Iron Bike 2011 - wywiad z Szymonem Zacharskim i Filipem Kuźniakiem

Po zakończonym wyścigu etapowym we Włoszech Iron Bike, Szymon Zacharski oraz Filip Kuźniak wrócili do Polski. Poprosiliśmy ich o udzielenie krótkiego wywiadu o tym jak przebiegała rywalizacja, przygotowania oraz cała otoczka związana z tym legendarnym wyścigiem. Przypomnijmy, że obaj zawodnicy zwyciężyli w klasyfikacji generalnej w parach. Indywidualnie zajęli kolejno 9 oraz 10 miejsce OPEN. 

img_1528

Cyclo Trener: Przede wszystkim to jeszcze raz gratulacje za wasz wynik, naprawdę świetna robota! 

Filip Kuźniak: Dzięki. Ten sukces nie jest efektem tylko naszego wysiłku, włożonej pracy podczas treningów. Dla mnie to efekt super współpracy z trenerem i fizjoterapeutą. Bez dobrego planowania i monitorowania treningów, częstej diagnostyki formy, ćwiczeń z fizjoterapeutą samo zwycięstwo, oraz przetrwanie w Iron Bike byłoby dla mnie trudne.

Szymon Zacharski: Dzięki, to również Twój sukces.  

img_7320

Cyclo Trener: Mało kto w Polsce zdaje sobie sprawę z trudów wyścigu etapowego IRON BIKE, czy możecie opisać jeden z etapów który utkwił wam szczególnie w pamięci? 

Filip Kuźniak: Rzeczywiście, Iron Bike jest inny niż wszystkie etapówki w których brałem dotychczas udział. Nawet mając w nogach i wiedząc czym jest Transalp, TransRockies, MTB Trophy trudno się psychicznie przygotować do IronBike. Nie wiem czy jest to najcięższy wyścig MTB na świecie czy nie, ale jedno wiem, że w porównaniu z wymienionymi przeze mnie etapówkami jest to jakaś totalna ekstrema. Podam kilka statystyk z IB:

W Iron Bike '11 wystartowało: ok 200 zawodników.
Ukończyło 58 zawodników 
Nasz najdłuższy dzienny czas jazdy: 10h39 minut 
Nasz średni czas jazdy dzienny: 8 h 
Podjazd z największym przewyższeniem: Mt. Chaberton (3100 m n.p.m.) - ponad 1800 m w pionie na ok 16 km 
Największe przewyższenie dzienne: 4619 m 
Najdłuższy dystans dzienny: 117 km 
SUMUJĄC: Nasz całkowity czas przejazdu IronBike: 57 h 45 minut (7 dni +prolog) 
Suma podjazdów: 27 147 metrów 
Całkowity dystans: 663 km 

Cyfry mówią wiele, ale może bardziej obrazowe będzie jak powiem, że na IB prawie codziennie robi się dwa giga maratony Golonki pod względem czasu jazdy.W pamięci najbardziej utkwił mi etap nr 2 i etap nr 6. Pierwszy z nich zawierał prawie 40 km podjazd na 3000 m n.p.m. w księżycowym alpejskim krajobrazie. Takich widoków nie widziałem ani na Transalpie ani na TransRockies w Kanadzie. Pokory nauczył nas też zjazd z góry. To tak jakbym się na nowo uczył zjeżdżać. Wąskie, baardzo strome single po skałach, tyłek na tylnej oponie i wolne opadanie w dół. Etap nr 6 będę pamiętał z dystansu 114 km, przewyższenia ponad 4600 m i z 2,5 h godzinnej wspinaczki na Mt. Chaberton (3120 m n.p.m.). Ten monstrualny podjazd-podejście oferuje ponad 1800 przewyższenia na ok. 16 km, z czego większość czasu niesiesz rower na plecach. Podczas marszu boli wszystko, bo 5 etapów masz już w nogach, a najbardziej boli umysł. Na górze jednak czujesz się jak Pan Świata. 

zdjecie059

Szymon Zacharski:Po drugim etapie przyszło zwątpienie, czy dam radę ukończyć, po 4-tym, czy rower wytrzyma, mój Garmin na 6 etapie pokazał w pionie 4800 m. Po 7 etapie rower i zawodnik do kapitalnego remontu.
Proszę o kontakt Kogoś kto był na trudniejszym wyścigu, na pewno tam nie pojadę. 

img_7317

Cyclo Trener: Czym różni się organizacja imprezy we Włoszech od naszych wyścigów etapowych?

