Enduro w rejonie Innsbrucka
Tuż przed Crankworx mieliśmy okazję zwiedzić rejon Innsbrucka, czyli kompleks kilku miejsc w bezpośredniej okolicy tego miasta w centrum Tyrolu. Wzięliśmy ze sobą sprzęt godny tych gór, czyli pełnokrwiste enduro oraz zjazdówki i ruszyliśmy na spotkanie z naprawdę pionowymi ścianami.
Od testowania takich miejsc mamy w Redakcji „Trolla Jaskiniowego” i nazywamy go Shrek. Shrek zjeżdża tam, gdzie my boimy się spojrzeć, jest zielony i żywi się padliną na ścieżkach. Wszystko poniżej S3 to dla niego S-zero. Jak Shrek ocenił Innsbruck? Przeczytacie poniżej.
W rejonie Innsbrucka znajdują się 4 miejsca, gdzie można sobie solidnie pozjeżdżać:
- Bikepark Innsbruck
- Bikepark Tirol
- 11 Bahnen (EinsEinser)
- Nordkette
Są to raczej małe miejscówki, ale na wszystkie kupicie jeden karnet: Bike City Card. Jest to o tyle dobra opcja, że daje możliwość jazdy w kilku miejscach jednego dnia, oraz bez względu na wykupiony okres - jest ważna tydzień. To znaczy, że na przykład, gdy wykupicie karnet na 4 dni i aż 3 z nich pada, to można je sobie spokojnie przeczekać i nie tracicie nic.
Bikepark Innsbruck
Bikepark składa się z 2 wyciągów i tak naprawdę z 4 tras. Ale tylko 2 nitek - trasy mają długość połowy wyciągów. Rejon miasteczka Mutters nastawiony jest przede wszystkim dla rodzin i dzieci, lub dla amatorów. Jest to tak na prawdę jedyne miejsce, gdzie wyżej wymienieni znajdą coś dla siebie. Jest to też miejsce, gdzie można na dłużej pozostawić rodzinę i samemu wybrać się na trudniejsze trasy. Dzięki temu miejscu region Innsbrucka można nazwać kompletnym i różnorodnym.
Trasa the First one to bardzo przyjemny trail na endurówkę. Liczy on 2,5 km oraz opada 300 m w pionie. Znajduje się na nim bardzo dużo korzeni, korzennych małych dropów, kamiennych dropów itp. Wszystko jednak jest proste, przejezdne bez latania i nastawione na duży flow. Trasa posiada małe nachylenie. Ciut doświadczenia trzeba posiadać, ale jeszcze więcej da się nauczyć. Kto potrafi, również trochę polata. Niestety trasa kończy się przy pośredniej stacji wyciągu.
The Chainless one to tak na prawdę trasa, od której warto zaczynać. Jest to typowy flow line z wyprofilowanymi zakrętami i muldami. Liczy on 180 zakrętów, 5 km i kolejne 300 m w dół. Nawierzchnia jest równa niczym na niemieckiej autostradzie. Idealne, bezpieczne miejsce na pierwsze kroki. Dla bardziej zaawansowanych nie ma żadnej alternatywy dojazdu do kolejki, mogą oni jedynie zadowolić się utrzymywaniem większych prędkości i lataniem na stolikach.
Obok wyciągu znajduje się też Kids Park, który będzie świetnym miejscem na pierwsze kroki dla najmłodszych. Na oślej łączce działa wyciąg taśmowy, więc dzieci nie muszą tych kilku metrów podjeżdżać i mogą skupić się tylko na technice. Znajdziemy tutaj małe dropy o wysokości od 10cm do 30cm, ziemne oraz drewniane bandy oraz ciekawą huśtawkę, na której możemy ćwiczyć równowagę.
The Wild one to już trasa biegnąca z Götzenz i oznaczona jako S2. Na górze dużo zakrętów i muld. Są jednak również przyjemne dłuższe odcinki, gdzie można po prostu puścić wszystko i cieszyć się prędkością. Nawierzchnia usiana jest kamieniami, a i stromizna bywa spora. W dalszej części trasa staje się bardziej naturalna, zmieniając się w klasycznego leśnego korzennego singla.
The Rough one, oficjalna trasa zjazdowa Crankworx 2017 i 2018, to pure downhill w klasycznym wydaniu. Trudne, leśne podłoże, bardzo dużo trudnych korzeni, skały i momentami bardzo stromo. Odpowiednie miejsce dla pokolenia Cedrica Gracii. Obie trasy w Götzenz oferują 900 m przewyższenia.
