Etap "przyjaźni" zasypany gradem ucieczek.
To miał być etap przyjaźni. Przynajmniej tak nieśmiało, lub w żartach wypowiadała się część zawodników. Inna część peletonu już zapewne wieczorem poprzedniego dnia rozpisywała taktykę na ten start w swoich grupach, lub motywowała się samotnie w swojej regeneracji po ciężkim i deszczowym etapie sobotnim. Zresztą tą motywację można było wręcz zauważyć gdy na linii startu tłumek zawodników czekających na start parował po porannych sporych opadach deszczu. Czuć było maści rozgrzewające, a kawa w namiocie bufetu wyścigowego rozchodziła się szybciej niż mrówki z mrowiska. Start i meta, wzorem roku ubiegłego, usytuowana została ponownie na miejscowym stadionie, w centrum miasta Nowy Targ.
Foto Wiktor Bubniak
I stąd o godzinie 11 cała kolumna eskortowana przez radiowozy Policji i grupę motocyklistów ( wielkie podziękowania dla tych panów za obstawianie każdej większej grupy na trasie ) ruszyła tempem regulowanym do rogatek miasta. Było ciasno, ale bezpiecznie. Pogaduszki w peletonie umilkły, gdy dyrektor wyścigu Cezary Szafraniec odpalił, machając rękami, start ostry z dachu swojego auta, pilotującego wyścig. Od tej pory na czele grupy było już słychać ciężkie sapanie, zgrzytanie łańcuchów, trochę przekleństw i wiele razy dźwięk zdzieranych o asfalt rowerów i ubrań kolarskich. Upadki były jednak pojedyncze i przy niezbyt dużej prędkości, najczęściej na ostrych zakrętach, gdzie wielu zapominało o łapaniu za klamki hamulca. Walka jednak była fair i nawet w chwili gdy jeden z liczących się w klasyfikacji generalnej zawodników miał problemy techniczne ze sprzętem, czoło peletonu odpuściło duże tempo jazdy na kilka dłuższych chwil. Chętnych do odjazdu podczas ostatniego etapu było tak wielu, że zaczynało już brakować czasu na trasie, by każdy chętny spróbował swoich sił, chociaż mimo tłoku w inicjowanych co kilka minut akcjach, niektórzy bez pardonu próbowali swoich sił po kilka razy. Pierwszą wyraźną i dłuższą akcję pociągnął przez ponad rundę z dwoma podjazdami Marcin Korzeniowski z Agrochest Team. A że potrafi odjeżdżać i często dojeżdżać do mety, również samotnie, peleton powoli, ale bezlitośnie doganiał uciekiniera. Po drodze Marcin zdołał jednak zabrać do swojej kieszonki pełne punkty za zdobytą premię górską.
Foto Wiktor Bubniak
Lider wyścigu najwyraźniej zmęczony wczorajszym popisem solowym, lub kierowany swoją taktyką, biernie przyglądał się rozwojowi wypadków na trasie, nie angażując się w pogoń i kasowanie ucieczek. Niemal cały ciężar przejął na siebie wicelider, Krystian Piróg z Thule-JMP-Apteka Gemini. Podkręcając atmosferę pogoni i trzymania w ryzach groźnych konkurentów, wspierany był przez kilku zawodników również bezpośrednio zainteresowanych dojechaniem raczej całego peletonu do mety.
Etap niedzielny liczył 105 km i kręcił rundy ósemkowe pokonywane 5 razy. Na każdej z rund do pokonania były dwa podjazdy, z czego jeden z nich był punktowany do klasyfikacji górskiej. I to właśnie tam najczęściej tempo dyktowane przez czołówkę podnosiło się bardzo wyraźnie, gdy walczący o klasyfikację górską zawodnicy zwijali asfalt, pędząc do punktu pomiaru czasu. Ciągłe ataki i likwidowanie akcji zaczepnych w końcowej fazie nieco znużyły i uśpiły czujność czołowej grupy liczącej już około 20 zawodników, co sprytnie na płaskim odcinku wykorzystał Marek Wojnarowski z 72D Windsport Team.