Filip Kuźniak: IB to impreza maksymalnie siermiężna, a sama organizacja jest najsłabszą stroną imprezy. Narzekać jednak nie mogę, bo na szczęście trasa była perfekcyjnie oznaczona, bufety rozstawione w bardzo przemyślany sposób i świetnie zaopatrzone. Pojechaliśmy się tam ścigać, wiec te dwa czynniki były dla nas najważniejsze. Trzeci z najważniejszych elementów jest do poprawy - mam tu na myśli regenerację po każdym etapie. Po pierwsze, musisz rozbić i złożyć swój namiot, po drugie kolacje były późno bo ok 21. Menu też nie było zbyt bogate, więc musieliśmy się dożywiać we własnym zakresie. Zasadnicze było w naszym przypadku dobre zaopatrzenie w odżywki sportowe. Tu dziękujemy za wsparcie firmom Tytan z Chorzowa i Power & Fitness, przedstawiciela Multipower w Polsce. Na początku wyścigu drażniło nas trochę, że IB jest zorganizowany po włosku, czyli byle jak. Ale do wszystkiego można przywyknąć - dla nas najważniejsze były Alpy i rywalizacja.

Szymon Zacharski: Cola na bufetach dawała kopa, racje żywnościowe były mizerne, ale do kolacji było wino dla liderów. 

img_7321

Cyclo Trener: Jak wyglądały wasze przygotowania?

Filip Kuźniak: Jeszcze w listopadzie 2010 razem z trenerem wyznaczyłem IB jako główny cel sezonu i plan treningowy był ułożony tak by ze szczytem formy trafić właśnie na IB. Udało się idealnie. Myślę, że zasadnicze było zbudowanie właściwej bazy tlenowej zimą i wczesną wiosną. Osiągnęliśmy to na 8 dniowym zgrupowaniu w Chorwacji gdzie zrobiliśmy ok. 35 godzin porządnego treningu. Potem po rozpoczęciu sezonu startowego właściwie każdy weekend to ściganie, czasami na zmęczeniu, bo trener z myślą o IB planował kilkudniowe mocne bloki. Dla mnie to był ważny bodziec treningowy, bo pozwala przede wszystkim psychicznie przygotować się do etapówki. Często też diagnozujemy formę poprzez testy albo w laboratorium albo na szosie z Powertapem. Na ich postawie precyzyjnie udaje się czuwać nad właściwym obciążeniem i regeneracją. Sprawdzianem, ale i jednostką treningową miało być Beskidy MTB Trophy, ale niestety z powodu kontuzji musiałem się wycofać.

Szymon Zacharski: W zimie biegówki i rower na powietrzu, żadnego trenażera, w 100% zrealizowany plan trenera Daniela. 

img_1438

Cyclo Trener: Kryzysy, momenty zwątpienia? Czy mieliście, oraz jak z nimi walczyliście? od 6 do 10 godzin jazdy podczas etapu to sporo.. 

Filip Kuźniak: Kryzys miałem po 9 godzinie jazdy na 5 etapie i po 10 godzinie jazdy na 6 etapie. Organizm odmawia posłuszeństwa. Najwyższe tętno jakie byłem w stanie osiągnąć to 125 ud/min. To co mnie ciągnęło do mety to świadomość, że Szymon cierpi podobnie, ale mimo wszystko jedzie.

Szymon Zacharski: Momenty zwątpienia pojawiały się przed startem do każdego etapu, podczas jazdy z umysłem i ciałem było generalnie wszystko ok. Miałem kilka chwil delikatnej słabości, znasz to uczucie kiedy zbliża się kryzys, ale masz świadomość że nie możesz do niego dopuścić bo to będzie koniec.

Cyclo Trener: W jakim stopniu platforma treningowa Cyclo Trener wpłynęła na wasz wynik końcowy, czy uważacie, że wasza dyspozycja była optymalna podczas startu? Plany na dalszą część sezonu...

Filip Kuźniak: Jak już mówiłem, bez wsparcia trenera i fizjoterapeuty taki rezultat nie byłby możliwy. Osobiście dla mnie najważniejsze jest indywidualne podejście do zawodnika ze strony trenera i to jest zachowane w 100 %. Rewelacyjna komunikacja. Konsultacje na bieżąco. Elastyczność w budowaniu planów, słuchanie organizmu i planowanie na podstawie  pomiaru mocy zgodnie z dostępną nauką na ten temat, częste testowanie, czasami eksperymenty, ciągłe poprawianie. Wyznaczenie celów i śledzenie wskaźników. Takie podejście bardzo mi odpowiada. Pomaga mi też bardzo Dawid - fizjoterapeuta, na bieżąco usuwając wszelkie urazy kolan, mięśni, ścięgien i ucząc mnie właściwych ćwiczeń, przede wszystkim tzw. treningu funkcjonalnego.

Szymon Zacharski: Jak wyżej, tylko bez fizjoterapeuty. Jestem bardzo zadowolony ze współpracy z Cyclo Trenerem.  

zdjecie1909

Cyclo Trener: Kilka słów od was...

Filip Kuźniak: Przed nami w tym roku kolejna etapówka - legendarna La Ruta de Los Conquistadores w Kostaryce. Bierzemy się za trening ...

Szymon Zacharski: W listopadzie wybieramy się na wczasy do Kostaryki, spanie w hotelach podczas czterech etapów przygody. Trzeba tylko zorganizować jakiś rower. 

Cyclo Trener: Dziękujemy za udzielenie wywiadu.

i-4mmkbvm 

 


komentarze

WiadomościWszystkie

GalerieWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl