SKS Dashboard i Dashblade

Przetestowaliśmy dwie nowości SKS'a dla segmentu MTB na 2011 rok. 


Niemiecka firma SKS jest znana w światku rowerowym między innymi z produkcji zarówno mini-pompek rowerowych jak i ich  stacjonarnych odpowiedników. Ma w swojej ofercie również duży wybór rowerowych kluczy podręcznych i podobnych narzędzi, a także dość spory asortyment błotników różnego rodzaju zaczynając od szosowych kończąc na tych do najcięższych, grawitacyjnych zastosowań. Jak wskazuje pierwsze zdanie SKS pochodzi zza naszej zachodniej granicy, gdzie jakość, precyzję wykonania i funkcjonalność ceni się najbardziej. Ja miałem okazje użytkować komplet błotników do ogólnie pojętego MTB, które są nowością na obecny rok. Są to odpowiednio do przodu Dashboard i Dashblade do tyłu. Oba niemal (nie licząc stalowych śrubek i materiałowego paska montażowego) w całości wykonane z bardzo giętkiego i wytrzymałego tworzywa sztucznego, które możemy wyginać i wykręcać w dowolny sposób, a ono i tak natychmiast wróci do swojego pierwotnego stanu. Deklarowana waga Dashblade to 178 gramów a Dashboard to 104 gramy, moje egzemplarze ważyły odpowiednio 188 gramów i 111 gramów, więc nie jest źle jak na dość sporych rozmiarów błotniki. Na szczególną uwagę zasługuje banalny wręcz sposób ich montażu do roweru, a konkretnie do sztycy podsiodłowej i widelca. Tylny montujemy dosłownie w kilka sekund za pomocą pomarańczowego paska wykonanego z solidnego materiału i małej sprytnej plastikowej „klamry”. Kto miał do czynienia już z błotnikami SKS to wie o czy piszę, podobny patent znajdziemy w kilku innych modelach tej niemieckiej firmy,  jest on bardzo prosty i skuteczny jednocześnie. Osobiście spotkałem się z nim także błotnikach X-Tra-Dry i X-Blade. Zaznaczyć jednak muszę, że w Dashboard jest on bardziej dopracowany i jeszcze prostszy niż w dwóch przeze mnie wyżej wymienionych. Chodzi mi o samą regulację długości paska, w X-Tra-Dry i X-Blade jest ona nieco skomplikowana i trochę bardziej czasochłonna, wymaga małego śrubokręta żeby odkręcić płytkę mocującą owy pasek i wtedy dopiero możemy go regulować. Natomiast w Dashboard mamy podobną płytkę, ale już z ząbkami, za pomocą których zaciska się ona skutecznie na pasku uniemożliwiając jego przemieszczanie się. Kolejna sprawa jaka wyróżnia Dashboard od wspomnianych dwóch, to sama powierzchnia błotnika, już na pierwszy rzut oka jest ona znacznie większa od jego starszych „braci”. Same „skrzydło” jest dłuższe i szersze, przez co skuteczniej chroni jadącego.

Zaletą Dash’a podobnie zresztą jak w X-Tra-Dry jest jego jednoczęściowa konstrukcja, w X-Blade znajduje się dodatkowy „zawias” umożliwiający dodatkową regulację kąta. Niby rozwiązanie fajne i ciekawe, ale w rzeczywistości w ogóle nie przydatne i czasami sprawiające kłopoty, zdarzyło mi się kilka razy, że śruby w owym zawiasie same od siebie się poluzowały pomimo dość mocnego ich skręcenia. Przedni błotnik również montuje się stosunkowo szybko, ale wymagane jest na początku umieszczenie w rurze sterowej od spodu widelca, a właściwie jego korony,  ekspandera z szyną mocującą, który oczywiście dostajemy wraz z błotnikiem. Założenie go i wyregulowanie po dobraniu odpowiednich podkładek trwa dosłownie 2-3 minuty. Dziecinnie proste i nie wymaga super znajomości technicznych ani umiejętności manualnych. Po tym już raz zamontowany ekspander możemy zostawić na stałe w widelcu, a sam błotnik zakładać i zdejmować błyskawicznie, kiedy chcemy. Tutaj znowu Niemcom należy się kilka słów uznania, za pomysłowość i prostotę samego „mechanizmu” mocującego. Jest to kawałek plastiku z ząbkami, który wsuwa się we wspomnianą szynę. Ząbki się zazębiają i tak umiejscowiony błotnik pewnie siedzi na swoim miejscu. Żeby go zdjąć wystarczy wcisnąć mały pomarańczowy guzik i pociągnąć. Pod względem jakości i wykonania Niemcy spisali się na szóstkę lub jedynkę w ich systemie ocen.

10471 10471_dashboard_top
10472 10472_dashblade_top

Czas na wrażenia z jazdy.