Komentarz Shreka:
The Wild one – do połowy dla zjazdowców będzie trochę nudno (banda, prosta), możemy ten odcinek potraktować jako rozgrzewkę. Potem trasa się rozwinie - bandy będą cały czas obecne, ale już bardziej kamieniste, pojawią się stoliki, małe dropy oraz wall-ride. Górę bym ocenił na niebieską – praktycznie z wszystkiego można zjechać, dół trasy będzie już trudniejszy i będzie wymagał podstawowych umiejętności skakania.
The Rough one – piękna, prawie w 100% naturalna trasa DH. W większości usiana korzeniami, w wielu miejscach bardzo strome sekcje, ale nic z czego nie dałoby się zjechać. Trudnością tu będzie przejazd bez dotykania hamulców. Nie znajdziemy tutaj wielkich hop czy dropów, pojawi się shore – latać możemy z naturalnych korzeni, uskoków co stanowi o pięknie tej trasy.
Bikepark Tirol
To undergroundowy malutki Bikepark leżący dosłownie pod autostradą w kierunku Włoch, gdyż autostrada przebiega potężną estakadą ponad dolną stacją kolejki.
Znajdziecie tu 2 trasy oznaczone jako niebieska i czerwona. Z tym się do końca nie zgadzam. Nie są to trasy zbudowane według najnowszych standardów i aby niebieska mogła nosić takie oznaczenie obsługa powinna zadbać o wyrównanie dolnej części zakrętów i przystosowanie trasy dla amatorów. Na trasie tej znajdziemy też bardzo pionowe sekcje. Na trasie czerwonej znajdują się prawdziwie hardcorowe ściany i urwane hopy, których nie ma możliwości objechania. Powinna ona być oznaczona jako czarna.
Ale poza oznaczeniem tras, jest to naprawdę świetny Bikepark. Obie trasy liczą sobie ponad 3 km i oferują po 500 m przewyższenia. Traile są ciekawe, strome i pełne smaczków, skał, muld, hopek i zmiennego terenu. Prawdziwie tyrolskie, dość pionowe odcinki, gdzie w niedzielę nie doświadczyliśmy tłoku. Do tego na dole parkuje bardzo smaczny foodtrack. Spokojnie można się tu dobrze bawić cały dzień. Jedyny minus to obsługa wyciągu. W Austrii standardem jest to, że obsługa pomaga w załadunku rowerów na haki gondoli. W Bikepark Tirol wolą patrzeć w ekran komórki niż pomóc dziewczynom, czy zdjąć rower z wagonika przed Wami, jeśli nieopatrznie założyliście go na gondolę wcześniej – skończy się to wszystko sprintem przez cały peron i niesmaczną rozmowa z obsługą. Nigdzie w Austrii nie spotkałem się z taką sytuacją.
Shrek (o trasie czerwonej): W większości do zjechania (spokojnie na rowerze enduro/DH) lub po zaznajomieniu z trasą do polatania. Dalsze 30% będzie na pograniczu trasy czerwonej i czarnej – w połowie trasy mamy fajną ściankę, która na pierwszy rzut oka daje do myślenia, bo pieszo pod górę jest bardzo trudno, więc na biku, „zamykamy oczy” i lecimy w dół. Druga sekcja pod koniec trasy to stare shory, w których brakuje desek i stromy jazd, pierwsze podejście po omacku, ale po rozeznaniu nie znajdujemy w nim nic trudnego.
Elfer Bahnen w Stubai
Jest to w zasadzie wisienka na torcie całego wyjazdu. Jedna gondola, dwa bardzo długie single, bo liczące ponad 4 km i mające po 800 m przewyższenia (choć posiadają one wspólną kilometrową końcówkę). I trzeba przyznać od razu, jest to poezja, klasa mistrzowska i tym podobne mógłbym wymieniać długo. Obie trasy są dość wymagające i nie nadają się dla amatorów. Trudne nawroty, dużo korzeni, skały i duże nachylenie stoku. Są to na pewno, jedne z najlepszych singli jakimi jeździłem. Znajdziecie tam wszystko czego dusza zapragnie. Myślę, że smaczków starczy nawet na kilka dni, zależnie od stopnia waszego perfekcjonizmu. Nie bez powodu spotkaliśmy tam Fabio Wibmera i dzięki Bike City Card wracaliśmy tam kilka razy w przerwach od innych lokalizacji.
Shrek: Tutaj w górnej sekcji czeka nas płynny zjazd na wąskiej trasie – ciasne zakręty, takie jak na Nordkette, ale przejezdne, płynniejsze i sprawiające więcej przyjemności. Jeżeli dobrze się do nich przygotujemy, to nie będzie zwalniania do zera tak jak to bylo na Nordkette. Nie będzie tutaj również nudy oraz monotonności: dużo odcinków posiada naturalne lub lekko podkopane wybicia, więc można oderwać się od ziemi, albo po prostu omijać je lub zjechać. Wszechobecne będą korzenie, skalne elementy oraz krótkie sekcje z wyborem ścieżki „chicken line” albo „advanced”.
