Amatorskie Mistrzostwa Polski w maratonie MTB
Relacja Larego Zębatki:
Sylwester Szmyd na swojej stronie napisał ze cały rok czekał na 22 lipca 2011 r. (etap na TdF). Ja natomiast też oczekiwałem – ale na 23 lipca. Wszystko było podporządkowane pod Mistrzostwa Polski w maratonie MTB, które w tym roku odbywały się w Jeleniej Górze w ramach Bike Maratonu. Na wyścig muszę dojechać sam - dochodzę do tego wniosku w noc przed wyjazdem. Czas na skupienie się i przeanalizowanie wszystkiego podczas podroży utwierdza mnie w przekonaniu, że był to dobry wybór. Docieram do Jeleniej Góry dopiero o godz. 20. Szybka kolacja i spać.
W dniu startu na 25 minut przed godziną „0” – czyli 11:00 - ustawiam się w sektorze, który mi przydzielono po wcześniejszym skontaktowaniu się z organizatorem. Numer sektora 2. Na 10 minut przed startem dowiaduję się, że cały sektor ruszy 30 sekund po sektorze 1. Szok. Nogi z waty. Pierwsza myśl –„nie dospawam za żadne skarby”. W głowie widzę profil trasy i wiem, że pierwsze 10 km płaskiego jest po asfaltowej ścieżce rowerowej. No nic - powtarzam w myślach to, co wmawiam sobie od kilku tygodni: „Mistrzostwa Polski więc Zębatka jedziesz 110 procent bez żadnych kalkulacji”. Ruszamy, a raczej 1 sektor rusza. Ja dalej stoję - nie 30 sekund a aż 53. Dla wielu niewielka różnica - dla mnie kosmiczna. Poszło. Idzie gaz. 1 km i gaz nie idzie. Nie ma komu szarpać i ciągnąć. Myślę tylko jak szybko jedzie czołówka i wiem że nie ma czasu na kalkulacje. Ciągnę sam. Po 15 kilometrach może wcześniej dojeżdżam zawodników startujących z pierwszego sektora. Nie ma jak wyprzedzać na wąskich odcinkach. Ryzykuję - idę na całość - dziś ma być TEN dzień, więc albo w jedną albo w drugą stronę. Wyprzedzam gdzie się da - na zjazdach i podjazdach, czasem po kilka, kilkanaście osób. Błoto. Ślisko. Widzę ze zaczynam doganiać coraz bardzie znanych mi zawodników. Dobrze się czuje. Noga super się kręci. Nic nie wiem, jeśli chodzi o swoją pozycje. Nie wiem kto jest z licencją, kto bez – kto jedzie MEGA, a kto GIGA. No nic, cisnę. Na zjazdach ryzykuję. Podjazdy są łatwe i przyjemne. Szutrowa ścieżka, zablokowany widelec i ogień. Zjazdy są ok, ale nie żadne karkołomne – przyjemne ścieżki między kamieniami, w błocie i wodzie, naprawdę jest gdzie pokręcić kierownicą. Na 40 kilometrze dowiaduję się, że jestem 13 OPEN na dystansie GIGA i MEGA. Spoko tylko nic mi to nie mówi, bo nie wiem kto jest przede mną.
W końcu meta – wjeżdżam jako 3-ci i dowiaduje się, że jestem 1 wśród kolarzy bez licencji. Zatem wygrywam Amatorskie Mistrzostwa Polski i jestem 3 w kategorii M2 a drugi OPEN. Zawodnicy przede mną posiadają licencję PZKol. Bardzo się cieszę, dzwonię do znajomych i oznajmiam, że wygrałem. Na dekorację wychodzę jednak jako 3-ci i dostaję medal za 3-cie miejsce. Okazuje się, że nic więcej nie będzie: brak podziału na zawodników-amatorów oraz licencjonowanych. Jestem po prostu 3-ci i tyle.
Próbuję dowiedzieć się od organizatora jak to ma wyglądać. Przecież pisałem maila z zapytaniem i dostałem odpowiedź, że Mistrzostwa Polski na dystansie MEGA są dla amatorów. Ktoś z obsługi w końcu mówi: „trzeba było kupić sobie licencje za 15 złotych, to byś pan stał w pierwszym sektorze”. Drugi pan z obsługi mówi mi, że jak to nie ma podziału – przecież jest. Tak, ale chyba tylko w wynikach – w rubryce „licencja” widnieje przy każdym zawodniku „tak” lub „nie”. Nikt nic więcej nie wie? CZY TO JA NIC NIE WIEM? Zwycięzca dystansu MEGA ubiera koszulkę AMATORSKIEGO MISTRZA POLSKI w maratonie MTB i idzie do domu (licencję PZKol ów zawodnik oczywiście posiada). OK. Ja też wsiadam do auta i wracam 600 km do domu. Jutro jadę po kolejny tytuł Mistrza Polski w maratonie MTB ;-).
