwa kolana, po wypadku mam skrzywione biodro, kilka platynowych śrub oraz dwie blachy wzmacniające złamaną szczękę” – mówi w „Playboy’u” Przemysław Niemiec.
Kolarz Lampre-Merida udziela również czytelnikom rad dotyczących stroju na rower, a także tego, jak trenować kolarstwo i jak wybrać odpowiednią „szosówkę”. Podobieństwa i różnice między rowerem zawodowym a tym przeznaczonym do seryjnej sprzedaży przedstawia porównanie dwóch modeli. Merida Scultura SL Lampre-Merida, na której ściga się Przemysław Niemiec, została zestawiona ze zbliżoną do niej geometrią i zastosowanymi technologiami Meridą Sculturą Comp-904. Znaczną różnicę w cenie karbonowych rowerów (ok. 45 tys. zł i 7,5 tys. zł) tłumaczy porównanie ich poszczególnych komponentów uwzględniające ich wagę i cenę.
Pełny artykuł znajdziecie w kwietiowym Playboyu z tą Panią na okładce :)
komentarze