W Dolnej sekcji obie trasy łączą się i mamy do dyspozycji dwa razy po 2 dropy (mały i duży), najazdy, shory oraz bardzo dobrze przygotowane lądowiska – pozostaje tylko nie dotykać hamulców i poczuć siłę grawitacji zjeżdżając z nich. Taką trasę chciałbym mieć pod domem, idealna do treningów wytrzymałościowych, a na tyle prosta, aby móc ja przejechać na jeden raz, ale 4km i 800m przewyższenia dają w kość.
Tak wyobrażam sobie idealny singletrack – jest płynny, średnio trudny i ciekawy na całej trasie oraz przy tym przejezdny na każdym rowerze. A do tego bardzo naturalny.
Nordkette
Na Nordketten znajduje się jeden z najtrudniejszych singletraili w Europie. Postanowiliśmy więc się z nim zmierzyć. 4,2 Kilometra i 1030 metrów w dół dokładnie obnaża wszystkie braki techniczne.
Znaczy Shrek spróbował: NordKettesingieltrial opisałbym jako trasę enduro-trialową – o trudności S4. Pierwsze odcinki (4-5 przecięć z drogą szutrową) jest ciszą, przed burzą, z gradem. Po nich następują bardzo strome, ciasne zakręty z dużą ilością głazów i luźnych kamieni. Jadąc na zjazdówce rozmiarze L, najeżdżając zakręty maksymalnie po zewnętrznej przechodziłem je na milimetry. Czasami przednia opona spadała zewnątrz zakrętu albo z powodu zbyt ciasnego zakrętu klinowałem się. Pewnie, w takim momencie wypada zarzucić tylnym kołem i jedziemy dalej – ale moim zdaniem, tutaj ma to już więcej wspólnego z trialem niż płynną jazdą i na tych zakrętach wymaga naprawdę umiejętności akrobatycznych. Na trasie znajdziecie prostsze sekcje na białym szutrze, ale są one mniejszością. Czy po pierwszej konfrontacji bym tu wrócił? Nie, ale wróciłbym za parę lat w celu oceny poprawy swojej techniki, bo trasa wytykała wszystkie błędy i to miało swój urok. Moim zdaniem, prawdziwy hardcore. Dla „zwykłych śmiertelników”, którzy sobie kupili endurówke na promocji – nieprzejezdne. Trasa jest dedykowana dla profesjonalistów z dużymi umiejętnościami.
Poza powyższą na zboczu góry znajdują się jeszcze dwie ścieżki: Arzler Trial, jest bardzo przyjemnym flow trialem dla zaawansowanych (jak ja piszę, że flow jest ok, to na prawdę jest ok). Profile są wymagające, pion jest konkretny a falowanie ścieżki brutalne. Do tego można polatać kilkumetrowe double nad urwiskiem. Uroku dodają szutrowe proste, na których można się rozpędzić oraz przejazdy przez strumienie koło wodospadów. Ścieżka ma długość 2,6 kilometra, opada przy tym 400 metrów i po jej zjechaniu trafiacie do Innsbrucka, czyli dużo niżej niż dolna stacja gondoli. Warto mieć to na uwadze planując parkowanie samochodu.
https://www.tirol.at/reisefuehrer/sport/radfahren/...
Drugą z nich jest Hungerburg trial o długości 1,3 kilometra oraz 350 metrów przewyższenia. Jest to trasa oznaczona jako S3. Jest znacznie łatwiejsza niż Nordkette Singletrial aczkolwiek nadal bardzo wymagająca. Nachylenie jest spore a trasa bieganie w terenie leśnym. Wszystkie hopy da się jednak objechać.
Podsumowanie
Rejon Innsbrucka jest bardzo bogaty w solidne góry. Możecie tu znaleźć trasy od najtrudniejszych, po trudne i przyjemne Einseinser, aż do bardziej bikeparkowych tras Bikepark Tyrol, Bikepark Innsbruck Götzenz, czy rodzinnych strefy Mutters. Innsbruck negocjuje połączenia lotnicze z Wizzair, a i samochodem zazwyczaj jest po drodze w kierunku Włoch lub Szwajcarii. Dlatego następnym razem, jeśli będziecie w pobliżu, na pewno warto zarezerwować sobie kilka dni na zwiedzanie serca Tyrolu i wybranie z tej bogatej oferty czegoś dla siebie.
komentarze