Foto Wiktor Bubniak
Mocną stroną Marka jest również jazda indywidualna na czas, dlatego nie było zaskoczeniem że po kilku kilometrach przy rozluźnieniu atmosfery w grupie czołowej zniknął on z pola widzenia. Runda w większości prowadziła w terenie otwartym, dlatego samotna jazda była nie lada wyzwaniem. Grupa pościgowa z liderami klasyfikacji generalnej wyraźnie się budząc przed ostatnim odcinkiem dojazdowym do mety miała uciekiniera w zasięgu wzroku. Gdy wydawało się że lada moment cała akcja spali na panewce, na samotny przeskok do prowadzącego wyścig zdecydował się Mariusz Pałyga z Absolutebikes Team. Moment przeskoku wykorzystał perfekcyjnie i wzmocnił siłę napędową odjazdu. Mimo zaciekłej już pogoni z tyłu, gdzie rywale szukali dogodnej pozycji do walki w ciasnych uliczkach miasta, obaj panowie zdołali dojechać przed peletonikiem do mety. Na końcowych metrach zmęczonego już Marka Wojnarowskiego pozostawił w tyle Mariusz Pałyga i samotnie przeciął linię mety. Za plecami Marka wjeżdżającego na finisz wiodący asfaltem wokół stadionu rozgorzała prawdziwa walka o pozycje do finiszu. Nie obyło się bez kilku niegroźnych upadków w zakrętach, a w całym zamieszaniu najlepiej finiszował po trzecie miejsce Michał Nabiałek ze Scout Częstochowa.
Foto Wiktor Bubniak
Tyle o czołówce. Z tyłu bowiem działo się również bardzo dużo, o czym dowiedzieliśmy się z późniejszych relacji w miasteczku wyścigu. Etap obfitował w defekty, które odsunęły od walki o czołowe miejsca kilku dobrych zawodników, ale i tych walczących ze swoimi słabościami na trasie. Organizator nie był w stanie zapewnić aż tak szerokiego zaplecza ze sprzętem rezerwowym podczas wyścigu, po wycofaniu się ze współpracy firmy obiecującej wsparcie w tym względzie. Stąd spotykane obrazki na trasie, gdy zawodnicy udzielali sobie pomocy nawzajem. Nieco w cieniu szaleńczej jazdy czołówki, z tyłu w sporej grupie kręciły wspólnie zawodniczki walczące o zwycięstwo etapowe i całą klasyfikację wyścigu. Podobnie jak na etapach poprzednich zwycięstwo etapowe przypadło Angelice Grabiec z JasKółka. Druga na mecie zameldowała się Dorota Gąsiewicz z TriActiv a trzecia Kamila Biernat z In Mogilany Cycling Team. Po zakończonym wyścigu cały stadion opanowali kolarze, a zaciekawieni mieszkańcy miasta obserwowali wesołą imprezę odbywającą się na murawie boiska. Musimy pochwalić podobnie jak w roku ubiegłym bardzo wartościowy posiłek regeneracyjny, co jest rzadko spotykane na wyścigach kolarskich.
Ponownie można się było zajadać tonami drożdżówek, arbuzów, pomarańczy, morzem kawy i napojów hipotonicznych. Liczne konkursy i nagrody rozdawane zawodnikom zapełniały czas w oczekiwaniu na dekorację klasyfikacji generalnej wyścigu.
I w takiej sielskiej atmosferze usłyszeliśmy od dyrektora wyścigu że zwycięstwo w klasyfikacji generalnej OPEN wśród mężczyzn odniósł Jarosław Górecki z Kolarski.eu, po drodze zdobywając również skalp najlepszego górala całego wyścigu. Tuz poniżej na drugim stopniu podium stanął miejscowy as Krystian Piróg z Thule-JMP-Apteka Gemini. Trzeci w tej klasyfikacji po trzech etapach to Marcin Kobiałka z Ośki Warszawa. Wśród Pań nagrody pieniężne i statuetkę wywalczyła Angelika Grabiec z JasKółka, odrobinę mniejszą kopertę i puchar otrzymała Dorota Gąsiewicz TriActiv. Na najniższym stopniu podium nagrody za klasyfikację końcową odbierała Kamila Biernat z In Mogilany Cycling Team.
Foto Wiktor Bubniak
Najliczniej obsadzone podium to jednak klasyfikacja drużynowa i tutaj zdecydowanie zdominował wyścig po ostatnim etapie 72D Windsport Team pozostawiając w pokonanym polu Varso, oraz Thule-JMP-Apteka Gemini.
Mamy zapewnienie o zaproszeniu wszystkich na kolejną edycję w przyszłym roku i kolejne zmiany w trasach wyścigu, by jeszcze bardziej uatrakcyjnić rywalizację i dobrze spędzony czas ze znajomymi z kolarskich tras.
Foto Wiktor Bubniak
Pod tym linkiem znajdziesz wszystkie wyniki z ostatniego etapu: Etap 3 Nowy Targ Road Challenge
A pod tym klasyfikację końcowa całego wyścigu : Klasyfikacja Generalna NTRCh
A tak wygląda cała zgrana i wesoła ekipa obsługi wyścigu. Warto dodać że impreza stała się już międzynarodowa, gdyż na trasie rywalizowali również zawodnicy z Niemiec i Hiszpanii.
komentarze