Emocje na trasie drugiego etapu sięgnęły zenitu.

Z niedowierzaniem patrzyliśmy jak peleton dzielił się na grupy przy ciężkich rantach, a faworyci wyścigu wkładali całe swoje serce w przepychanki między wachlarzami, by połączyć, czy rozerwać grupę. Techniczne zakręty i krótkie strome podjazdy zrobiły z peletonu jajecznicę. Tak chciało by się rzec. Ale emocje na tym etapie zamknęły się dla nas w premiach lotnych Maćka Paterskiego, który ciężką swoją pracą, poklepywany potem przez kolegów zdobył na własność jedną z koszulek, oraz na ostatnich 2-3 kilometrach przed metą. Nawet Góra Św. Anny, jedyna w okolicy i znana wszystkim kolarzom amatorom nie wyzwoliła krzyku emocji przed telewizorem, czy komputerem. Płaski jak patelnia do jajecznicy (nomen omen) etap pobudził tętno kibiców tylko na finiszu. 

Zwolennicy LGBT zagryzali do krwi wargi, gdy jedyny tęczowy facet w tak dużej grupie samców dał upust swojemu testosteronowi. I mimo że najlepsi sprinterzy liżą dziś swoje rany po przykrym finiszu na pierwszym etapie, to wyczyn Madsa Pedersena uznajemy za niespodziankę dużego kalibru. Wzorowy pociąg grupy Trek Segafredo  zrobił wszystko to, czego potrzebował uniwersalny zawodnik, by ośmieszyć sprinterów. Brawo Mads!

Tak przy okazji, bo zwyczajnie rzucił się nam "na oczy" pewien detal przy trasie wyścigu, Panie Czesławie, podziwiamy. Sami mamy w domu i czytamy ;)


o autorze

Piotr Szafraniec

Kolarz, kucharz, akrobata. Dwukrotny Mistrz Polski Dziennikarzy w kolarstwie szosowym.

komentarze

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl