Eurobike 2012 - dzień 2



Plan to był bardzo ambitny, jednak jak się okazało poza nielicznymi wyjątkami, które można policzyć na palcach obu rąk, ciężko jest znaleźć rowery, które są produkowane w Europie, mimo tego, że wystawcy zachwalają swoje wyroby jako produkt rodzimego rynku. Na jednym ze stoisk z pięknymi tytanowymi ramami po długiej, ale ciekawiej rozmowie, z rozbrajającą szczerością przyznano, że po prostu chodzi o cenę – na Tajwanie są w stanie wykonać to kilkukrotnie taniej niż w Europie. A co z jakością? Czasami jest lepiej, czasami gorzej...



W takim razie by trochę poprawić sobie nastrój zobaczmy co słychać na stoiskach marek, które mienią się amerykańskimi. Wielkie stoisko Specialized jak zwykle przytłaczało ogromem rowerów, które przygotowano i ustawiono w ich naturalnym środowisku – na szosie, w terenie, obok drzew i tym podobnie. Szosowa rama karbonowa Amira powalała swoją wagą i precyzją wykonania, nawet jeśli na dole nie można było znaleźć napisu „Made in Taiwan”, to i tak wolimy się nie zastanawiać nad pochodzeniem produktu. Rowery MTB Specialized Stumpjumper i inne w limitowanych malowaniach robiły piorunujące wrażenie. Z dumą prezentowane było także najnowsze karbonowe dziecko S-Works do DH – model Demo 8. Warto było także przyjrzeć się z bliska ramie Shiv TT – specjalnie zaprojektowany model do jazdy na czas.

 

Ritchey


Stoisko firmy Ritchey przyciągało uwagę tym, że każdy z komponentów można było wziąć do ręki i dokładnie pooglądać. Kolekcja WCS Trail czy nowe pedały WCS V5 Paradigm (225 g para!) prezentowały się okazale. Firma z dumą pokazywała także stalowe ramy w wersji 26”, 27,5” oraz 29er podkreślając 40-lecie projektowania i budowy komponentów rowerowych Ritchey. Ładnie prezentowały się nowe siodełka, zwłaszcza to do triathlonu, a także sztyce kompatybilne z systemem Selle Italia mono link – tutaj nazywane Ritchey WCS Carbon Link Flex oraz Logic. Ciekawostką była na pewno rama MTB typu tandem oraz pucharowy rower Nino Schurtera, na którym wygrał klasyfikację generalną – tutaj sztyca, mostek, kierownica i pedały sygnowane są logo Ritchey.

Poznajecie tego pana na zdjęciu? To prawdopodobnie najmłodszy konstruktor w branży rowerowej. Zaczynał 5 lat temu, teraz jest już pełnoletni i z dumą prezentuje swoje dziecko - hamulce Brake Force One. Niesamowicie skuteczne hamowanie jednym palcem. Testowane już na rynku pod marką Tune - Kill Hill - tak, to właśnie ten sam produkt, teraz pod własną nazwą i w niższej cenie.

Stevens przyciągał uwagę karbonowym 29erem ze sztywnym widelcem. Co ciekawe, taki sam widelec znaleźliśmy obok w tajwańskim pawilonie, już pod inną marką – właściciele ciekawie zareagowali na pytanie o Stevensa – wymownie uśmiechnęli się i pokiwali głową potwierdzając, że to właśnie to samo.



Bardzo oryginalnie wyglądała kierownica firmy Answer model Pro Taper, której malowanie sprawiało wrażenie, jakby była obklejona gazetami. Ze szczegółami także można było się przyjrzeć na tym samym stoisku plastikowym wnętrznościom amortyzatorów Manitou.

Na stoisku Playboy niestety zabrakło tego, czego można było się spodziewać...

Z to firma Time skutecznie przyciągała swoją uwagę, pokazując w praktyce nowe pedały Atac XC...

Fizik przyciągał uwagę limitowanymi edycjami siodełek, które były wykonane ze skóry węża czy z innych włochatych zwierzątek – przynajmniej tak to wyglądało z bliska i sprawiało wrażenie w dotyku. Co ciekawe, zainteresowani mogą zamówić takie siodełka w przystępnej cenie tj. od 169 do ok. 399 EURO.



Oczywiście nie zabrakło rowerów olimpijczyków – na stoisku Merida można było oglądać rowery Jose Antonio Hermidy czy Ralpha Naefa. Z dumą prezentowany był także nowy model Big Ninety-Nine.



Z dużym zaciekawieniem kilku panów z wiadomego regionu świata oglądało nową ramę hardtail 29er firmy Simplon model Razor Blade – można się spodziewać, że niedługo ta pięknie wykonana rama z niewzwykle spłaszczonymi fragmentami przypominającymi właśnie brzytwę pojawi się w jakimś tajwańskim katalogu...



Ciekawostką było też trofeum zwycięzcy klasyfikacji generalnej Giro d’Italia pokazywane na stoisku firmy FSA.



Zaskoczenia nie kryliśmy na stoisku firmy Cube, która prezentowała modele niezwykle zaawansowane technologicznie, w ładnym designie i ciekawym osprzęcie. Flagowy model all mountain Stereo ze skokiem 160 mm z w pełni karbonową ramą ma kosztować grubo ponad 30 tysięcy złotych, a może nawet bliżej 40 tys. zł.



Ciekawostką na stoisku A-Gang na pewno był prototyp roweru all-mountain na kołach 27,5” i aluminiowej ramie, który jako jeden z niewielu rowerów na targach miał zamontowaną grupę Sram XX1 – w sumie długo myśleliśmy po co, ale pewnie właśnie dlatego...



Po całym dniu na targach, gdzie widzieliśmy naprawdę bardzo wiele rowerów i karbonowych ram, z wielkim zdziwieniem znaleźliśmy w końcu dziurę w całym, o czym wspominaliśmy na początku artykułu. Nie było to jednak związane z produkcją komponentów na Tajwanie, a z karbonowymi ramami firmy Author. Z wielkim zdziwieniem zobaczyliśmy charakterystyczne dziury w tylnych trójkątach ram w najwyższych modelach – zarówno przy końcu górnych widełek, hakach kół jak i w okolicy suportu. Czyżby to mocowanie... bagażnika? A może błotników. W pełni sportowy model... z ciekawymi udogodnieniami :-).  Zagadkę pozostawiamy do rozwiązania czytelnikom.

 

I na razie to by było na tyle, następna relacja jutro...


komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl