Na siekierki pod przełęcze. Czasówka Nowy Targ Road Challenge.

Tegoroczna edycja Nowy Targ Road Challenge zapowiada się wyjątkowo pod względem rywalizacji na trasie całego wyścigu. Dopisała frekwencja i poziom zawodników z czołówki. Organizator Cezary Szafraniec postawił tym razem na soczyste podniesienie poprzeczki jazdą indywidualną na czas, jaką zaserwował wszystkim w prologu wyścigu. Dwa siarczyste podjazdy, przez wielu zasypane kolarskimi przekleństwami podczas wspinaczki na długo zapewne zostawią ślad w pamięci po wyścigu. Odcinek stosunkowo krótki, bo jedynie 11,5 km zmusił do wspinaczki na bagatela ponad 500 metrów w pionie, co kwalifikuje go do profilu jazdy MTB.  Osławiony podjazd pod Studzionki, często pokonywany również przez Kasię Niewiadomą podczas wczesnowiosennych treningów w wielu miejscach przekraczał 20% nachylenie podjazdu, a całość oscylowała w granicach 14%.  

Fot. Dominik Gach

Czasy i prędkości jakie osiągali najlepsi potrafiły na mecie przyprawić niejednego o zawrót głowy. Poziom kolarstwa amatorskiego w ostatnich kilku latach pnie się niemal kosmicznie w górę, przenosząc metody i schematy treningowe z grona zawodowego na nasze wesołe podwórko. Pogoda dostosowała się również do gorącej na starcie atmosfery i lała na zawodników spory żar z nieba, chociaż odczucie łaźni parowej poprzedzającej burzę i deszcz sugerowało nadchodzące niespodzianki snujące się wokół szczytów pobliskich Tatr. Punkt godzina 15:00 z bramy startowej u stóp podjazdu pod przełęcz Knurowską na pełnym gazie z małej tarczy do przodu ruszyła pierwsza z kilkunastu zawodniczek startujących w tegorocznej imprezie. Poziom pań w tym roku wydaje się być dość wyrównany w czołówce i na szczycie Studzionek Angelika Grabiec z Jas Kółka wyprzedziła drugi czas Doroty Gąsiewicz z TrActiv, oraz walczącą do końca z podjazdem Kamilę Biernat z In Mogilany Cycling Team. 

Foto: Dominik Gach 

W twardym męskim gronie walka na szprychy wyglądała bardzo pikantnie. Na początku rywalizacji z bardzo dobrym czasem długo prowadził Damian Bartoszek SCS OSOZ Racing Team. Zmienił go na fotelu lidera OPEN po kilkunastu minutach Marcin Kobiałka z Ośki Warszawa. Burza w tym czasie mknąca od Zakopanego zmieniła kierunek i ustąpiła miejsca w burzy trwającej na podjazdach czasówki. Z fantastycznym wynikiem do mety dojechał miejscowy harnaś- Krystian Piróg z Thule-JMP-Apteka Gemini. 

Foto : Wiktor Bubniak

Już witał się z gąską, już podnosił ręce w górę, gdy na horyzoncie pojawił się łyżwiarsko/kolarski As z In Mogilany Cycling Team.  Patryk Wójcik poprawił o kilka sekund wyczyn Krystiana i obaj zdecydowanie odskoczyli ze swoimi czasami od reszty zawodników. Taki profil trasy wymagał bardzo umiejętnego rozłożenia sił na całej trasie, o czym wspomina nam w rozmowie Krystian Piróg:

Do dzisiejszej czasówki podszedłem dość spokojnie. Dzisiaj mogłem liczyć tylko na siebie. Ogólnie nie jechało mi się dobrze, moje odczucia a wynik to kompletnie inna bajka. Ale udało się wykręcić 2 czas open czym jestem zdziwiony, a zarazem jestem z siebie zadowolony.  To była bardzo trudna jazda na czas, wiele zależało od taktyki i trzymania się planu. Nie podpaliłem się na pierwszym podjeździe i starczyło sił na dobrą jazdę na stromej ścianie do mety.  Super bo drużynowo też udało się wskoczyć na najniższy stopień podium mojej drużynie Thule - JMP - Apteka Gemini.

Foto : Dominik Gach 

Nieco inaczej rozkładał siły jego bezpośredni rywal, który ewidentnie wybrał wariant bardziej ofensywny licząc na rezerwy mocy uwalniane podczas ostatniego podjazdu. Skończyło się na potyczce na przysłowiowe "żyletki", bowiem 3 sekundy na tak wymagającej trasie to raptem jedno słabsze wejście w zakręt. Dziwi absencja na linii startu zwycięzcy poprzedniej edycji Piotra Tomany, którego również stawiano tu w roli jednego z faworytów. 

Klasyfikację drużynową dość zdecydowanie wygrała drużyna  ze stolicy Małopolski In Mogilany Cycling Team


Foto: Dominik Gach

Nasza redakcja w jednoosobowym składzie również pokonała ten odcinek podziwiając okoliczne widoki i pozdrawiając kibiców zgromadzonych najliczniej na stromym odcinku przed metą. Duże wrażenie zrobił na nas skręt po długim zjeździe wprost na ściankę pierwszej sekcji pionu pod Studzionki. Tu na wszystkich czekał lodowaty prysznic dla mięśni nóg. Nawierzchnia na całym podjeździe raczej nie nadaje się na pas startowy lotniska w Balicach, jednak przednie koło unoszone w górę w porywie stromej  podjazdowej euforii i widok pod niebem na ostatnich 300 metrach rodem z Pirenejskich etapów Tour de France pozwolił zapomnieć o niedogodnościach trasy.

Foto: Wiktor Bubniak

Na szczycie zastaliśmy soczystą majówkę i żałowaliśmy że dotarliśmy tu tak późno, gdy impreza kręcona przez tłum kolarzy leżących, stojących i siedzących w lesie rowerów na polanie z widokiem na Tatry trwała w najlepsze. I za to tak bardzo lubimy wyścigi etapowe z kolarsko- swojskim klimatem. Jutro powtórka, jednak etap wyciągnie wszystkie soki z każdego. Czeka nas 106 km i ponad 2000 metrów wspinaczki w pionowej linii.

Foto: Nowy Targ Road Challenge

Kliknij tu, a przeniesiemy Cię w krainę wyników czasówki : Jazda na czas Nowy Targ Road Challenge

 


o autorze

Piotr Szafraniec

Kolarz, kucharz, akrobata. Dwukrotny Mistrz Polski Dziennikarzy w kolarstwie szosowym.

Powiązane posty


komentarze

Powiązane treści

WiadomościWszystkie

kontakt

velonews.pl
  • ,
  • redakcja(USUŃ)@(USUŃ)velonews(USUŃ).pl