Udane Starty polskich handbikerów na Słowacji i w Czechach.
Po słowackiej stronie w miejscowości Vrátna odbyła się kolejna edycja parakolarskiego Pucharu Europy. Niestety dalej widać różnice w traktowaniu Europy Wschodniej. Austriacy mieli to prawie pod domem, a ich zabrakło, Niemcy nie mieli dalej niż moja grupa ze Szczecina. A Włochów zaledwie przybyło kilku.
Nie mój problem jednak. Pojechałem po punkty UCI i przywiozłem ich komplet. W sobotę pomimo braku ciągot do jazdy drużynowej udało nam się zająć całe podium. Niecałe pół minuty po mnie pojawił się na mecie Rafał Wilk, a następnie Zbigniew Wandachowicz.
Niedzielna jazda na czas do lekkich również nie należała. Kolejny już start bez ani jednego płaskiego metra. Wygrałem z Wilkiem o skromne 3 sekundy, a z Wandachowiczem już z bardziej bezpieczną przewagą. Najważniejsze, że podium było znów polskie. Tuż za podium był Słowak Daniel Kukla, a za nim kolejny nasz reprezentant Zbigniew Baran.
W kategorii pań tym razem dominowała Renata Kałuża.
Kilka dni później kolejna wyprawa na południe. Czesi podczas swych narodowych zmagań o medale chcieli gościć Mistrza Świata. Zaprosili, przekonali, pojechałem.
Lubię Czechy, lubię tam jeździć. W 1999 zaliczyłem tam pierwszy zagraniczny start. Tym razem zaprosili mnie jako mistrza świata abym wystartował w Mistrzostwach Czech (Hustopeče koło Brna). Pomieszkałem na zamku, niczym się nie musiałem przejmować, wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zjadłem sobie smažený sýr + hranolky, posłuchałem radia Krokodýl.
Lubię Czechów, nikt się na mnie krzywo nie patrzył, że przyjechałem im się pałętać po podium, nagrody zabierać. Korzystali z mojej wizyty, pytali o sprzęt, trening. A ja jako zawodnik Team Sopur mam obowiązek i przyjemność odpowiadać na każde pytanie, nie robić tajemnic.
W sobotę odbyło się uliczne kryterium (11 pętli po 2,4 km), zrobiliśmy mały show, kibice mieli bardzo dobre widowisko, a Czesi upilnowali mnie do ostatniego okrążenia, gdzie udało mi się zrobić małą przewagę i wygrać (kompletne wyniki). Wywiad dla ich telewizji, wspólne zdjęcia, piękna pogoda, a wieczorem kolacja gdzie podawano lokalne wino (na Morawach wszędzie są winnice).
W niedzielę jazda indywidualna na czas, gdzie też udało mi się wygrać (kompletne wyniki). Prawie 10 km trasy, stromy podjazd, baaardzo szybki zjazd. Medale dla Czechów (najlepszymi Stanislav Bíza i Honza „Zorro” Tománek), ogólna klasyfikacja dla mnie, w auto i do domu. Děkuji.
Szkoda, że u nas tak nie jest.
komentarze