Przypis od Kamila Dziedzica:
Trasa GIGA, czyli na której były organizowane OFICJALNE Mistrzostwa Polski w maratonie MTB dla kategorii elita kobiet i elita mężczyzn była naprawdę godna tej rangi. Z szumnymi zapowiedziami organizatora – o ciężkiej, górskiej, błotnistej i wymagającej trasie – można było się zgodzić po przyjechaniu na metę – z zapowiedzianych 88 km i prawie 2800 m w pionie wyszło 84 km dystansu i 2500 metrów przewyższeń, tak więc całkiem, całkiem. Tak zwaną wisienką na torcie był łącznik dystansów MEGA-GIGA, który z powodu ulewnych opadów deszczu zamienił się w rwący potok, z powalonymi drzewami, tonami błota, urwiskami i porozrzucanymi wszędzie kamieniami. Czołówka pewnie tamtędy zjeżdżała, chodź było to bardzo niebezpieczne, o czym przekonali się bracia Banachowie, gdy jeden z nich musiał po upadku wycofać się z wyścigu… W pewnym momencie na trasie można było także poczuć się jak bohater tegorocznego Tour de France – Hoogerland, który potrącony przez samochód wpadł na drut kolczasty – tutaj uczestnicy zawodów również wzdłuż takiego płotka przejeżdżali, a dokładnie to „tańcowali”, bo rozjeżdżone błoto było wyjątkowo śliskie – nie rozumiem, dlaczego w tym miejscu organizator nie dał jakiś bannerów reklamowych czy czegokolwiek co zwiększyłoby bezpieczeństwo i zakryło ów okropnie wyglądający drut kolczasty, na szczęście ratownicy stanęli na wysokości zadania i tuż przed zjazdem monotonnym głosem ostrzegali o czyhającym niebezpieczeństwie.
Dopiero teraz przekonałem się, czym jest kuriozum organizacji Mistrzostw Polski w maratonie MTB z namaszczenia PZKol w ramach normalnej edycji cyklu Bike Maraton. Organizator nie popisał się, nawet zawodnicy licencjonowani – zawodowcy z czołówki kraju mieli problem z 1 sektorem, bo nie mogli ustawić się na początku, co jednak i tak stawiało ich w lepszej sytuacji niż zawodników z dalszych sektorów. Czy tak powinno być? Nie wiem. To wymaga dużej poprawki. A już największym kuriozum jest to, że zawodowiec, żyjąca z kolarstwa kolarka – Magdalena Sadłecka, otrzymuje z rąk organizatora koszulkę i medal AMATORSKIEJ Mistrzyni Polski w maratonie MTB. Ja tego nie rozumiem, po co wprowadzać ten sztuczny podział – amator czy zawodowiec, licencja czy bez. Z tym wreszcie trzeba zrobić porządek, tym bardziej na zawodach najwyższej rangi… Kibic-obserwator, nie obeznany z zasadami, mógł mieć mały mętlik w głowie – kto jest tym PRAWDZIWYM Mistrzem Polski, a kto tylko amatorem. Fatalnie wizerunkowo to wypadło, ale przynajmniej organizator Bike Maratonu przyciągnął do siebie więcej ludzi, którzy walczyli w końcu o medale i koszulki Mistrzów Polski na każdym dystansie i w każdej kategorii wiekowej..
Klasyfikacja
GIGA
Mężczyźni
1 Adrian Brzózka (JBG-2 Professional MTB Team) 03:41:13
2 Marek Konwa (Milka Trek MTB Racing Team) 03:45:37
3 Mariusz Kowal (BDC Team) 03:48:02
4 Bartosz Banach (Mróz Active Jet) 03:57:00
5 Wojciech Halejak (Mróz Active Jet) 03:57:55
6 Rafał Hebisz (KTM Racing Team Złoty Stok) 04:04:20
7 Paweł Baranek (Mbike Team) 04:07:57
8 Janowski Bartosz (Dobre Sklepy Rowerowe-Author) 04:09:07
9 Tomasz Jajonek (Dobre Sklepy Rowerowe-Author) 04:12:51
10 Mateusz Zoń (Kross Racing Team) 04:13:56
Kobiety
1 Katarzyna Solus-Miśkowicz (DEK Meble-Cyclo-Korona Kielce) 4:36:15
2 Michalina Ziółkowska (KTM Racing Team Złoty Stok) 4:44:24
3 Agnieszka Gulczyńska (Corratec Team) 4:45:51
MEGA
Mężczyźni
1 Rafał Alchimowicz (KTM Racing Team Złoty Stok) 02:32:02
2 Mariusz Kozak (MTB Team RMF FM-Adrenaline Mountain Dew) 02:32:03
3 Tomasz Kubiak (laryzebatka.com) 02:34:33
4 Łukasz Ryż (bikestacja.pl KCNC) 02:35:41
5 Artur Miazga (KS Lechia Piechowice) 02:35:41
6 Michał Grynienko (KS Lechia Piechowice) 02:39:19
7 Szczepan Paszek (bikestacja.pl KCNC) 02:41:18
8 Olaf Małek (Torq Superior MTB Team Środa Wielkopolska) 02:42:23
9 Rafał Chmiel (2x3 Bike Team) 02:42:26
10 Kacper Kozioł (Kross Racing Team) 02:45:31
Kobiety
1 Magdalena Sadłecka (CCC Polkowice) 3:03:49
2 Iga Birecka (Corratec Team) 3:14:36
3 Małgorzata Zellner (Corratec Team) 3:16:10
HARO
Mężczyźni
1 Sławomir Pituch (Corratec Team) 0:57:47
2 Rafał Drozdek (UKS Peleton Nowa Sól) 0:58:09
3 Michał Cąpała (www.lemonbike.eu-No Tubes Team) 0:58:47
Kobiety
1 Aleksandra Podgórska (BASF Dream Bike Bielawa MTB Team) 1:08:03
2 Anna Sadowska (Kellys Team) 1:10:25
3 Barbara Sanocka (UKS Kometa) 1:12:18
komentarze