Pierwsze na co zwracam uwagę to dźwięki jakie wydają akcesoria zwane błotnikami. Nieważne jakie by dobre były, ale jak dzwonią, stukają o coś lub wydają inne dziwne odgłosy podczas jazdy po dziurach, to dyskwalifikuje je od razu. Na tym polu SKS’y są ciche i absolutnie nic nie można im zarzucić. Siedzą dokładnie tam gdzie mają siedzieć, o nic uderzają, o nic nie trą. Kolejny plus. Druga sprawa to w jakim stopniu chronią jadącego. Pozwolicie, że tutaj się trochę rozpiszę. Najlepsze błotniki to takie, które kryją niemal cały obwód koła i najlepiej jeszcze jak mają zamontowane gumy/chlapacze na końcach chroniące przed pryskającą wodą. Spotyka się takie często w starych „Ukrainach” i innych rowerach miejskich lub trekingach. Stanowią one wzór pod względem ochrony jadącego przed wodą z podłoża. Opisywane SKS’a mają, nazwijmy to, budowę kompaktową stworzoną i zaprojektowaną  z myślą o jeździe w terenie i rowerze MTB, gdzie raz, że nie da się zamontować błotnika podobnego do tego z „Ukrainy”, a dwa, że jest to niepraktyczne, bo taki błotnik szybko nabrał by błota i po prostu się zapchał. Dlatego też, konstrukcja taka jak w SKS’ach sprawdza się najlepiej w terenie, gdzie zwykle ma się do czynienia w dużo większym stopniu z błotem niż z wodą. Przy jeździe po mokrej szosie wykonują swoje zadanie bardzo dobrze, ale nie chronią tak samo jak błotniki „pełne”. Najważniejsze części ciała to znaczy: „siedzisko”, plecy, głowa, twarz, korpus i ręce są chronione bardzo dobrze, pozostają suche i w dużym stopniu wolne od błota. Jeśli chodzi o nogi i stopy to już nie jest tak ciekawie. Te części ciała nie są już tak skutecznie chronione, spod przedniego koła dużo wody i błota dostaje się na stopy i golenie, co jest normalne przy tego typu błotnikach. Nie do tego zostały zaprojektowane, a poza tym jadąc w mokry teren trudno nie ubrudzić sobie butów, łydek czy goleni. Stworzono je z myślą o jeździe MTB i tam spisują się najlepiej, skutecznie chronią przed błotem i wodą najważniejsze części ciała. Jeśli ktoś chce zostać całkowicie czysty podczas jazdy niech przerzuci się na szosę, albo niech jeździ tylko gdy świeci słońce. Trzeci aspekt, który jest dla mnie istotny to wygląd. Na tym polu SKS’om też raczej niczego zarzucić nie można. Wyglądają bardzo rasowo i nowocześnie, więc powinny spasować wizualnie do każdego roweru MTB. Ich ciemny kolor nie przyciąga zbytniej uwagi i również powinien wpasować się w znaczną większość wzorów kolorystycznych dzisiejszych rowerów.

 

Podsumowanie.

Pomimo bardzo prostej budowy Dashboard i Dashblade bardzo dobrze wykonują powierzone im zadanie. Ich zwiększona powierzchnia nieco lepiej chroni użytkownika w porównaniu z dotychczasowymi błotnikami MTB SKS’a, a prostota montażu skłoni nas do częstego ich używania, nawet gdy na szlaku jest niewiele błota. Bo po co mamy brudzić siebie jak możemy ubrudzić błotniki? Materiał jakiego użyto do ich budowy nie waży dużo i nie dociąży nam zbytnio roweru. W końcu to tylko 300 gramów, a  ile błota zostaje na ziemi i nie przyklei się do nas? Co do ceny, to nie wydaje mi się ona zbyt wygórowana, biorąc pod uwagę pomysłowość, wspominaną już wielokroć prostotę budowy i materiał, z jakiego zrobione są błotniki. Myślę, że dla osób, które przez większą część roku nie opuszczają terenu i nie straszne im błoto oraz deszcze to oba opisywane błotniki są pozycją obowiązkową. U mnie na pewno zostaną na długo i niejednokrotnie będą w użyciu. Bardzo często zdarza, że gdy na zewnątrz pada deszcz, montuję tylny błotnik w rowerze szosowym żeby nie mieć mokrego „tyłka” i pleców, pomimo tego nawet, że w domu gdzieś leży komplet „pełnych” błotników do szosy, ale Dashblade’a montuje się dużo, dużo łatwiej i szybciej, co zdecydowanie przemawia na jego korzyść.


Działanie: 4,5 (50%)
Waga: 4,5 (30%)
Cena:  4 (20%)

velonews-ocena-44 

Dystrybutorem firmy SKS na polskim rynku jest firma Velo


komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl